Ta lista przeraża. Mało kto nie bije nas w Europie. Oto największe kompromitacje w XXI wieku

Ta lista przeraża. Mało kto nie bije nas w Europie. Oto największe kompromitacje w XXI wieku
PressFocus
Niby człowiek wiedział, a jednak trochę się łudził - można rzec. Kolejny sezon występów polskich drużyn w Europie i kolejny raz ktoś w bardzo bolesny sposób pokazuje nam miejsce w szeregu. O ile sama porażka Lecha Poznań z Karabachem Agdam kompromitacją nie jest, to już jej rozmiary na pewno tak. “Kolejorz” dopisał tym samym kolejny rozdział do bogatej księgi klęsk przedstawicieli Ekstraklasy w pucharach.
Co prawda leżącego się nie kopie, ale nie ma też co udawać, że wszystko jest w porządku. Polski futbol dalej szlaja się po europejskich peryferiach i nawet tam nie daje sobie rady. Trudno na dobrą sprawę znaleźć sezon bez jakiejś kompromitacji. A to ktoś przegra z amatorami, a to ktoś wróci z workiem pięciu goli - jak wczoraj Lech. Żeby dopełnić obrazu rozpaczy, przygotowaliśmy zestawienie największych klęsk polskich klubów w Europie. Tych z XXI wieku. Co istotne, pod uwagę braliśmy całe dwumecze, nie pojedyncze spotkania. Chyba że o awansie, bo i tak się zdarzyło, decydowało tylko jedno starcie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pogoń Szczecin - Fylkir Reykjavik (2001/2002)

Pogoń przystępowała wtedy do rywalizacji w kwalifikacjach Pucharu UEFA jako wicemistrz Polski. Z zabawy wymiksowała się jednak błyskawicznie. Chociaż trafiła na półamatorski klub z Islandii, nie była w stanie wywalczyć awansu. Pierwszy mecz przegrała na wyjeździe 0:1, w drugim tylko zremisowała 1:1. Decydujący gol dla Fylkiru wpadł w samej końcówce meczu rewanżowego.

Polonia Warszawa - Toboł Kostanaj (2003/04)

O ile dziś niektóre drużyny z Kazachstanu naprawdę trzeba cenić, wtedy porażka z przedstawicielami tamtejszej ligi musiała uchodzić za kompromitację najwyższych lotów. Polonia trafiła na debiutujący w pucharach Toboł w nieistniejącym już dziś Pucharze Intertoto. U siebie przegrała… 0:3. W rewanżu próbowała ratować sytuację. Prowadziła nawet 1:0, ale i tak przegrała 1:2.

Odra Wodzisław - Shamrock Rovers (2003/04)

W sezonie 2003/04 polskie kluby w ogóle dokonywały w Pucharze Intertoto niebywałych rzeczy. Wspomniana Polonia przegrała w dwumeczu 1:5 z Tobołem Kostanaj, a Odra Wodzisław wymiksowała się z zabawy po rywalizacji z irlandzkim Shamrock Rovers. Podopieczni Ryszarda Wieczorka przegrali oba mecze. Najpierw 1:2, potem 0:1. Z amatorami, którzy granie w piłkę łączyli z uprawianiem innych zawodów.

GKS Katowice - Cementarnica Skopje (2003/04)

Polskę w Europie reprezentował też wówczas GKS Katowice, który jednak grał szczebel wyżej - w eliminacjach Pucharu UEFA. Ekipa ze Śląska sezon wcześniej zakończyła rozgrywki Ekstraklasy na najniższym stopniu podium. Można było oczekiwać więc jakiegoś poziomu. Tyle teoria. A rzeczywistość? Była brutalna. GKS trafił na Cementarnicę Skopje i dwukrotnie zremisował (0:0 i 1:1). Awans, dzięki bramce zdobytej na wyjeździe, wywalczyli gracze z Macedonii.

Wisła Płock - FK Ventspils (2003/04)

Czwarty przypadek z tego samego sezonu. Niebywałe. W ślady innych polskich ekip postanowiła wówczas pójść również Wisła Płock. “Nafciarze” w rundzie wstępnej Pucharu UEFA trafili na łotewski Ventspils. Na wyjeździe, choć nie zachwycili, ugrali chociaż w miarę korzystny wynik - zremisowali 1:1. Później nic nie wskazywało na tragedię. Prowadzili u siebie 2:0, ale goście z Łotwy nieoczekiwanie doprowadzili do remisu i wywalczyli awans. W kolejnej rundzie trafili na norweski Rosenborg i przegrali w dwumeczu… 1:10.

Wisła Kraków - Valerenga Oslo (2003/04)

Wisła Kraków w pierwszych latach XXI wieku dała swoim kibicom naprawdę wiele pięknych chwil. Wygrywała z Interem, Parmą czy Schalke, stawiała opór Realowi Madryt, gromiła wielu łatwiejszych rywali. Ale i ona nie uniknęła sporego kalibru wpadek. W sezonie 2003/04 “Biała Gwiazda” trafiła w drugiej rundzie Pucharu UEFA na norweską Valerengę Oslo. Była ogromnym faworytem tamtego dwumeczu, ale dała plamę. Po obu spotkaniach zakończonych wynikiem 0:0 doszło do rzutów karnych, a w nich lepszy był już zespół ze Skandynawii.

Wisła Kraków - Dinamo Tbilisi (2004/05)

Jeszcze trudniej wytłumaczyć to, co Wisła zrobiła sezon później. Najpierw bowiem w walce o awans do Ligi Mistrzów rozbiła inny zespół z Gruzji - WIT Georgia Tbilisi aż 11:1 w dwumeczu, potem naprawdę dzielnie, choć ostatecznie bez skutku walczyła z Realem Madryt, by w końcu skompromitować się w rywalizacji z Dinamem Tbilisi. Podopieczni Henryka Kasperczaka wygrali co prawda u siebie 4:3, ale na wyjeździe przegrali 1:2 i musieli pożegnać się z Pucharem UEFA już na etapie pierwszej rundy.

Lech Poznań - FC Tiraspol (2006/07)

Wracamy do Pucharu Intertoto. W sezonie 2006/07 rywalizował w nim m.in. Lech Poznań i, co tu ukrywać, skompromitował się po całości. Nie tylko odpadł z rywalizacji przeciwko “mołdawskiemu hegemonowi”, ale zrobił to w koszmarnym stylu. Przegrał oba mecze. Najpierw 0:1 na wyjeździe, potem 1:3 u siebie. W zespole “Kolejorza” mogliśmy oglądać wtedy takich graczy jak Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Murawski, Marcin Wasilewski czy Piotr Reiss.

Legia Warszawa - Vetra Wilno (2007/08)

Mecz Pucharu Intertoto. Debiut Jana Urbana w roli szkoleniowca Legii. I prawdziwa katastrofa. Najpierw w wykonaniu piłkarzy, którzy już do przerwy przegrywali w Wilnie 0:2, a zaraz potem także pseudokibiców. Wywołane przez nich burdy sprawiły, że mecz nie został dokończony, a Legię ukarano walkowerem i wyrzuceniem z rozgrywek.

Wisła Kraków - Levadia Tallin (2009/10)

Wisła w tamtym sezonie kolejny raz próbowała sforsować bramy Ligi Mistrzów. Tym razem miało być łatwiej. Zmieniły się zasady losowania i “Biała Gwiazda” nie mogła trafić już, jak lata wcześniej, na zespoły pokroju Barcelony czy Realu. To jednak nic nie dało, bo na drodze podopiecznych Macieja Skorży stanęła… Levadia Tallin. Wiślacy byli wtedy ewidentnie bez formy. Męczyli się niemiłosiernie. U siebie rzutem na taśmę zremisowali 1:1, ale w rewanżu padł wynik 0:0 i to niżej notowani rywale awansowali dalej.

Wisła Kraków - Karabach Agdam (2010/11)

Wtedy w Polsce pierwszy raz przekonano się o sile Karabachu. Prowadzonego już wówczas przez Gurbana Gurbanowa, który dziś, 12 lat później, nadal jest trenerem azerskiego klubu. Wówczas wielkim faworytem dwumeczu rozgrywanego w ramach eliminacji Ligi Europy była Wisła. Do klubu wrócił Henryk Kasperczak, na murawę wyszli m.in. Radosław Sobolewski, Paweł Brożek czy Maciej Żurawski. Nieoczekiwanie to jednak Karabach wygrał w Krakowie 1:0, a u siebie dopełnił formalności. Prowadził już nawet 3:0. Potem rozmiary porażki zmniejszyli jedynie Paweł Brożek i Rafał Boguski.

Jagiellonia Białystok - Irtysz Pawłodar (2011/12)

Nie pierwszy i nie ostatni raz polskim klubom za skórę zaszedł wtedy rywal z Kazachstanu. Jagiellonia po dobrym sezonie na boiskach Ekstraklasy uzyskała przepustkę do gry w eliminacjach Ligi Europy i na starcie wylosowała Irtysz Pawłodar. Nieoczekiwanie jej pierwszy rywal okazał sie jednak ostatnim. Co prawda zespół prowadzony przez Michała Probierza wygrał pierwszy mecz u siebie (1:0), ale w rewanżu na gorącym terenie Kazachowie odwrócili losy rywalizacji. Wygrali 2:0 i wyrzucili Jagiellonię za burtę.

Lech Poznań - Żalgiris Wilno (2013/14)

Legia na swojej liście kompromitacji ma Vetrę Wilno, a Lech inny klub z tego litewskiego miasta - Żalgiris. “Kolejorz” doznał wówczas klęski na kilku polach. Festiwal żenady urządzili zarówno kibice, którzy wywiesili transparent z hasłem “Litewski chamie klęknij przed polskim panem”, jak i piłkarze. Oni najpierw przegrali na wyjeździe 0:1, a potem nie byli w stanie odrobić strat przy Bułgarskiej. Chociaż w samej końcówce zdobyli dwie bramki i wygrali 2:1, pożegnali się z Ligą Europy na etapie trzeciej rundy eliminacyjnej.

Lech Poznań - Stjarnan (2014/15)

Rok później kibice Lecha ponownie mogli zapaść się pod ziemię. Po kompromitacji z Litwinami przyszła bowiem pora na kompromitację z Islandczykami. “Kolejorz” zaczął dwumecz od porażki na wyjeździe (0:1), ale wydawało się, że u siebie stłamsi rywala. Nic z tego. Podopieczni Mariusza Rumaka cały mecz bili głową w mur. Zremisowali 0:0 i pożegnali się z Europą, a szkoleniowiec kilka dni później stracił pracę. Co ciekawe, Stjarnan w kolejnej rundzie trafił na Inter Mediolan i przegrał w dwumeczu aż 0:9.

Cracovia - Szkendija Tetowo (2016/17)

O ile w wielu (albo i wszystkich) wyżej opisanych starciach naprawdę mało kto spodziewał się takich rostrzygnięć, w tym przypadku mogła zapalić się ostrzegawcza lampka. Nie oznacza to jednak, że wyraźną porażkę Cracovii z przedstawicielem ligi macedońskiej można było przyjąć ze zrozumieniem. “Pasy” były bezradne. Napierw Szkendija wygrała u siebie 2:0, a potem postawiła kropkę nad “i” w Krakowie, zwyciężając 2:1.

Legia Warszawa - Spartak Trnawa (2018/19)

Można nie dostać się do Ligi Mistrzów. Właściwie w przypadku polskich klubów jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Ale porażka z zespołem niemal w połowie reprezentowanym przez piłkarzy, którzy grali w Ekstraklasie i nieszczególnie się w niej wyróżniali, to już wyczyn. Legia zaczęła wtedy dwumecz od porażki 0:2, a gole strzelali jej Erik Grendel (niegdyś Górnik Zabrze) i Jan Vlasko (w przeszłości Zagłębie Lubin). Spartaka reprezentowali wtedy też Anton Sloboda (ex Podbeskidzie), Erik Jirka (ex Górnik Zabrze), Martin Chudy (ex Górnik Zabrze), Lukas Gressak (ex Zagłębie Sosnowiec) czy Boris Godal (ex Zagłębie Lubin). No plejada gwiazd. Na wyjeździe Legia wygrała 1:0, ale i tak odpadła.

Legia Warszawa - Dudelange (2018/19)

Porażka ze Spartakiem i tak nie była jednak największą kompromitacją Legii w tamtym sezonie europejskich pucharów. “Wojskowi” po odpadnięciu z walki o Ligę Mistrzów grali bowiem jeszcze w eliminacjach Ligi Europy. Trafili na luksemburskie Dudelange i otrzymali bardzo zimny prysznic. Najpierw przegrali u siebie 1:2, a potem zremisowali na wyjeździe 2:2, choć przegrywali już nawet dwiema bramkami. Porażka Legii z Dudelange do dziś uchodzi za pewnego rodzaju mem. Trudno się dziwić.

Piast Gliwice - Riga FC (2019/20)

W sezonie 2018/19 nieoczekiwanym mistrzem Polski został Piast Gliwice. Podopieczni Waldemara Fornalika uzyskali więc przepustkę do Europy i zaliczyli w niej naprawdę dobry start. Zremisowali bowiem na wyjeździe z faworyzowanym BATE Borysów w pierwszym meczu kwalifikacji Ligi Mistrzów. Później jednak wszystko się posypało. Białorusini w Gliwicach wywalczyli awans, a Piast “spadł” do kwalifikacji Ligi Europy, gdzie trafił na łotewskie Riga FC. Był wyraźnym faworytem tego dwumeczu i wygrał nawet pierwsze starcie 3:2. W rewanżu Łotysze wydarli jednak awans, a decydującego gola, na 2:1, strzelił dla nich… Kamil Biliński.

Czy porażki Legii i Lecha z Karabachem to kompromitacje?

Na koniec kilka słów o tym, czego w tym sezonie i rozgrywkach 2020/21 dokonały Lech Poznań oraz Legia Warszawa. Jedni i drudzy dostali bowiem solidne ladnie od azerskiego Karabachu. “Wojskowi” przegrali aż 0:3 na własnym stadionie i w efekcie nie awansowali do fazy grupowej Ligi Europy. “Kolejorz” wczoraj zaczął od gola, ale ostatecznie później przyjął aż pięć.
Czy to kompromitacje pokroju tych opisanych wyżej? No nie. Karabach to bowiem żaden słabeusz, a naprawdę solidny zespół, który rok w rok kwalifikuje się przynajmniej do fazy grupowej europejskich pucharów. Azerbejdżan, a właściwie głównie właśnie Karabach, to dziś już żadne peryferia futbolu. Ale już styl i rozmiar porażek Legii i Lecha śmiało trzeba uznać za prawdziwą klęskę. Można z takim rywalem przegrać, ale przynajmniej po walce. Tymczasem w obu przypadkach zobaczyliśmy prawdziwą różnicę klas.

Przeczytaj również