We Włoszech królują, w Europie nie pomógł im nawet Ronaldo. W tym sezonie Juventus FC może przejść do historii

We Włoszech królują, w Europie nie pomógł im nawet Ronaldo. W tym sezonie Juventus może przejść do historii
Marco Canoniero / Shutterstock.com
Z jednej strony zespół, który jako jeden z największych we Włoszech nie może pogodzić się z tym, że już od ponad dekady jego gablota świeci pustkami. Z drugiej strony ligowy hegemon, którego kibice wciąż bezskutecznie wypatrują sukcesu w Lidze Mistrzów. W hicie Serie A pomiędzy Romą i Juventusem zmierzą się ze sobą ekipy będące na zupełnie innych biegunach, ale tak samo mające swoim fanom coś do udowodnienia.
AS Roma na przestrzeni dziesięcioleci trzykrotnie zdobywała mistrzostwo Włoch, dziewięciokrotnie krajowy puchar, a także sięgnęła raz po Puchar Miast Targowych. W XXI wieku zdobyła jednak trzy z tych trofeów. Ostatni, Coppa Italia, w 2008 roku. Juventus pod tym względem był zaś w minionych sezonach ewenementem, z którego dokonaniami na krajowy podwórku mogą równać się chyba jedynie te Bayernu. „Stara Dama” Półwyspem Apenińskim rządzi niepodzielnie już dziewięciu sezonów, w czasie których ani razu nie dała się zepchnąć z mistrzowskiego tronu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Fani Romy od dłuższego czasu z wytęsknieniem spoglądają niemal dwie dekady wstecz, ku ostatniemu Scudetto, które padło łupem „Giallorossich”. Tak jak oni pragnęliby wreszcie odkurzyć swoją klubową gablotę, tak samo kibice „Bianconeri” czują się niespełnieni. A wszystko to przez brak triumfu w Lidze Mistrzów, na który w Turynie czekają już od niemal ćwierćwiecza. Brak trofeów w Wiecznym Mieście i kolejne wpadki Juventusu w LM sprawiły, że tego lata w obu klubach doszło do sporych zmian. Nic więc dziwnego, że dzisiejszy mecz śmiało można określić mianem „hitu na placu budowy”.

Miało być San Francisco, a wciąż jest ściernisko

Kiedy James Pallotta przejmował w 2012 roku stery nad Romą, „Giallorossi” w mig mieli stać się ligową potęgą. Z obiecanych przez niego tytułów, sprowadzenia do Wiecznego Miasta wielkich gwiazd i nowego stadionu niewiele jednak wyszło. Skonfliktowani z Amerykaninem kibice na początku sierpnia z ogromną więc ulgą przyjęli do wiadomości decyzję o sprzedaży klubu przez Pallottę swojemu rodakowi, Danowi Friedkinowi.
- To pierwszy znak tego, że w Rzymie idzie nowe - uważa Filip Macuda z „Prawdy Futbolu”. - Wydaje mi się jednak, że obecny sezon może być najtrudniejszy w ostatnich latach, jeśli chodzi o ekipę „Giallorossich”. Klub już teraz opuścił Aleksandar Kolarov, a bardzo prawdopodobne jest także odejście Edina Dzeko, a jeśli weźmiemy pod uwagę pecha, jaki w 2020 roku prześladuje Nicolo Zaniolo, to sytuacja kadrowa robi się jeszcze trudniejsza. Roma nie ma pieniędzy na drogie transfery, więc kadrę uzupełnili budżetowi Pedro i pozyskany już na stałe Mychitarian - dodaje.
Mistrz świata z 2010 roku i była gwiazda Szachtara Donieck mają być liderami zespołu w nadchodzącym sezonie. Prawdziwym problemem Romy może okazać się jednak przede wszystkim wąska kadra zespołu. - Roma ma kilka mocnych punktów, ale jej największym problemem są piłkarze, który uzupełniają pierwszy skład. Większość z tych zawodników nawet nie powinna się tu znaleźć - sądzi Marcin Ostrowski z „Calcio Merito” i „AS Roma Poland”.
Fani Romy w ostatnich latach Juventusowi mogli zazdrościć nie tylko wyników, ale przede wszystkim piłkarskich gwiazd. Takich w stolicy Włoch z prawdziwego zdarzenia, od momentu odejścia na emeryturę Francesco Tottiego, właściwie nie było. I ciężko upatrywać ich też w sprowadzonych tego latach zawodnikach.
Roma na mistrzostwo Włoch czeka od niemal dwóch dekad. To ostatnie zdobyła, wyprzedzając w 2001 roku o dwa oczka… Juventus.
- Północ Włoch od zawsze była bogata. Rzym, oprócz tego, że jest miastem historycznym, nie przyciąga najlepszych piłkarzy, a przede wszystkim nie jest w stanie zapewnić im takich atrakcji, jak te które czekają na zawodników w Mediolanie, czy Turynie. Na pewno kibice z Wiecznego Miasta mogą trochę zazdrościć tym z północy kraju - przyznaje Macuda.
I choć wydaje się to nieprawdopodobne, jeszcze nie tak dawno temu na Stadio Olimpico panowała zupełnie inna atmosfera. W 2017 roku Roma o zaledwie cztery punkty przegrała mistrzostwo kraju z Juventusem. Sezon później „Wilki” były natomiast o krok od dotarcia do finału Ligi Mistrzów.
- „Giallorossi” mieli naprawdę mocną kadrę, która doszła przecież aż do półfinału Ligi Mistrzów, lecz klub zaprzepaścił szansę na zrobienie ostatniego kroku w drodze na szczyt. Teraz myśl o Scudetto wywołałaby w środowisku gromki śmiech. Śmiech przez łzy, niestety. Roma z każdym kolejnym rokiem oddala się od czołówki i potrzebuje impulsu, by wróciły nadzieje na coś większego. Przez to spadły oczekiwania. Kiedyś udział w Lidze Mistrzów był obowiązkiem, a powoli staje się szklanym sufitem, którego nie idzie przebić - podsumowuje Ostrowski.

Na ratunek legenda

Niezbyt zadowoleni z poczynań swoich ulubieńców są też fani Juventusu. Co z tego, że ich klub rozdaje karty w Serie A już niemal od dekady. Scudetto nie jest już dla wielu z nich celem samym w sobie. Część z nich pragnie, by „Stara Dama” wygrywała, prezentując przy tym wreszcie odpowiedni styl. A ich najbardziej wyczekiwaną zdobyczą byłby bez wątpienia sukces w Lidze Mistrzów. Pomóc ma w tym jej dwukrotny zwycięzca, Andrea Pirlo, który po sensacyjnym odpadnięciu z tych rozgrywek z Lyonem zastąpił na stanowisku pierwszego trenera „Juve” Maurizio Sarriego.
- Wszyscy w Turynie mają nadzieję, że Pirlo znajdzie wspólny język z szatnią i będzie w stanie wycisnąć z drużyny wszystko, co najlepsze. Po odejściu Sarriego w mediach pojawiło się sporo pogłosek o tym, że wielu liczących się w szatni piłkarzy miało serdecznie dość współpracy z tym szkoleniowcem - o Pirlo póki co wszyscy wypowiadają się w samych superlatywach, wskazując na to, że Andrea dużo rozmawia ze swoimi piłkarzami i mówi tym samym językiem, co oni. To daje nadzieję, bo w dzisiejszej piłce ważniejsza od nauczenia utytułowanych piłkarzy 50 schematów rozegrania rzutu rożnego wydaje się być umiejętność zarządzania nimi jako grupą - przyznaje ekipa twitterowego konta „JuvePoland”.
Dla mistrza świata z 2006 roku objęcie schedy po Sarrim jest największym wyzwaniem podczas jego dość krótkiej kariery trenerskiej. To między innymi z tego powodu wśród fanów „Juve” pojawiły się obawy, czy poradzi on sobie i zdoła ochłodzić dość rozgrzaną teraz do czerwoności atmosferę panującą w szatni „Starej Damy”.
- Najważniejsze, iż widać, że wie, czego chce - uważa Filip Kotowicz z „Amici Sportivi”. - Atutem Pirlo jest ta zjednana szatnia, która czuje przed nim respekt. Ta otoczka, którą wokół Andrei zbudowali dziennikarze i kibice, pozwoli mu na jakiś czas prowadzić zespół spokojnie i układać go taktycznie według swojej wizji. Już w meczu z Sampdorią było widać odmienny styl oraz chęć do gry u piłkarzy. Ten Juventus chciało się oglądać bez postawionego obok na stole blendera, który chciałoby się wsadzić w oczy... - dodaje.
Wydaje się, że w tym momencie największym i najważniejszym zadaniem Pirlo na drodze ku wygranej w Lidze Mistrzów będzie właśnie odpowiednie dotarcie do umysłu jego zawodników: - Juventus potrzebuje odblokować się mentalnie i uwierzyć ze może wygrać ten puchar. Tej mentalnej odbudowy potrzeba, bo presja z każdym meczem rośnie - przyznaje Kotowicz.
W lidze „Stara Dama” też jednak ma o co walczyć. Jeśli ją wygra, zrobi to bowiem po raz dziesiąty z rzędu: - To może być najciekawszy sezon od lat. Jeśli znów triumfuje „Juve”, dokona czegoś nieprawdopodobnego. Jeśli „Bianconeri” przegrają, będzie to ogromna rozpacz, gdyż utracą możliwość zostania nieśmiertelnymi legendami które osiągnęły coś niezwykłego. Presja jest duża, a kluby z Rzymu nie zamierzają ułatwić tej drogi - i dobrze. Z korzyścią dla całej Serie A - podsumowuje.
Pierwsza rzymsko-turyńska bitwa już dzisiaj o 20:45.

Przeczytaj również