W poszukiwaniu "nowego Zidane’a". Jeden gracz najbardziej zbliżył się do jego wielkości

W poszukiwaniu "nowego Zidane’a". Jeden gracz najbardziej zbliżył się do jego wielkości
ph.FAB/shutterstock.com
Dla francuskiego piłkarza, zwłaszcza środkowego pomocnika, poziom Zinedine’a Zidane’a to horyzont, do którego należy dążyć. To zawodnik zasiadający w panteonie gwiazd znad Sekwany najwyżej. A z setek aspirujących do osiągnięcia statusu Zidane’a może spróbować się z nim równać tylko jeden z nich.
Zinedine Zidane był rozgrywającym, tkającym “piękną grę” swoim przemyślanym, imponującym stylem dryblingu. Wielu widząc styl poruszania się po boisku twierdziło, że to piłkarz leniwy, niewiele dający z “wątroby”, flegmatyczny, niezaangażowany w rywalizację. Gra nie korespondowała z imponującymi jak na środkowego pomocnika warunkami fizycznymi (185 centymetry wzrostu). A jednak coś sprawiało, że wyróżniał się od prawie wszystkich piłkarzy w tamtym czasie. Mimo że nie potrafił biegać jak oszalały, a tego się wówczas wymagało od “władców” środka pola, to od niego rozpoczynało się ustalanie składu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zidane
ph.FAB/shutterstock.com
Na przestrzeni lat pojawiało się wielu “nowych Zidane’ów”, głównie namaszczanych przez media. Często porównania dokonywano w sposób powierzchowny. Kluczowe znaczenie miała oczywiście pozycja. Wszyscy zawodnicy, którzy mieli wchodzić w orbitę talentu “Zizou”, musieli być rzecz jasna rozgrywającymi. Albo typowymi “dziesiątkami”, albo przynajmniej operującymi pomiędzy dwiema liniami. Część posuwała się do twierdzenia, że powinni byli pochodzić z biednych zaułków wielkich miast, świecić łysiną czy grać w adidasach, porównania nierzadko wychodziły poza kopanie piłki i prezentowanie się na boisku. Ze wszystkich cech bliskich “Zizou”, jedna postać wybiła się ponad resztę.
To Paul Pogba.

Pan drugiej linii

Niektórzy twierdzą, że przypomina Stevena Gerrarda, korpulentnego, silnego faceta, dobrze osadzonego na nogach, inni zaś, że Alessandro Del Piero ze względu na technikę i pazerność na gole. Najczęściej jednak komplementując Pogbę wymienia się nazwisko Zidane’a. Zwodniczy piłkarz. Wygląda jak zawodnik bazujący na sile i wytrzymałości, ale bylibyśmy niesprawiedliwi zamykając go tylko w jednej szufladce. To gracz zmieniający grę na czterdziestu metrach od bramki, sprawny na małych przestrzeniach, a jednocześnie pracujący jak wół. Wszechstronny piłkarz, który w dzieciństwie podziwiał Zidane’a, ale wzorował się na Patricku Vieirze, ponieważ nie mógł znaleźć innego modelu dla swojego wachlarza umiejętności.
Pierwszą drużyną Paula Pogby był amatorski klubik z Roissy en Brie, miasta oddalonego o pół godziny od Paryża, z meczetem i synagogą. W departamencie panuje spokój, przerywany od czasu do czasu wybuchem mocnego, ciężkiego rapu dobiegającego z głośników wystawionych w oknach. Otoczone trawą, obok ośrodka jazdy konnej, znajduje się boisko piłkarskie. Właściwie dwa place. Jedno zarośnięte trawą, drugie z ubitą ziemią. Tu zaczynał kopać przyszły gwiazdor reprezentacji Francji.
Z pola widać samotną kamienicę, w której mieszkał Pogba. Nadal tam przebywa jego ojciec. To na tym skwerku mały Paul zyskał przydomek “La Pioche”, czyli kilof, ponieważ przez cały dzień potrafił uderzać piłkami w ścianę, tak jakby chciał ją przewrócić. Co ciekawe, gdy występował w Juventusie, otrzymał od fanów “Starej Damy” jeszcze jeden pseudonim. “Il Polpo”, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza ośmiornicę. Nie ma to bynajmniej żadnego związku z ulubionymi kulinarnymi przysmakami Francuza, kibice nawiązywali raczej do sposobu poruszania się piłkarza. We Włoszech znany był z ociężałości, powolnym przyspieszaniu, ale też zwinności oraz utrzymywaniu się przy piłce. Niczym ośmiornica. I niczym Zidane.

Liderzy w klubie i kadrze

Porównania między dwiema gwiazdami z różnych epok są bardzo częste i niełatwe do uniknięcia. Obaj pochodzą z Francji, obaj są środkowymi pomocnikami, obaj grali w butach adidas Predator. Pogba występuje dziś w obuwiu z serii adidas Predator Edge z najnowszego Diamond Edge Packu, czyli w biało-niebieskiej kolorystyce inspirowanej diamentami.
adidas buty 26.04
adidas
Do tego mieli kreatywność przekraczającą wyobraźnię, najlepsze możliwe sprzętowe wsparcie i to dla nich przychodziło się na piłkarskie spektakle. Stanowili nie tylko o sile drużyny, nie można bagatelizować ich wpływu na poczynania kolegów, ale także ich dziedzictwo pozostawało w zespołach na długie lata.
Kiedy Zidane odchodził do Madrytu za 75 milionów euro, Juventus za te pieniądze mógł stworzyć jedną z najlepszych paczek w Turynie w historii. Zainwestowano w Gianluigiego Buffona, Pavla Nedveda i Liliana Thurama. Wszyscy trzej okazali się wielkim sukcesem. Scheda po Zidanie dała "Juve" środki na załatanie dziur w składzie i utrzymanie konkurencyjności zarówno w kraju, jak i w Europie. “Stara Dama” wygrała cztery razy scudetto w latach 2001-2006 i dwukrotnie o mało nie wygrała Ligi Mistrzów.
Gdy z Piemontu wyprowadzał się Pogba, najważniejszą misją było znalezienie zastępcy, kogoś, kto będzie szefem drugiej linii, dyrygentem w najlepszej włoskiej arii operowej. Szybko jednak zdano sobie sprawę, że bezpowrotnie stracono gracza elitarnego, którego nie da się zastąpić jeden do jednego. Minęło już ponad pięć lat od transferu Francuza do Manchesteru United i do tej pory Juventus ma problem ze znalezieniem faceta, który jednocześnie obstawiałby pozycję defensywnego i ofensywnego pomocnika, świetnie czującego się w obu rolach naraz. Strzelającego gole, wyprowadzającego piłki i kasującego akcje zaczepne rywali. Do dziś ma się w Turynie poczucie, że 105 milionów euro nie było wartych, by pozbywać się pomnika. Że oddało się supergwiazdę. Za pół darmo.
Nie można oczywiście zapomnieć o wpływie obu na reprezentację. 1998 i 2018. 20 lat dzieliły dwa mistrzostwa świata zdobyte przez “Trójkolorowych”. Zarówno Zidane, jak i Pogba nieśli nadzieję całego narodu, doprowadzając swoich kolegów do upragnionego triumfu na mundialu. Po 20 latach od domowej wiktorii przywrócono dawną pieśń “Black-Blanc-Beur”, słów, które we Francji oznaczają wielorasowość, integrację czarnoskórych, białych oraz osób mających swoje korzenie w Afryce Północnej.
Na mundialu we Francji przewodził kadrą przedstawiciel społeczności z kraju Maghrebu, Zidane. Jego rodzice pochodzili z Algierii, a on sam nie nie wstydził się swojego rodowodu. Przeciwnie. Szczycił się nim i zachęcał innych reprezentantów “Les Bleus” do odkrywania się, co jeszcze bardziej skonsolidowało reprezentację skupioną wokół jednego celu. Dojściu do finału i wygrania go. Dwie dekady potem gwiazdami Francji był urodzony na wyspie Reunion Dimitri Payet oraz Paul Pogba, dziecko gwinejskich rodziców, czyli współczesne wersje Zidane’a, Desailly’ego i Thurama. Znów okazali się najlepsi.
Nic dziwnego, że magia Pogby przyciągała czar Zidane’a i na odwrót. Latem 2019 roku “Zizou” jako trener Realu nalegał, aby podpisać kontrakt z “Ośmiornicą”. Mówił: on ma wszystko. Paul też jasno dawał do zrozumienia, że chciałby grać dla “Królewskich”. W ciągu ostatnich pięciu lat pomocnik był nieustannie łączony z przenosinami na Santiago Bernabeu, jednak klub nie chciał ponosić kosztów przeprowadzki, który wynosiłby 300 milionów euro. Tego lata pojawia się nowa szansa. Umowa z United wygasa, a pomoc Realu niebezpiecznie się starzeje. Zidane’a już wprawdzie nie ma w klubie, ale to nadal najlepsze miejsce, by udowodnić swoją wielkość. Odbyć podróż za horyzont. I stanąć w szranki z najlepszymi pomocnikami ligi hiszpańskiej, m.in. diamentem FC Barcelony, nastoletnim Pedrim.
pedri adidas
adidas
@adidasfootball #predatoredge #ThisIsPower
Tekst powstał przy współpracy z adidas Predator Edge

Przeczytaj również