Trzy lata temu nikt go tam nie znał, teraz jest podporą kadry narodowej. Wyjątkowy piłkarz wyjątkowego klubu

Trzy lata temu nikt go tam nie znał, teraz jest podporą kadry narodowej. Wyjątkowy piłkarz wyjątkowego klubu
własne/official website fc st pauli
W dniach i godzinach poprzedzających jego debiut w reprezentacji Walii trzy lata temu, James Lawrence uczył się na pamięć słów narodowego hymnu niemal przy każdej okazji. Kiedy telewizyjne kamery zostały skierowane na śpiewającą walijską pieśń wyjściową jedenastkę przed meczem w Tiranie, nie pomylił zatem żadnej sylaby.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
- Kiedy tylko prowadziłem samochód, w autobusie czy w samolocie w drodze na mecz, miałem go na słuchawkach - mówił Lawrence. - Wielu chłopaków wiedziało, że ćwiczę, a niektórzy zapytali nawet: “czy możesz pomóc też nam?”
Kilka dni wcześniej Lawrence, który zamieszkał w jednym pokoju z obecnym skrzydłowym Manchesteru United, Danielem Jamesem, stanął przed nowymi kolegami z drużyny w bazie reprezentacji w Vale Resort w pobliżu Cardiff w celu, jak przystało na debiutanta, przywitania się z zespołem i zaśpiewania tzw. “inicjacyjnej” piosenki. Postawił na utwór pt. “Budapeszt” George’a Ezry. Zanim dołączył wtedy do kadry, nigdy nie postawił nogi na terenie Walii. Lawrence wykorzystał szansę, ostatnio siejąc zagrożenie podczas wygranego spotkania z Czechami w marcu, ale tak naprawdę to jego ojciec, Steve - architekt, który pomógł zaprojektować znajdujący się w samym centrum klubowego ośrodka treningowego budynek akademii Ajaxu, słynnej “De Toekomst” (“szkoły przyszłości”) - położył fundament pod powołanie syna do reprezentacji.
Steve wysyłał listy do Walijskiego Związku Piłki Nożnej, kiedy jego syn, trenowany przez Dennisa Bergkampa, trafił do Akademii Ajaxu z AFC Haarlem. Kontakt ponowił w okresie jego występów w Sparcie Rotterdam oraz RKC Waalwijk, prosząc nawet dyrektora wykonawczego tego ostatniego klubu o materiał filmowy do przesłania walijskiej federacji.
Sześć dni po tym, jak Lawrence junior zamienił słowacki AS Trenczyn na belgijski Anderlecht, Steve zadzwonił do Marka Evansa, odpowiedzialnego w Walijskim Związku Piłki Nożnej za sprawy międzynarodowe odbiorcę comiesięcznych wiadomości mailowych, ze szczegółami opisującymi postępy Jamesa. Kilka tygodni później jeden z asystentów selekcjonera Ryana Giggsa, Albert Stuivenberg, był na trybunach, kiedy Lawrence - opanowany, lewonożny środkowy obrońca - zagrał w Lidze Europy przeciwko Fenerbahce. Za miesiąc miał otrzymać pierwsze powołanie.
Ówczesny 26-latek był nieznany niemal każdej osobie spoza murów walijskiej federacji. I to do tego stopnia, że tamtejsi kibice zaczęli wymyślać na jego temat własne fakty: od prozaicznych do absurdalnych. Według jednego z tych ostatnich, uzyskano zgodę na postawienie pomnika jego babci, Jill, dzięki której był on uprawniony do gry dla Walii, w jej rodzinnej miejscowości o nazwie Haverfordwest na wybrzeżu Pembrokeshire.
- Były mocno naciągane - z uśmiechem przyznał Lawrence. - Na pewno przyjemnie mi się jednak je czytało. Tak to już jest, kiedy jest się nową, nieznaną osobą w pewnych kręgach.
To była niekonwencjonalna podróż do finałów mistrzostw Europy. Lawrence urodził się w miasteczku Henley-on-Thames w hrabstwie Oxford, gdzie nadal rezyduje większość jego rodziny. Grał w tej samej drużynie do lat 9, co Harry Kane w Arsenalu, zanim spędził rok w Queens Park Rangers. Później był na testach w Tottenhamie, Fulham, Brentford i Wycombe. W wieku 16 lat przeprowadził się jednak do Amsterdamu, gdzie pracowała jego mama, Lynne, z zawodu nauczycielka. Ojciec Steve zbadał grunt w holenderskich klubach i dostał jedną odpowiedź. Pochodziła ona od Haarlem, gdzie dyrektorem akademii był obecny skaut Manchesteru United, Rene Moonen.
Przeprowadzka do Haarlem pozwoliła również “pokonać” zjawisko wieku relatywnego, które Steve badał, od kiedy jego synowi podziękowano w 2003 roku w Arsenalu. Według badań, zawodników urodzonych pod koniec roku było w wielu dyscyplinach sportu najmniej. Praca naukowa zatytułowana “Sukces w hokeju a wskaźnik urodzeń: zjawisko wieku relatywnego” wzmogła jego zainteresowanie. Urodzony w sierpniu James Lawrence był często najmłodszy w jakiejkolwiek grupie wiekowej w Anglii.
- Przeprowadzka do Holandii dała Jamesowi dodatkowe cztery miesiące, ponieważ w Europie najstarszy zawodnik w roczniku przyszedł na świat 1 stycznia, nie 1 września - tłumaczył Steve. - Według angielskiego systemu, urodził się on w 12., a nie 8. miesiącu roku szkolnego. Miał małą przewagę. Kto wie, może to zrobiło różnicę?
W Ajaxie, Lawrence zaprzyjaźnił się z Christianem Eriksenem, który wprowadził się do tego samego kompleksu mieszkalnego w Stadionplein, naprzeciwko Stadionu Olimpijskiego. Razem spędzali godziny, grając małymi piłeczkami nożnymi w basenie i jedząc posiłki, zwłaszcza kiedy na stole pojawiało się popisowe danie Steve’a, czyli chili z mięsem.
- Było chyba jego ulubionym - powiedział James. - Zwykł wysyłać do mnie SMS-a i pytać, co było na kolację. Dopiero wtedy decydował, czy przychodzi czy nie. Christian błyskawicznie uczył się języka holenderskiego. To było niesamowite. Już po sześciu miesiącach posługiwał się nim płynnie. Wzajemnie sobie pomagaliśmy.
Lawrence sam wypowiada się z elokwencją, a jego inteligencja miała urzec Giggsa podczas pierwszego zgrupowania reprezentacji. Podczas pobytu w Amsterdamie musiał on poddać się operacji serca po tym, jak zdiagnozowano u niego tachykardię. Ukończył też studia magisterskie na kierunku zarządzania międzynarodowym biznesem sportowym w Instytucie Cruyffa, a także pełnił rolę wolontariusza w Fundacji Johana Cruyffa, która organizuje zajęcia sportowe dla dzieci z poszkodowanych rodzin. Jako dziecko, wraz ze starszym bratem Tomem nauczyli się również gry na skrzypcach metodą “Suzuki”. Czasami występowali w duecie i zagrali nawet w orkiestrze w słynnym Royal Albert Hall w Londynie.
- Jestem pewien, że gdybym wziął dziś skrzypce do ręki, potrafiłbym zagrać coś, co przypominałoby melodię - przyznał. - Ćwiczyłem przez blisko osiem lat.
Lawrence mówi płynnie po holendersku, trochę po francusku i hiszpańsku, rozumie język słowacki dzięki czterem latom spędzonym w Trenczynie, gdzie rozegrał dobry mecz przeciwko Robinowi van Persiemu, a także uczy się niemieckiego od czasu związania się z St. Pauli. Zainspirowany serialem pt. “Gambit królowej”, wrócił też do gry w szachy, zazwyczaj wygrywając online ze swoim ojcem oraz pojedynkując się ze swoimi kolegami z drużyny w turnieju. O tytuł wewnątrz klubu 2. Bundesligi walczy m.in. z prawym obrońcą Luca-Milanem Zanderem.
- Mamy szachownicę w szatni, zapewne jako pierwszy klub piłkarski w historii - ze śmiechem zaznaczył Lawrence.
Steve wygłosił tymczasem prelekcje w siedzibie UEFA w Nyonie czy na konferencji Soccerex oraz przedstawił pracę na temat zjawiska wieku relatywnego w Atenach. Wymyślił zasadę średniego wieku drużyny, dopuszczającego tworzenie grup zróżnicowanych wiekowo, zamiast zgodnie z tradycyjnie przyjętymi rocznikami. Testują ją Holenderski Związek Piłki Nożnej oraz Stoke City.
- Zazwyczaj najstarszych ocenia się najwyżej, a najmłodszych traktuje jako irytujących, pomimo faktu, że są oni tak naprawdę o rok młodsi - powiedział Steve. - Życie nie powinno zależeć od orientacji seksualnej, rasy, koloru skóry, religii ani wieku. Zwłaszcza sport powinna cechować sprawiedliwość.
***
Ben Fisher pisze dla dziennika The Guardian.
Obserwujcie go na Twitterze @benfisherj
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ

Przeczytaj również