W kadrze nie łapie się do składu, w Liverpoolu robi błąd za błędem. "Gra w obronie na poziomie Championship"

W kadrze nie łapie się do składu, w Liverpoolu robi błąd za błędem. "Gra w obronie na poziomie Championship"
Saolab Press / Shutterstock.com
To nie jest dobry czas Trenta Alexandra-Arnolda. Anglik ma za sobą serię słabych występów w Liverpoolu, a na dodatek nie łapie się do składu reprezentacji Anglii. Selekcjoner Gareth Southgate nie gryzie się w język.
O Trencie Alexandrze-Arnoldzie dawno nie było tak głośno, jak po wrześniowym meczu Ligi Mistrzów z Napoli. Pod Wezuwiuszem wszyscy podopieczni Juergena Kloppa zostali zwęgleni przez doskonale funkcjonujący kolektyw Luciano Spallettiego. Szczególną uwagę obserwatorów przykuły zachowania wychowanka Liverpoolu, który zrobił wszystko, aby ułatwiać neapolitańczykom zdobywanie kolejnych bramek. Gdyby trzeba było zilustrować słownikową definicję piłkarskiego sabotażu, wystarczyłoby pokazać grę Alexandra-Arnolda na Stadio Diego Armando Maradona.
Dalsza część tekstu pod wideo

Passa wpadek

- W defensywie to był upokarzający mecz dla Liverpoolu. Jako trener nie możesz akceptować, kiedy twoi piłkarze nie wykazują chęci, kiedy nie biegają. Przy akcji bramkowej Joe Gomez popełnił błąd, ale Trent musiał pomóc koledze i pobiec za rywalem, a tego nie zrobił - powiedział Rio Ferdinand na antenie “BT Sport”, analizując klęskę Liverpoolu w Neapolu.
- To nie do zaakceptowania. Klopp musi coś zrobić z Trentem, jeśli to oznacza, że trzeba go posadzić na ławce rezerwowych, to powinien się na to zdecydować. Takie zachowania w piłce są niedopuszczalne. Profesjonalny piłkarz nie może sobie chodzić po boisku - wtórował na łamach “ESPN” Steve Nicol, były zawodnik “The Reds”.
W przypadku Trenta największy problem polega na tym, że mecz z Napoli, chociaż wybitnie nieudany, nie był żadnym wypadkiem przy pracy. Każdemu piłkarzowi może zdarzyć się słabszy dzień, ale u Alexandra-Arnolda nie mówimy o jednym gorszym spotkaniu, tylko o passie ciągnącej się tygodniami. Poza wygraną 9:0 z Bournemouth boczny defensor praktycznie każdym swoim występem w tym sezonie udowadniał, że obecnie coś jest z nim nie tak.
Obserwując reprezentanta Anglii, trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z piłkarzem, któremu właściwie nie chce się grać. Trent w wielu akcjach jest ospały, nieobecny, brakuje mu woli walki. Apatię 23-latka brutalnie wykorzystują kolejni rywale Liverpoolu. Alexander-Arnold stał się łatwym celem, ponieważ jego mowa ciała stanowi zaproszenie dla wszystkich przeciwników, którzy chcą jedynie jak najszybciej dostać się pod bramkę Alissona Beckera. Zawodnik z numerem 66 niespecjalnie im w tym wszystkim przeszkadza.

Punkt krytyczny

- Liverpool jest kompletnie pogubiony w defensywie, zwłaszcza na prawej stronie. Trent rozegrał prawdopodobnie najgorsze minuty w swojej karierze. Gra "The Reds" w defensywie jest szokująco słaba - ocenił Jamie Carragher na antenie "Sky Sports" przy okazji porażki Liverpoolu z Manchesterem United.
W “Bitwie o Anglię” ponad połowa ataków “Czerwonych Diabłów” szła stroną Alexandra-Arnolda. Zdarzały się momenty, kiedy na jednym skrzydle znajdowali się zarówno Jadon Sancho, jak i Marcus Rashford, ponieważ wiedzieli, że flanka ta pozostaje niemal kompletnie niekryta. W meczu o Tarczę Wspólnoty gol dla Manchesteru City padł po tym, jak Trent wyłączył się z akcji. W pierwszej kolejce Premier League Fulham urwało punkt wicemistrzom Anglii, dzięki Aleksandarowi Mitroviciowi, który zdemolował prawego obrońcę w bezpośrednim pojedynku.
W Polsce do klasyki przeszedł cytat: “Grajcie na Wawrzyniaka, on jest cienki”. Z zachowaniem wszelkich proporcji trzeba przyznać, że w Anglii powoli większość trenerów przed meczami z Liverpoolem nastawia swoich piłkarzy, aby grali na Trenta. Trudno, żeby było inaczej, jeśli mówimy o zawodniku, który według portalu “fbref.com” znajduje się w 10% najgorszych obrońców w Europie pod kątem statystyk wygranych pojedynków główkowych (tylko 0,48 na mecz), wybić (średnio 1,19), zablokowanych piłek (1,16) i skoków pressingowych (8,85).
- Uwielbiam ofensywne umiejętności Trenta, ale jego gra w obronie to poziom Championship - stwierdził Frank Leboeuf na łamach "Journal Dimanche".
Cyfryzacja futbolu znajduje się obecnie na takim poziomie, że do wszystkich statystyk, nawet tych jeszcze dokładniejszych, dostęp ma każdy analityk w Premier League. Każdy widzi zatem, że Trent jest piętą achillesową defensywy Liverpoolu, a liczby tylko to potwierdzają. Jego stroną idzie, a momentami wręcz sunie prawie 60% ataków przeciwnych drużyn. O Angliku głośno zrobiło się po meczu z Napoli, ponieważ Włosi poszli o krok dalej i właściwie każdy ofensywny zryw opierali na punktowaniu prawej obrony “The Reds”. W efekcie Chwicza Kwaracchelia zanotował kolejny wybitny występ, a TAA stał się obiektem powszechnej szydery.

Holistyczny regres

Warto podkreślić, że Trent nigdy nie był uważany za skałę w defensywie. Bieżący sezon stanowi apogeum jego przeciętności w tym aspekcie, jednak już w minionych latach uwidoczniły się mankamenty wychowanka Liverpoolu. Przede wszystkim ma on gigantyczny kłopot z odpowiednim trzymaniem pozycji. Mijają lata, a Anglik nadal nie wyrobił w swojej grze odpowiednich nawyków.
W poprzednich sezonach wszystkie defensywne błędy Alexander-Arnold tuszował poczynaniami w ataku. Sęk w tym, że aktualnie po obu stronach boiska 23-latek zawodzi, więc jego pomyłki w grze obronnej są bardziej zauważalne. Kiedyś TAA mógł zgubić krycie, zapomnieć o powrocie za rywalem, ale po chwili dorzucał asystę albo dwie i koniec końców stawał się bohaterem “The Reds”. Teraz już nie jest tak kolorowo. W 30 ostatnich meczach zaliczył tylko trzy asysty. To mierne liczby, biorąc pod uwagę, że potrafił on kończyć sezon z dwucyfrowymi zdobyczami po stronie otwierających podań. Statystyki potwierdzają, że 23-latek przeżywa kryzys. Według danych portalu “Opta” względem poprzedniego sezonu zanotował on spadek pod kątem wykreowanych szans (2,42 teraz do 2,84 na mecz w poprzednich rozgrywkach), celności zagrań (76,6 do 78,1) oraz oczekiwanych asyst (0,13 xA do 0,35). Spadki te mogą wydawać się nieznaczne, ale na tym poziomie każdy regres sprawia, że z zawodnika powszechnie uznawanego za ścisłą czołówkę przemieniasz się w średniaka.
- Ludzie ciągle powtarzają, że Trent jest lepszy od Reece'a Jamesa i Kyle'a Walkera. Absolutnie nie. W ofensywie postawiłbym na Trenta ze względu na jego podania, umiejętność dystrybucji piłki, ale spójrzmy na grę w obronie. James potrafił kompletnie wyłączyć Sona z gry w derbach. Trent jest najgorszym elementem defensywy Liverpoolu. Piłkarze Manchesteru United grali na niego, bo wiedzieli, że to przyniesie im korzyści. Wszyscy rywale Liverpoolu wolą atakować lewą stroną z powodu Trenta - przyznał Darren Bent w rozmowie dla "Talksport.com".

W kadrze kłopot

O ile w Liverpoolu TAA nadal ma pewne miejsce w składzie, o tyle jego regres odbija się na pozycji w reprezentacji. Na prawej flance Anglicy mogą mówić o prawdziwej klęsce dobrobytu. Rosnąca konkurencja sprawia, że Alexander-Arnold może nie pojechać na wielką imprezę. Z ostatnich mistrzostw Europy wyeliminowała go kontuzja. Teraz nawet pełne zdrowie może nie wystarczyć, aby załapał się do kadry.
- Czuję, że na ten moment Kieran Trippier pod względem wszystkich aspektów gry jest przed Trentem. Sytuacja na prawej obronie jest jasna, rozmawiałem z zawodnikami i powiedziałem, na czym stoją, co muszą poprawić, a co robią dobrze - stwierdził Gareth Southgate po ostatnim zgrupowaniu.
Alexander-Arnold został powołany do reprezentacji, ale w dwóch ostatnich meczach nie pojawił się na murawie przez choćby sekundę. Cały mecz przeciwko Włochom przesiedział na ławce rezerwowych, a przy okazji starcia z Niemcami nawet nie załapał się do kadry meczowej. Z jednej strony decyzja selekcjonera mogła być niemałym zaskoczeniem. Z drugiej jednak “Synowie Albionu”, którzy generalnie znajdują się w tragicznej formie, ostatnie, czego jeszcze potrzebują, to obrońcę nie potrafiącego za bardzo bronić.

Zmęczenie materiału

Główna przyczyna kryzysu Trenta może być identyczna, co w przypadku diagnozowania ogólnych problemów Liverpoolu. Mowa tu po prostu o zmęczeniu. Naturalnie, Anglik nadal jest stosunkowo młodym zawodnikiem, jednak w ostatnich latach eksploatacja jego organizmu przybrała anormalny poziom. Alexander-Arnold właściwie od momentu debiutu w seniorskiej ekipie “The Reds” gra po około cztery tysiące minut na sezon. To ogromne liczby, które wynikają ze specyfiki kadry na Anfield. Podstawowy prawy obrońca tak naprawdę od wielu lat nie ma nominalnego zmiennika. Jeśli Juergen Klopp kiedykolwiek decyduje się dać Trentowi odpocząć, w składzie musi znaleźć się 36-letni James Milner.
W ostatnich tygodniach praktycznie cały skład Liverpoolu przypominał zbieraninę żywych trupów. Ewidentnie odczuwalny jest syndrom siódmego sezonu Kloppa, który w poprzednich klubach kończył się katastrofą i odejściem trenera. Na razie trudno podejrzewać włodarzy “The Reds” o chęć zwolnienia 55-latka. Pewne jest to, że zespół potrzebuje zmian i to w najbardziej newralgicznych punktach, a takim stała się prawa obrona. Alexander-Arnold nie może dłużej grać w każdym meczu po 90 minut, jeśli nie mają powtórzyć się kompromitujące występy na miarę tego z Napoli. Być może Anglik w ogóle nie powinien już grać na tej pozycji, aby zmaksymalizować jego walory.

Nowa twarz

- Powalę kogoś, jeśli ten będzie krytykował grę w defensywie Trenta. Ludzie, którzy to robią, nie znają się na futbolu - grzmiał Juergen Klopp na jednej z marcowych konferencji prasowych.
Trener może stawać murem za swoimi zawodnikami, ale nie zakrzywi on wszechobecnej rzeczywistości. Alexander-Arnold nie jest wybitnym bocznym obrońcą i trzeba to zaakceptować. Liverpool nie może dłużej polegać na zawodniku, który przez ponad pięć lat zawodowej kariery nie poczynił właściwie żadnego kroku naprzód pod kątem gry defensywnej.
Skoro indolencja Alexandra-Arnolda w obronie dotychczas była tuszowana jego poczynaniami w ataku, może warto pomyśleć o zmianie jego pozycji. Przypomnijmy, że w młodzieżowych drużynach Liverpoolu nie grał on na prawej obronie, ale w środku pola. To tam doskonalił swoją kreatywność i wizję gry, które pozwoliły mu notować hurtową liczbę asyst w drużynie Kloppa.
Na heatmapach Trenta widać, że kusi go gra bliżej środkowej strefy. Zapędy 23-latka stają się jednak problemem dla Liverpoolu, kiedy ten zapomina o powrocie na nominalne miejsce. Pomocnikom wybaczyć można odpuszczenie krycia, ale u obrońcy każda tego typu sytuacja kończy się tak, jak w przypadku meczu z Napoli. Może warto zatem przesunąć Arnolda wyżej, aby miał on za plecami kogoś, kto ubezpieczałby prawą flankę notorycznie nękaną przez rozpędzonych przeciwników.
Tego typu zabieg pozostaje jednak otwartą kwestią na przyszłość ze względu na braki w kadrze “The Reds”. Skoro Alexander-Arnold nie ma zmiennika, to Klopp nawet nie ma prawa pomyśleć o wystawieniu go na innej pozycji. W efekcie należy spodziewać się, że kolejne mecze ekipy z Anfield będą festiwalem ataków rywali na lewym skrzydle. Sancho, Kwaracchelia, Mitrović, czy w finale Ligi Mistrzów także Vinicius Junior już wykorzystali braki Trenta. Do tej listy, o ile nie dojdzie do nagłej zwyżki formy Anglika, w nadchodzących tygodniach pewnie dołączy jeszcze wielu innych zawodników.
Niby w składzie Liverpoolu znajduje się TAA, ale na pytanie, czy wykonuje on swoje obowiązki, trzeba powiedzieć NIEE.

Przeczytaj również