Transfer Thiago nie oznacza końca Wijnalduma. Nic dziwnego, że chciała go Barcelona - taki pomocnik to skarb

Transfer Thiago nie oznacza końca Wijnalduma. Nic dziwnego, że chciała go Barcelona - taki pomocnik to skarb
Russell Hart / PressFocus
Jeszcze trzy tygodnie temu wydawało się, że Georginio Wijnaldum odejdzie do Barcelony. Liverpool chciał ściągnąć Thiago Alcantarę, a Ronald Koeman zabiegał o pozyskanie podopiecznego z reprezentacji Holandii. Wszystko układało się w logiczną całość. Tymczasem, chociaż Hiszpan już trafił na Anfield, to “Gini” nie zmienił barw klubowych. Nie ma cienia wątpliwości, że wciąż jest potrzebny Juergenowi Kloppowi.
Wijnaldum to świeżo upieczony mistrz Anglii oraz zwycięzca Champions League, a także jeden z zawodników, którzy grają najczęściej u niemieckiego menedżera. Nie jest jednak piłkarzem wybitnym, takim, którego można wymienić u boku najlepszych na jego pozycji. Z tym że to wcale nie umniejsza jego przydatności. Pozyskanie Thiago na pewno nie będzie wiązać się z marginalizacją znaczenia środkowego pomocnika cztery lata temu kupionego z Newcastle United. Tym bardziej, że oferuje pewne umiejętności, których nie mają koledzy z zespołu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Piłkarz wielu twarzy

Jeśli oglądacie mecze Liverpoolu “jednym okiem”, to bardzo łatwo możecie przeoczyć tytaniczną pracę Wijnalduma. Urodzony w Rotterdamie pomocnik to element dobrze poukładanego środka pola, funkcjonującego jako zabezpieczenie zespołu. Wynika to z tego, że Klopp stosuje nietypowy manewr, zrzucając odpowiedzialność za kreowanie sytuacji bramkowych na bocznych obrońców: Trenta Alexandra-Arnolda i Andy’ego Robertsona.
Wijnaldum, grając na Wyspach, asekuruje głównie lewą stronę, okupowaną przez Szkota. Nie posyła efektownych zagrań do dobrze ustawionych partnerów, nie kreuje wielu szans. Zagrywa raczej bezpieczne podania, pomagające w utrzymaniu się przy futbolówce. W ostatnich dwóch sezonach miał ich celność na poziomie powyżej 90%. Oczywiście, posyła też bardzo wiele piłek do przodu, często w strefę ataku. Nie przekładają się one jednak bezpośrednio na sytuacje strzeleckie, o czym kilka miesięcy temu pisał w swojej analizie na łamach “This Is Anfield” Richard Jolly.
Niezauważony, pracowity, pożyteczny. Taki jest Georginio Wijnaldum, gdy zakłada koszulkę Liverpoolu. To gracz szalenie efektywny, potrafiący idealnie dostosować się do wymagań roli, którą pełni w systemie niemieckiego szkoleniowca. I to pomimo tego, że Ronald Koeman w reprezentacji miał na niego kompletnie inny pomysł.
Skład kadry Holendrów wygląda inaczej. Tam boczni defensorzy nie mają tylu zadań w ofensywie, przez co środek pola, zamiast głównie utrudniać zadanie rywalom, stanowi podstawę konstrukcji ataków i pomaga w ich finalizacji. W barwach narodowych pod wodzą nowego trenera Barcelony pomocnik “The Reds” trafiał średnio co 146 minut. Jego bilans z Liverpoolu Kloppa? 19 goli w 14 407 minut. Tak, “Gini” pakuje piłkę do siatki raz na ponad osiem pełnych spotkań. Taka dysproporcja to nie przypadek.
W barwach “Oranje” pod wodzą menedżera “Dumy Katalonii” występował jako wysunięty pomocnik. Atakował pole karne, brał udział w finalnej fazie akcji zaczepnych, a nie jak w klubie, na wcześniejszym etapie, w ich zalążku. Miał zdecydowanie mniej zadań w defensywie, przez co dostawał więcej swobody. Zamiast powstrzymywać się i utrzymywać w ściśle założonych ramach, przejmował inicjatywę. I to chyba właśnie w takiej formie miał przydać się “Blaugranie”.

Skarb

Wijnaldum w trakcie kariery grał już na wszystkich możliwych pozycjach. Po przenosinach do Liverpoolu zdarzyło mu się nawet wystąpić w trzyosobowym bloku obronnym. Klopp ustawił go u boku Emre Cana i Dejana Lovrena, gdy jego zespół w 2017 r. podejmował w lidze Brighton. Mecz zakończył się wynikiem 5:1, więc pomysł zadziałał. Gini może wystąpić właściwie wszędzie. I to z naprawdę dobrym skutkiem. A to sprawia, że jest zawodnikiem-marzeniem niemal każdego trenera na świecie. Taki “utility man” to prawdziwy skarb.
Dodatkowo holenderski as ma też smykałkę do strzelania goli w naprawdę ważnych momentach. Wspomnieliśmy już o jego skromnym dorobku bramkowym w barwach “The Reds”. Pora, aby mu się przyjrzeć. Pięć ze swoich trafień (czyli ponad 1/4) zdobył w konfrontacjach z klubami angielskiej “Top Six”. Kolejne pięć w Lidze Mistrzów, z tego trzy na etapie półfinału (przeciwko Romie i dublet z pamiętnego 4:0 z “Barcą”). Osiem razy pokonywał bramkarza, otwierając wynik meczu, a zatem strzelając niesamowicie istotne bramki. Może i nie pokonuje golkiperów często, ale “The Reds” zawdzięczają mu naprawdę wiele punktów, które często zapewniał w kluczowych meczach.
Może i Holender to nie wirtuoz, ale okazuje się naprawdę przydatny, gdy gra toczy się o wysoką stawkę. On po prostu lubi znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Nawet jeśli, jak ma to miejsce na Anfield, występuje raczej w roli “wyrobnika”, pracującego, aby koledzy z zespołu mogli spokojnie rozwinąć skrzydła.

Jest rozwiązanie

Trudno spodziewać się tego, że Klopp zrezygnuje ze swojego 4-3-3, które przyniosło mu wielkie sukcesy na Merseyside. W obliczu przyjścia Thiago ktoś z tercetu Wijnaldum-Fabinho-Henderson powinien więc stracić miejsce w składzie. Ale transfer byłej gwiazdy Bayernu otwiera nowe możliwości. Po pierwsze, po odejściu Dejana Lovrena, w kadrze pierwszego zespołu 19-krotnych mistrzów Anglii mamy zaledwie trzech nominalnych środkowych obrońców. Tę lukę może załatać Fabinho. Taki manewr oglądaliśmy już w spotkaniu z Chelsea, z powodu nieobecności Joe Gomeza i Joela Matipa. Trzeba przyznać, że eks-gracz Monaco wyglądał naprawdę dobrze. Nie pozwolił Timo Wernerowi na rozwinięcie skrzydeł w ofensywie. Zdał egzamin.
Niemiecki szkoleniowiec w poprzednich latach przesuwał już defensywnego pomocnika do linii obrony, więc nie mówimy o całkowitej nowości. Thiago może zatem po prostu zająć jego miejsce i dyrygować zespołem z pozycji najbardziej cofniętego zawodnika środka pola, jak to miał w zwyczaju w Bayernie. Jeśli ktoś uważa, że dni Wijnalduma na Anfield są policzone, to z pewnością jest w błędzie. Holender może służyć zarówno jako energiczny zmiennik, jak i zawodnik, który posiada umiejętności, aby spokojnie wyjść w podstawowej jedenastce. Jego zdyscyplinowanie i wszechstronność sprawiają, że bez cienia wątpliwości menedżer nieraz mu zaufa.
Wychowanek Feyenoordu to gracz szalenie efektywny, ale często niedoceniany. Chociaż nie wybitny, to w odpowiednim systemie może okazać się bardzo produktywny. I tak właśnie postrzegają go na Anfield. Od momentu, w którym zawitał do Miasta Beatlesów, tylko Roberto Firmino zagrał w większej liczbie meczów od niego. Klopp ma jasno określoną rolę dla każdego ze swoich podopiecznych i najlepiej wie, kiedy którego z nich potrzebuje. Jeśli 29-latek został w Liverpoolu, to po prostu musi mu być potrzebny.
Thiago to gwarancja jakości. Z miejsca powinien stać się jednym z najlepszych pomocników ligi. A Wijnaldum wcale nie musi być ofiarą przybycia Hiszpana, choć niedługo wygasa mu kontrakt i Ronald Koeman pewnie nie odpuści tematu jego pozyskania na Camp Nou. Juergen Klopp na pewno ma pomysł na ułożenie zespołu z “Ginim” w składzie. A Holender chyba nigdy go nie zawiódł.

Przeczytaj również