Turniejowe deja vu Błaszczykowskiego. Na co dziś stać Kubę?

Turniejowe deja vu Błaszczykowskiego. Na co dziś stać Kubę?
Tomasz Bidermann / Shutterstock.com
Od EURO 2016 minęły już 2 lata, a historia skrzydłowego naszej kadry zatoczyła koło. W sezonie poprzedzającym mistrzostwa Europy we Francji, ówczesny zawodnik Fiorentiny spędził na boiskach Serie A i Ligi Europy 1007 minut. W obecnym (w Bundeslidze i w Pucharze Niemiec) zaliczył ich jeszcze mniej - 709.
W jaki sposób by tego nie policzyć, w jaki sposób by tego nie podzielić, prawda dla Kuby jest bardzo brutalna. 24 miesiące temu na ME pojechał zawodnik, który „minutowo” zaliczył niewiele ponad 11 występów. Na mundial pomocnik jedzie jeszcze mniej przygotowany. W końcu 709 minut to mniej niż 8 pełnych meczów…
Dalsza część tekstu pod wideo

Z biegiem lat coraz gorzej

Sezon 17/18 jest piątym z rzędu (!), w którym Błaszczykowskiego męczą kontuzje. Problemy mięśniowe, problemy z plecami, problemy z infekcjami, z kolanem, grypy, naderwanie włókien, zerwanie włókien… można by wymieniać w nieskończoność. Nasz etatowy reprezentant ma 32 lata, a lekarzy odwiedził w życiu więcej niż tabun leciwych staruszek. Wyeksploatowany do cna, w ciągu ostatnich pięciu sezonów tylko raz udało mu się rozegrać więcej niż 20 spotkań ligowych.
Tak czy siak, Kuba talent miał zawsze ponadprzeciętny. Niejeden fan umiejętności piłkarza Wolfsburga zadawał sobie pytanie: gdyby nie kontuzje, gdzie grałby teraz Błaszczykowski? Myślę że tam, gdzie był zanim zaczęły się jego problemy zdrowotne. Czyli na samym szczycie.

Wielkie serce, wielki talent

Polska piłka poznała wychowanka Rakowa Częstochowa w słynnym dwumeczu z Panathinaikosem Ateny (a właściwie jego pierwszej części), w którym piłkarzom Wisły Kraków zabrakło 5 minut do upragnionego awansu do Ligi Mistrzów.
Jerzy Engel wystawił go na prawej obronie, a występ młodzika przyćmił grę pozostałych zawodników „Białej Gwiazdy”: Dudki, Frankowskiego, Zieńczuka, Uche, Głowackiego.
Serce się kraje, jak człowiek przypomina sobie ten mecz. Nigdy w nowoczesnej historii krakowianie nie byli tak blisko upragnionego sukcesu. I jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że to właśnie wtedy „Błaszczu” wypłynął w Wiśle. Wypłynął w sposób mocno dramatyczny - po meczu okazało się, że w lewej stopie pękła kość.
Błaszczykowski oczarował publikę i pokonał „Wszechateńskich”, grając z kontuzją przy której normalny człowiek nie może chodzić! To był znak, że w polskim futbolu pojawił się ktoś niezwykły, z niewiarygodnie wielkim sercem do gry i gotowy do łamania wszelkich barier.

Kapitan bez opaski

Kiedy Kuba pierwszy raz w życiu założył opaskę kapitana kadry nie myślał, że zostanie nim do końca reprezentacyjnej kariery. Fizyczne przejęcie jej przez Lewandowskiego (Błaszczykowski był wówczas kontuzjowany przez prawie rok, po powrocie do zdrowia opaski nie odzyskał) nie miało żadnego znaczenia. Kuba kapitanem jest zawsze i wszędzie, niezależnie czy na boisku jest napastnik Bayernu czy go nie ma.
Oczywiście przekazanie opaski miało swój symboliczny podtekst oraz przyniosło kapitalny efekt w postaci przebudzenia RL9 dla kadry. Jeśli futbol dopuszczałby możliwość „kapitanowania” przez dwóch zawodników, to „Błaszczu” i „Lewy”są do tego idealnymi kandydatami. Ale to i tak Kuba powinien być tym „pierwszym” kapitanem.

Zawsze na poziomie

Wszystkim kibicom, którzy od czasu EURO 2016 kibicują Polsce przypominam, że jeszcze nie tak dawno (za „świetlanych” czasów Smudy i Fornalika) dostawaliśmy regularne lanie od takich futbolowych tuzów jak Ukraina, Irlandia czy Estonia. A remisy z Mołdawią czy Czarnogórą były traktowane jako mecze „bardzo dobre, ale czegoś w nich zabrakło”.
Katorżnicza przyjemność masochisty - tak można było nazwać kibicowanie kadrze w tamtym okresie. Najlepszym sposobem byłoby usunięcie tego czasu z historii polskiej piłki nożnej, ale jak niestety wiemy jest to niemożliwe. Całe szczęście, że niepoprawny optymista również w erze mroku znajdzie światełko w tunelu.
I to światełko usilnie próbowało przez tą ciemność się przedrzeć, dać kibicowi chwilę wytchnienia. No i trzeba przyznać, nomen omen, że mu się to udało. Jakub Błaszczykowski za Fornalika był najlepszym strzelcem polskiej kadry, za czasów Smudy strzelił 8 bramek, ustępując tylko Lewandowskiemu. Jednak statystyki to nie wszystko.
Kuba był jedynym graczem, który potrafił wziąć się na siebie odpowiedzialność za cały zespół. Kiedy kadrze nie szło, robił swoje. Tu wrzucił, tam strzelił, gdzie indziej przetrzymał piłkę. Dwa zdobyte punkty na EURO 2012 to zasługa właśnie skrzydłowego Wolfsburga, który w meczu z Grecją asystował, a w spotkaniu z Rosją zdobył bramkę na wagę remisu.

Historia kołem się toczy

Reprezentacja Polski rośnie w siłę, pojawiają się nowe gwiazdy, a wyniki nareszcie są takie, o jakich wcześniej mogliśmy tylko śnić. Nawałka rozsypał wszystkie klocki po wcześniejszych selekcjonerach, większość powymieniał, dołożył trochę swoich. Ale element „Jakub Błaszczykowski” dalej jest centralnym fragmentem misternej układanki.
Jest w tym pewna niesprawiedliwość, którą zauważa niewielu. Selekcjoner w kółko powtarzał, że aby być powoływanym do kadry, należy grać w klubie. Z tego tytułu z reprezentacji odpadali m.in. Szukała czy na pewien czas nawet Krychowiak. Jeśli ta zasada może kogoś nie dotyczyć, to na pewno Kuby (no i „Lewego”) .
To odstępstwo od reguły w jedynym akceptowalnym przypadku. Wątpliwości związane z formą i zdrowiem skrzydłowego przeżywaliśmy już przed poprzednimi mistrzostwami. Może nawet zastanawialiśmy się czy Błaszczykowski jest w stanie wytrzymać taką dawkę meczów w tak krótkim czasie. I co? Kuba nie odpowiadał słowami. Kuba odpowiadał bramkami i asystami.

Czekamy na więcej!

Na co dziś stać Jakuba Błaszczykowskiego? Odpowiadam: na wszystko! Choćby nie grał cały sezon, naderwał mięśnie i połamał nogi, on nie cofnie się przed niczym. Jeśli zagra choć minutę w sparingu z Litwą, mecz otwarcia z Senegalem będzie jego setnym występem z orzełkiem na piersi. Ja wiem, że na boiskach w Rosji nie raz usłyszymy gromkim głosem tysięcy kibicowskich głosów „BŁASZCZYKOOOWSKI!!!!” Dlaczego? Bo nie gra nogami, on gra sercem.
Adrian Jankowski
Redakcja meczyki.pl
Adrian Jankowski12 Jun 2018 · 15:41
Źródło: wlasne

Przeczytaj również