To może wywrócić Premier League do góry nogami. Kluby stracą swoje największe gwiazdy, szansa dla City

To może wywrócić Premier League do góry nogami. Kluby stracą swoje największe gwiazdy, szansa dla City
Mark Cosgrove / Press Focus
Puchar Narodów Afryki oraz Puchar Azji nie są już odległą perspektywą, ale czymś, co czyha za rogiem. Największe gwiazdy klubów Premier League wyjadą na reprezentacyjny turniej, co odciśnie swoje piętno na większości angielskich zespołów. Dość powiedzieć, że jedna z drużyn straci aż... sześciu piłkarzy.
O ile EURO oraz mistrzostwa świata rozgrywane są w zwyczajowej przerwie między sezonami, o tyle Puchar Narodów Afryki oraz Puchar Azji nie mają powodów ku temu, aby dostosować się do europejskiego kalendarza. Od wielu lat turnieje te skutecznie zmieniają układ sił nawet w największych ligach Starego Kontynentu. Żaden z piłkarzy, z Mohamedem Salahem na czele, nie myśli nawet o tym, aby zrezygnować z gry dla swojej kadry, bo też dlaczego mieliby to zrobić?
Dalsza część tekstu pod wideo
Jako się jednak rzekło, dwie wielkie imprezy jednocześnie powodują spory ból głowy dla większości trenerów w lidze angielskiej. Styczeń to okres wyjątkowo gorący na Wyspach, gra się nie tylko w Premier League, ale i krajowych pucharach. Liverpool, reprezentowany przez wspomnianego Salaha, do lutego czekają jeszcze cztery spotkania. Łącznie w pierwszym miesiącu 2024 roku będzie ich aż siedem. To liczba tym większa, że przecież sztab szkoleniowy "The Reds" musi nie tylko radzić sobie z reprezentacyjnymi obowiązkami najważniejszych zawodników, ale też kontuzjami. Ostatnio uraz złapał Trent Alexander-Arnold, prawy obrońca będzie pauzował kilka tygodni, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Niemniej patrzenie tylko na problemy na Anfield nie jest uczciwym podejściem do tematu, bo skala zjawiska jest oczywiście szersza. Liderem klasyfikacji pozostaje Nottingham Forest, Nuno Espirito Santo pożegnał aż sześciu zawodników. Jak wygląda to w innych zespołach?
  • 6 - Nottingham Forest (Boly, Aina, Aurier, Niakhate, Sangare, Kouyate)
  • 5
  • 4 - Brentford (Wissa, Onyeka, Ghoddos, Ji-Soo), Wolverhampton (Traore, Hee Chan, Hubner, Ait-Nouri)
  • 3 - Fulham (Bassey, Iwobi, Ballo-Toure), Tottenham (Son, Sarr, Bissouma)
  • 2 - Arsenal (Tomiyasu, Elneny), Bournemouth (Ouattara, Semenyo), Brighton (Mitoma, Adingra), Liverpool (Salah, Endo), Manchester United (Onana*, Amrabat), Sheffield United (Slimane, Larouci), West Ham United (Aguerd, Kudus)
  • 1- Aston Villa (Traore), Chelsea (Jackson), Crystal Palace (Ayew), Everton (Gueye), Luton Town (Kabore)
  • nikt - Manchester City, Burnley, Newcastle United
Serge Aurier (Nottingham Forest) i arbiter Paul Tierney
Andy Sumner / pressfocus

Bez liderów, bez punktów?

Tylko trzy drużyny w całej Premier League nie wyślą na Puchar Azji lub Puchar Narodów Afryki nawet jednego swojego reprezentanta. Najwięcej zespołów, bo aż siedem, straci w tym okresie dwóch piłkarzy. Wiadomo jednak, że same liczby trudno zestawić ze sobą w celu uzyskania wymiernego wyniku, bo jeden zawodnik potrafi znaczyć więcej niż trzech innych. Pod tym względem spore problemy prawdopodobnie będą miały West Ham United, Bournemouth oraz wspomniany już Liverpool.
"The Hammers" rozstali się ze swoim podstawowym obrońcą, Nayefem Aguerdem oraz niekwestionowanym liderem zespołu, Mohammedem Kudusem. Pomocnik ma na swoim koncie aż dziewięć trafień, do których dorzucił jedną asystę. Marokańczyka i Ghańczyka prawdopodobnie zabraknie w pięciu lub sześciu meczach West Hamu United, a nie będą to mecze łatwe. Jeszcze w styczniu ekipę z Londynu czeka potyczka z Bristol City (Puchar Anglii), a w razie sukcesu kolejne spotkanie w krajowym pucharze. Ponadto ligowe starcia z Sheffield United, zaś w lutym z Bournemouth, a przede wszystkim Manchesterem United i Arsenalem. Jeśli dołożymy do tego problemy zdrowotne Jarroda Bowena, zrozumiemy, przed jak trudnym zadaniem stoi David Moyes.
Sztab szkoleniowy "Wisienek" też będzie musiał się nieźle nagłowić. Chociaż Dango Ouattara w tym sezonie nie błyszczy, to jego wejścia z ławki trudno uznać za niepomocne. Przede wszystkim jednak problemów nastręcza nieobecność Antoine'a Semenyo. Trzy gole i dwie asysty w 16 występach nie brzmią może powalająco, ale w trwających rozgrywkach lepszy bilans ma zaledwie trzech zawodników Bournemouth. Reprezentant Ghany pozostawał ważną postacią dla Andoniego Iraoli, tymczasem Hiszpan nie będzie mógł na niego liczyć przy okazji meczów z Liverpoolem, Swansea City, West Hamem United, Nottingham Forest. Na szczęście "The Cherries" udalo się ostatnio odskoczyć od strefy spadkowej, więc nawet potencjalna strata punktów nie musi być aż tak bolesna.
Wreszcie wypada powiedzieć coś więcej na temat Liverpoolu. W teorii "The Reds" dysponują najmocniejszą kadrą z całej opisanej trójki. Jednocześnie jednak tracą zdecydowanie najlepszego piłkarza, Mohamed Salah to potencjalny MVP Premier League 2023/24. Egipcjanina zastąpić się nie da, chociaż z pewnością będą starali się i Cody Gakpo, i Darwin Nunez. Poza skrzydłowym Juergen Klopp nie może jeszcze skorzystać z Wataru Endo. Jeszcze kilka miesięcy temu sprowadzenie Japończyka było powszechnie kwestionowane, natomiast w trakcie rozgrywek wyrósł on na postać kluczową, świetnie uzupełniającą Trenta Alexandra-Arnolda. W związku z wyjazdem Japończyka obowiązki defensywnego pomocnika najpewniej przejmie Ryan Gravenberch, lecz Holender potrzebuje w tej kwestii pewnego wsparcia.
Liverpool potrzebuje zaś punktów, bo chcąc uciec Manchesterowi City nie może sobie pozwolić na wpadki. Kalendarz jest zaś przeciętny - Fulham, Bournemouth, Norwich City/Bristol Rovers, Chelsea, Arsenal i Burnley. Szczególnie końcówka maratonu jawi się jako wymagająca. Wtedy jednak do gry powinni wrócić już Alexander-Arnold, Kostas Tsimikas, a także Andy Robertson, którzy chociaż nigdzie nie wyjechali, to obecnie leczą urazy.
Nie można też zapomnieć o Tottenhamie, żegnającym największą gwiazdę i dwójkę środkowych pomocników, Brentford z przetrzebioną ofensywą, Wolverhampton bez najważniejszego napastnika, Fulham skazanym na walkę bez dwóch podstawowych zawodników i wreszcie nieszczęsnym Nottingham Forest. Aż sześciu piłkarzy na zgrupowaniu to absolutny rekord w lidze angielskiej. Co więcej, są to gracze w większości ważni ważni. Willy Boly i Moussa Niakhate trzymają środek obrony, Cheikhou Kouyate oraz Ibrahim Sangare zabezpieczają zaś pozycje defensywnego pomocnika. Nuno Espirito Santo w teorii ma opcje, kadra jego zespołu liczy 30 nazwisk, ale dodatkowych problemów może nastręczyć okienko transferowe. Na odejście z klubu naciska Orel Mangala, czyli kolejny pomocnik. O szczegółach przeczytacie TUTAJ.

Ciekawy przypadek Manchesteru United

W teorii Manchester United nie będzie mógł korzystać z dwóch zawodników. W praktyce... będzie to półtora piłkarza. Erik ten Hag uparł się bowiem, aby Andre Onana nie wyjeżdżał na zgrupowanie reprezentacji Kamerunu w normalnym terminie. Tym samym doszło do zaskakującego porozumienia - bramkarz najpierw ma zagrać przeciwko Tottenhamowi (14.01), a następnie poleci do Afryki i będzie przygotowywał się do spotkania z Gwineą (15.01). Dwa mecze w 24 godziny to coś, o czym dawno nie słyszało się w futbolu na najwyższym poziomie. Niemniej trudno się dziwić panice "Czerwonych Diabłów", bo właściwie nikt nie przygotował się na nieobecność Onany, chociaż ta na pewnym etapie stała się już oczywista.
W tym sezonie 27-latek grał po prostu zawsze. Ani jeden rezerwowy golkiper nie otrzymał swojej szansy, choćby w krajowym pucharze. Tym samym Tom Heaton, Altay Bayindir oraz Radek Vitek pozostają zwyczajnie niesprawdzeni. Niemniej na pewnym etapie Onana nie będzie mógł już łączyć obowiązków, wobec czego między słupkami najpewniej zamelduje się Turek. Czeka go potencjalnie sporo pracy, bo United zagra w Pucharze Anglii, a ponadto w lidze z Wolverhampton, West Hamem United i Aston Villą.
Andre Onana
Conor Molloy/Pressfocus
Poza reprezentantem Kamerunu zabranie też Sofyana Amrabata, chociaż w jego wypadku nikt szat raczej rozdzierać nie będzie. Transfer defensywnego pomocnika uchodzi wręcz za dziwne posunięcie ze strony klubu z Old Trafford. Na początku zmagał się z kontuzją, następnie rozegrał 17 bardzo nieprzekonujących meczów, a teraz wyjechał być może na miesiąc.

Wielka szansa

Problemy 17 zespołów oznaczają pewną dozę radości w trzech pozostałych. Manchester City, Newcastle United i Burnley to elitarne grono klubów, które nie muszą martwić się Pucharem Narodów Afryki albo Pucharem Azji. Oczywiście, sztaby szkoleniowe mają swoje problemy związane z kontuzjami lub zawierzeniami, ale i tak trio stoi przed wielką szansą na podreperowanie swojej sytuacji w tabeli Premier League. Największą uwagę, z oczywistych względów, skupiają "The Citizens".
Zawodnicy Pepa Guardioli gonią Liverpool oraz Arsenal. W wypadku "Kanonierów" sytuacja jest prosta, bo zaległy mecz sprawia, że trzy zainkasowane punkty pozwolą na przeskoczenie londyńczyków. Z "The Reds" tak łatwo nie będzie, ich przewaga jest nieco większa, wynosi pięć "oczek". Niemniej i tak wspomniane nieobecności Wataru Endo oraz Mohameda Salaha każą powątpiewać, czy ekipa z Anfield będzie w stanie utrzymać pierwsze miejsce w stawce, tym bardziej, że Manchesterowi City sprzyja terminarz. Najpierw "Sroki", a do tego Burnley, Brentford i Everton oraz Tottenham w Pucharze Anglii. Jest potencjał na komplet zwycięstw, tym bardziej, że do gry na pełnych obrotach wrócił Kevin De Bruyne, co rekompensuje kontuzję Erlinga Haalanda.
Newcastle United marzy zaś o tym, aby wrócić do czołówki ligi angielskiej. Przetrzebiony urazami skład spadł na dziewiątą pozycję, na przełomie grudnia i stycznia dostał wciry od Nottingham Forest (1:3), Liverpoolu (2:4), a na dodatek przegrał z Luton Town (0:1). Pocieszeniem jest derbowe zwycięstwo nad Sunderlandem (3:0) w Pucharze Anglii, ale i tak nie brakuje spekulacji, że Eddie Howe powoli zaczyna grać o posadę. Jeśli "Sroki" zamierzają zacząć odrabiać straty względem czołowej piątki, to prawdopodobnie nie będą miały lepszej okazji. Zmierzą się z Aston Villą, "The Hatters", Nottingham Forest i jeszcze Bournemouth. Każdy z tych zespołów stracił przynajmniej jednego ważnego zawodnika.
Na koniec zostało Burnley, marzące o opuszczeniu strefy spadkowej. Problemem ekipy Vincenta Kompany'ego pozostaje jednak kalendarz, bo nawet jeśli może on liczyć na pełny skład, to w starciach z Manchesterem City, Liverpoolem, Fulham i Luton Town pewnie raz - i to przy dobrych wiatrach - będą uznawani za faworyta.

Nie tylko Anglia

Nie samą Premier League człowiek żyje, bo Puchar Narodów Afryki oraz Puchar Azji mają też znaczenie w Ligue 1, La Liga, Bundeslidze oraz Serie A. Lista piłkarzy z tych lig, którzy pojechali na międzynarodowe turnieje, przekracza 165 nazwisk. Największe spustoszenie dostrzegalne jest oczywiście we Francji, mowa jest o ponad 60 zawodnikach. Dla przykładu Olympique Marsylia nie skorzysta z sześciu graczy, powołania otrzymali Amine Harit, Azzedine Ounahi, Chancel Mbemba, Ismaila Sarr, Iliman Ndiaye i Pape Gueye.
W Niemczech niewesołą sytuację ma zaś Bayer Leverkusen. Klub, który stoi przed realną szansą na zdobycie mistrzostwa, będzie musiał radzić sobie bez podstawowych stoperów. Xavi Alonso godzi się z absencjami Edmunda Tapsoby, a także kluczowego Odilona Kossounou. Do tego dochodzi wyjazd Amine Adliego oraz kontuzja Victora Boniface. Dla porównania Bayern Monachium stracił jedynie Kim Min-Jae i Noussaira Mazraouiego.
Victor Boniface (Bayer Leverkusen) i
ANP / pressfocus
We Włoszech za głowę musi łapać się Walter Mazzarri, bo nie dość, że jego Napoli znajduje się w kryzysie, to na kadrę polecieli Victor Osimhen i Andre Frank Zambo-Anguissa. W Hiszpanii zaś prawo do narzekania mają szkoleniowcy Realu Sociedad i Realu Betis, którzy stracą po trzech zawodników. Na liście widnieją między innymi Takefusa Kubo, Abde Ezzalzouli i Chadi Riad.
Jedno jest pewne - Puchar Narodów Afryki i Puchar Azji, które właśnie się zaczynają, mogą wywrócić do góry nogami obecny układ sił w najmocniejszych ligach. Gdy piłkarze wrócą z Wybrzeża Kości Słoniowej i Kataru, nic nie musi być takie samo.

Przeczytaj również