Trener Lecha Poznań, John van den Brom: Mam swoje powody, dlaczego Joao Amaral grał tak mało [NASZ WYWIAD]

Trener Lecha Poznań, John van den Brom: Mam swoje powody, dlaczego Joao Amaral grał tak mało [NASZ WYWIAD]
Paweł Jaskółka/Press Focus
John van den Brom w szczerej rozmowie z Meczykami. Trener Lecha Poznań zdradza swój pogląd na kilka historii, o które nie zawsze można było zapytać w trakcie niezwykle intensywnej rundy. Opowiada o Polsce i Poznaniu, najtrudniejszych momentach w Lechu czy wykorzystaniu pucharowego doświadczenia. Holender dzieli się też opiniami na temat kilku piłkarzy i zdradza, czy chce kiedyś pracować z kadrą narodową. Zapraszamy.
DAWID DOBRASZ: Rozmowę zacznę od tego, że w zeszły weekend odebrał pan nagrodę dla Lecha Poznań za "drużynę roku" na Gali Tygodnika Piłka Nożna. To była pana pierwsza tego typu impreza w naszym kraju. Jakie są pana odczucia po odbiorze nagrody i tym evencie?
Dalsza część tekstu pod wideo
JOHN VAN DEN BROM: Tak, to była bardzo fajna i miła dla mnie impreza. Wyglądało to dość podobnie, jak bywałem wcześniej tego typu eventach w Belgii. Takie wydarzenia zawsze są miłe dla laureatów, a dodatkowo w jednym miejscu spotykają się wszyscy najważniejsi ludzie polskiego futbolu. Co prawda nie znałem zbyt wielu osób, ale dobrze spędziłem czas wspólnie z Tomaszem Rząsą. Oczywiście, to było dodatkowo sympatyczne, bo mogłem odebrać nagrodę dla Lecha Poznań oraz porozmawiać z innymi laureatami na gali. Panowała dobra atmosfera.
Rozmawiał pan ze swoimi rywalami? Może z Markiem Papszunem?
Pogratulowałem mu nagrody trenera roku. Porozmawialiśmy trochę o sytuacji z wakatem na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Mieliśmy ciekawy stolik, bo było tam sporo agentów i kilku dziennikarzy...
Mieszka pan od ponad pół roku w Polsce. Jak w ogóle podoba się panu nasz kraj, nasze miasto?
Moje pierwsze odczucia odnośnie Poznania są bardzo dobre. Nie odbiega to zbyt bardzo od tego, jak sobie to wszystko wyobrażałem. Oczywiście głównym miejscem w mieście jest dla mnie stadion, gdzie pracuję. Boisko też jest dobre, a to jest dla mnie ważne. Miasto jest ładne, jest tu wszystko, czego potrzeba do życia. Żyje w świetnym apartamencie. Będąc tu, jestem bardzo szczęśliwy, nie tylko z pracy, ale też prywatnego życia. Moja żona często do mnie przyjeżdża.
Może coś jednak zaskoczyło? Ma pan swoje ulubione miejsca w Poznaniu?
Z Dennym (Lanzaatem - przyp. red.) sporo jemy w restauracjach, kiedy nie ma mojej żony. A macie tutaj sporo fajnych miejsc do zjedzenia, szczególnie w CityParku. Także w centrum. Lubię klimaty starych rynków, ale wasz obecnie jest w remoncie. Kiedy mamy czas, to spacerujemy po mieście i poznajemy je. Jest tutaj też sporo centrum handlowych. Jest dobrze.
Kibice, atmosfera?
Wiedziałem, czego się spodziewam, bo oglądałem kilka materiałów z meczów przed przyjściem do Poznania. Widziałem wtedy fanów i byli wspaniali. Teraz jestem tutaj i mieliśmy ciężki start w ten sezon, ale ostatecznie atmosfera na stadionie była dla nas bardzo dobra. Ja jednak zwracam uwagę na to, ilu naszych fanów jeździ na wyjazdy. To dla mnie jest coś nowego.
Widzi pan tu różnice na bazie swoich poprzednich doświadczeń w pracy?
Ostatni mecz przed przerwą zimową graliśmy w Białymstoku... Kiedy zobaczyłem, ilu naszych fanów tam przyjechało. Czułem się, jakbyśmy grali w domu, a to było bardzo daleko od Poznania. To chyba jeden z najdalszych wyjazdów. Może jeszcze Mielec i Kraków. Kiedy widzisz tylu swoich kibiców, nawet w innym kraju, jak w Wiedniu, to jest bardzo miłe i pomaga.
Dla pana te pierwsze pół roku to nowy kraj, liga, klub. Nie znał pan nic. Czy teraz tą zdobytą już wiedzę będzie można przełożyć na lepszą pracę z zespołem na wiosnę?
Oczywiście. Teraz mam też doświadczenie pierwszej rundy. Znam też zespół. Nie tylko chodzi o mnie, bo sztab też wie, czego oczekuje i jak wspólnie pracujemy. Zagraliśmy też już z każdym rywali, a ta wiedza przyda się przy spotkaniach rewanżowych na wiosnę. Myślę, że dla nas najważniejsze jest to, że jesteśmy w pełni gotowi i nie mamy większych problemów przed wznowieniem rozgrywek. Każdy też coraz bardziej rozumie, jak chcemy grać. Pracowaliśmy nad tym zimą. To wręcz normalne, że powinniśmy być jeszcze lepsi niż jesienią.
Kibice wręcz tego oczekują.
I ja uważam tak samo. Już w meczach sparingowych widziałem odpowiednią intensywność. Oni wiedzą, że tego od nich wymagam. Jesteśmy gotowi na drugą rundę i zobaczymy w piątek, jak wyjdzie. Wreszcie mieliśmy też czas spokojnie potrenować i to też powinno się przełożyć na naszą postawę i co osiągniemy.
Kiedy przyszedł pan do Poznania, to tego czasu zbyt wiele nie było.
Tak, to było szalone, wręcz niedorzeczne... (trener spogląda na ścianę z kalendarzem w swoim pokoju treningowym). Trening, wyjazd, mecz...
Przerw na tej tablicy jest bardzo mało.
Tak, czerwonego koloru (na tablicy-kalendarzu na czerwono napisane było "off" w wolne dni - przyp.red.). Patrząc z perspektywy czasu, to było to bardzo interesujące wyzwanie. Także pod kątem rotacji i zarządzania grupą. Mamy na szczęście dużo jakości i mogliśmy to pokazać. Mam nadzieję, że przełożymy to na druga rundę.
John van den Brom
Dawid Dobrasz
Lech przed zatrudnieniem pana wskazywał, że kluczem w wyborze nowego trenera ma być doświadczenie w europejskich pucharach. Pan je miał. Chciałbym zapytać, jak pan właśnie mógł wykorzystać to doświadczenie w poprzedniej rundzie. Czy ono się przydało? Kiedy konkretnie mógł pan z niego skorzystać?
Doświadczenie w piłce jest bardzo ważne. I to nie tylko wśród trenerów, ale też i u zawodników...
W Polsce trenerzy w większości nie mają takiego doświadczenia w europejskich pucharach jak pan.
Pytanie jest jednak inne, jak sobie radzić w takiej sytuacji, gdzie tych meczów jest naprawdę dużo już na samym starcie? Ten ostatni okres w pewien sposób był jednak dla wszystkich nowy - mam tu na myśli zimowe mistrzostwa świata. Kiedy spotkaliśmy się na początku sezonu, to miałem pomysł, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Kluczem były właściwe rotacje, bo bez nich byśmy sobie nie poradzili. Tu najbardziej wykorzystałem doświadczenie - w rozmowach z piłkarzami. To trudne powiedzieć im: "Dawid, dzisiaj grasz, ale w niedzielę nie zagrasz". Mimo że w czwartek pokazałeś się z bardzo dobrej strony. Piłkarz nie jest w stanie zagrać 32 meczów w niecałe pięć miesięcy. Na początku trudno było im to wytłumaczyć, bo każdy mówił, że czuje się dobrze i jest gotowy do gry. Później? Już to akceptowali i bardziej rozumieli moje wybory. Wtedy było to też łatwiejsze dla mnie. Ale też dla mnie było ważne, żeby robić to, co mówiłem piłkarzom. Bo jeśli powiedziałbym, że "nie grasz przez rotację", a potem znowu bez tłumaczenia nie znajdujesz się w składzie, to jest to potem trudne dla samego zawodnika. Dlatego musiałem tłumaczyć wszystko detalicznie. To jednak wyszło, ale mogłem to robić, bo miałem opcje do wyboru na poszczególne pozycje.
Piłkarze zatem panu teraz ufają?
Tak. Taką mam nadzieję (śmiech). Mówiłem na początku, że tak będzie, ale wiadomo, jak mogli odbierać to piłkarze, bo nie wiedzieli... jak ostatecznie będzie. To było bardzo trudne. Jednak też jestem otwartym człowiekiem. Otwartym na rozmowy.
Czyli tych rozmów było dużo?
Tak, oczywiście. Komunikacja w drużynie jest bardzo ważna. Mocno na to stawiam w mojej pracy i staram się budować z piłkarzami dobre relacje, bo potem oni ci też pomogą. Zawodnicy w zespole muszą czuć się komfortowo. Tak samo na treningu czy w szatni. Wtedy możesz zacząć pracować. Dla mnie to jednak normalne, nic nowego.
Co pan myślał po rewanżu z Karabachem? Że w Lechu będzie trudniej, niż pan myślał?
Rezultat w rewanżu? Katastrofa... W tamtym meczu drużyna się rozsypała. Nie byliśmy zorganizowani, kompaktowi... To spore rozczarowanie, ale na koniec przegrywasz 1:5, po 1:0 w pierwszym meczu. Dużo się nauczyliśmy po tamtym dwumeczu i to samo mogę powiedzieć o sobie. To było trudne. Można było tłumaczyć, że mamy problemy na środku obrony i tak dalej... Ale na koniec - przegraliśmy 1:5. Popełniliśmy sporo błędów. Jeśli je popełniasz, a zespół przeciwny je wykorzystuje, to przegrywasz.
No dobrze, ale nie pomyślał pan wtedy, czy ten projekt w ogóle ma sens?
Nie. Nigdy tak nie pomyślałem. Ponieważ wierzę w piłkarzy i dobrze o tym wiesz. Wierzyłem i wierzę w ten projekt. Tak jak mówiłem - to dla mnie samego było bardzo trudne. Wszyscy myśleliśmy, że spróbujemy powalczyć o Ligę Mistrzów. To był mój początkowy cel, jak tu przyszedłem. Każdy przecież chce grać w Lidze Mistrzów. Mówiłem to też piłkarzom. To byłoby coś wielkiego dla was, kibiców, całego klubu - także dla ciebie - jako dziennikarza.
No tak, ja też wolałbym jeździć na Ligę Mistrzów niż na Islandię. Akurat też mam pytanie o ten mecz. Pamiętam pana na lotnisku podczas powrotu. Widziałem załamanego człowieka. Rozmawialiśmy wtedy chwilę. Jak pan patrzy na ten moment z dzisiejszej perspektywy?
Po porażce zawsze jestem załamany. Zawsze. Nie akceptowałem tamtej przegranej, szczególnie patrząc na nas potencjał. Ale sam przyznasz, że po meczu mówiłem, że na 100 proc. awansujemy do następnej rundy.
Potwierdzam.
To był gówniany mecz. To piłka. Co tu dużo mówić. Okej, możemy iść w wymówki, że daleka podróż, Islandia, sztuczna murawa itd. Teraz znowu będziemy grać na sztucznej murawie z Bodo.
Ale to już jest po awansie z grupy, na wiosnę. Teraz porażka tam ma prawo się przydarzyć.
Od tamtego momentu jednak w drużynie sporo się zmieniło. Graliśmy coraz lepiej. Poznałem zespół, zespół poznał mnie. Dzisiaj mogę powiedzieć, że tamta perspektywa pozwala nam lepiej przygotować się do wyjazdowego meczu z Bodo. Jeszcze wracając. Myślę, że ten mecz na Islandii był cięższy niż Karabach. Trzeba też pamiętać, kim Karabach jest w europejskiej piłce i kto u nich gra. Rok w rok grają w fazach grupowych europejskich pucharów. Mają dużo jakości i nie można o tym zapomnieć.
Też inaczej ta wyjazdowa porażka w Azerbejdżanie wyglądała z perspektywy 1:0 w pierwszym meczu.
Zawsze możesz przegrać, ale nie 1:5. Taki wynik w Europie zabija cię od razu.
Mam taką opinię, że po awansie do fazy grupowej Ligi Konferencji coś w drużynie przeskoczyło. Grała z większą pewnością siebie, miała na sobie mniejszą presję. Czy coś takiego miało miejsce, czy zauważył pan podobne rzeczy po pokonaniu w dwumeczu Dudelange?
Mogę się zgodzić, ale też trzeba oddać, że wtedy pracowałem z zespołem już ok. 2,5 miesiąca. Jest w tym trochę prawdy, że po awansie do europejskich pucharów z drużyny zeszło ciśnienie. Nadal była presja, to jest normalne. Nawet powiedziałbym, że źle jest, gdy jej nie ma. Presja związana z awansem minęła, my weszliśmy do grupy i mogliśmy budować na tym zespół.
Dla mnie ten koment był kluczowy.
Dla mnie też. To było bardzo ważne. W lidze mieliśmy punkt po czterech meczach. Dopiero potem ruszyliśmy do odrabiania strat.
Uważałem, że gdyby pan nie awansował, to mogłoby pana już tutaj nie być.
To nie byłaby moja decyzja. Nigdy nie myślę w ten sposób i nie wiem, czy to byłaby prawda.
Okej, teraz nie ma tu już znaczenia. To zapytam tak. Z czego wynika, że w meczach europejskich pucharów Lech wygrał u siebie 6 na 7 meczów, a na wyjeździe ani razu?
Raczej patrzę całościowo, bo nie licząc Karabachu, zawsze awansowaliśmy do kolejnej rundy. Wyszliśmy też z grupy. Bardzo ważne jest też myślenie, że u siebie możesz wygrać z każdym. Tak samo ważne dla fanów. Nie zapominaj o tym. Fani byli dla nas niesamowitym wsparciem w meczach domowych. Na wyjazdach nie wygrywaliśmy, ale mieliśmy sporo remisów.
Na pewno można to analizować przez pryzmat podróży, bo nalataliście się w tym półroczu. Baku, Batumi, Islandia... A jaki był dla pana najtrudniejszy moment w Lechu do tej pory?
Hm... Nie było zbyt wiele takich momentów.
Może porażka z Rakowem? Tak rzucam.
Każda porażka jest zła i zawsze jestem podłamany. To wtedy trudny moment, ale o wiele trudniej jest, kiedy jesteś naprawdę rozczarowany postawą swoich piłkarzy. Kiedy czujesz i widziałeś, że nie dali z siebie wszystkiego na boisku. Trudne momenty są też wtedy, kiedy przegrywasz, a za dwa dni masz następny mecz i też na wyjeździe. Wtedy w głowie pojawiają się myśli, jak mamy się do niego dobrze przygotować. Jednak tego typu wyzwania są fajne. Po to się pracuje.
Podam taki przykład z Izraela. Po meczu mieliśmy następnego dnia odbyć trening, bo prosto po starciu pucharowym lecieliśmy na mecz z Górnikiem Zabrze, a drużyna była zmęczona po meczu z Hapoelem. Co zrobiliśmy? Poszliśmy na plażę i tam wykonaliśmy lekki trening. Było bardzo miło. Mówimy wtedy: robimy trening czy idziemy skorzystać z pogody i tam się trochę rozluźnić?
I to jest to doświadczenie z Europy, o którym mówiliśmy na początku.
Wiedzieliśmy, że mamy przed sobą lot i potem powrót do Katowic.
Muszę zapytać o piłkarzy...
Nie lubię rozmawiać na temat piłkarzy.
No ale muszę o kilka nazwisk zapytać. Czy Filip Bednarek jest pierwszym bramkarzem Lecha?
A co Ty myślisz?
Myślę, że będzie, ale ostatnio jak do Lecha przychodził bramkarz, to z miejsca stawał się pierwszym wyborem.
Po co ściągaliśmy nowego bramkarza? Nie byliśmy do końca usatysfakcjonowani postawą Artura Rudko. Dla tego Dominik będzie dla nas wsparciem i mamy teraz trzech solidnych bramkarzy do rywalizacji. Filip pokazał się z dobrej strony, szczególnie w meczach w pierwszej rundzie. Dominik ma dobre doświadczenie i także Artur wygląda ostatnio bardzo fajnie. Bedi ma za sobą dobrą rundę. Dla mnie decyzja przed piątkiem nie jest trudna.
Czy chce pan dokonać jakichś zmian w sztabie szkoleniowym?
Nie. Czemu pytasz?
Zdarzały się w Lechu wcześniej zmiany w sztabach szkoleniowych.
Zimą?
Nie, ale poznał pan już swoich współpracowników i dlatego z ciekawości zapytałem, a poprzednicy po jakimś okresie pracy dokonywali zmian.
Jestem bardzo zadowolony ze sztabu, jaki mam. Oni nauczyli się mnie, ja nauczyłem się ich. Oczywiście początek był dla mnie bardzo trudny, bo znałem tylko Tomasza Rząsę, a reszty musiałem się nauczyć. Teraz mamy już wypracowany model pracy i dobrze ze sobą współpracujemy.
Dlaczego w sparingach nie stawiał pan na Joao Amarala i wystawiał go na nieswoich pozycjach?
Mam swoje powody, ale nie chce ich zdradzać.
Jak się panu pracuje z polskimi mediami?
Dla mnie jest okej.
Widzi pan jakieś różnice pomiędzy Belgią lub Holandią w tym aspekcie?
Jedyne różnice to komunikacja. Chętnie porozmawiałbym z wami po polsku, ale nie umiem. Dlatego rozmawiamy po angielsku. Ciągle interesują was transfery.
Bo to się klika.
Dlatego że się klika, to pytacie.
Taka robota, ale mam kilka pytań jeszcze od kibiców. Sylwia Kijak pyta: Czy będzie pan częściej wystawiał w pierwszej jedenastce Afonso Sousę w rundzie wiosennej?
Na dzisiaj tego nie wiem, ale dla mnie Sousa to bardzo dobry piłkarz i wierzę, że będzie mógł nam jeszcze bardziej pomóc w rundzie rewanżowej. Jeśli nie gra, to rozmawiam z nim, ale mamy nie tylko Afonso, bo mamy sporo opcji na różne pozycje. Ale kiedy dostaje szansę, to pokazuje jakość. I to jest ważne. Bo właśnie wtedy to udowodnij i pokaż, co potrafisz. Czy na treningu, czy w meczu. Jeśli robisz wszystko dobrze i będziesz w dobrej formie, to nie ma trenera, który zostawi takiego piłkarza na ławce. Proszę mi uwierzyć. Wierzę w niego, ale cały czas się musi uczyć. Cały czas się adaptuje. Musi być też mocniejszy fizycznie. Jest bardzo dobrym piłkarzem. Z piłką? Wszystko może zrobić. Bardzo lubię takich piłkarzy.
Dla pana dzisiaj to bardziej "8" czy "10"?
Hmm... myślę, że bardziej "10", ale ze względu na swoje parametry fizyczne. Nie jest jeszcze gotowy do gry na "8", tam musisz dać nieco więcej. On o tym wie, bo sporo z nim o tym rozmawiałem. To nic specjalnego. Ale dajcie mu trochę czasu. Jest młody, przybył do nowego kraju. Jeśli będzie gotowy, to pokaże swoją jakość.
Ma pan Twittera. Korzysta pan z niego?
Nie, bardzo rzadko.
Uczy się pan coś polskiego?
Kilka słówek... złych, dobrych, ale to trudny język.
Kuba Wójcik zapytał, czy widzi się pan w przyszłości w roli selekcjonera reprezentacji narodowej?
Może... Nie wykluczam i nie mówię nie, ale lubię codzienną pracę z zespołem. Lubię być na boisku każdego dnia.
I na koniec ode mnie. Co będzie sukcesem w kolejnych sześciu miesiącach?
Zostać mistrzem.
Mistrzem? Ale polski czy zdobyć Ligę Konferencji?
Pytasz, to odpowiadam. To i to. Czemu nie?
(śmiech) Ale na dzisiaj to mało realne.
Nic nie jest w życiu proste.
***
Więcej o sytuacji w Lechu Poznań mówiliśmy w nowym odcinku programu "Poznań vs Warszawa" na naszym kanale Youtube. Zapraszamy.

Przeczytaj również