Robert Lewandowski w innym wydaniu. "Spodobała mu się ta rola. I miała swój dodatkowy plus"

Robert Lewandowski w innym wydaniu. "Spodobała mu się ta rola. I miała swój dodatkowy plus"
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Reprezentacja Polski wygrała z San Marino 7:1. Ani to wysoko ani to nisko. Niestety różniła się nasza gra, gdy Robert Lewandowski był na murawie w porównaniu do drugiej połowy, gdy kapitan już nie grał. Niepokojące to. Widzimy, ile znaczy ’’Lewy” nawet w starciu ze słabym rywalem.
Te eliminacje do mistrzostw świata są o tyle szczególne, że w przypadku takiej samej liczby punktów o awansie nie decydują mecze bezpośrednie, a bilans bramkowy. Dlatego o ile z tyłu można było spokojnie postawić na Michała Helika i Kamila Piątkowskiego (no jednak mecz pokazał, że nie do końca), ale z przodu warto było dać czarować naszemu kapitanowi.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Polska to Robert Lewandowski. Nie wyznaczę nikogo, żeby go krył. Będzie krył sam siebie. To dlatego, że gdybym miał wyznaczyć kogoś, kto miałby go pilnować, to musiałaby to być cała drużyna i wtedy nie mielibyśmy nawet jak rozegrać tego meczu - powiedział przed meczem selekcjoner reprezentacji San Marino Franco Varrella w wywiadzie dla TVP.
Faktycznie, Lewandowski wznosi naszą kadrę dwa poziomy wyżej, o czym regularnie się przekonujemy. Ale niepokoi, że to ważne nawet w rywalizacji z San Marino. Różnica pomiędzy pierwszą a drugą połową była widoczna gołym okiem. Wynik z Lewandowskim na boisku to 4:0, a bez niego 3:1, dzięki hat-trickowi Adama Buksy.
Robert Lewandowski męczy się, gdy musi odpoczywać. Chce grać z rywalem każdej klasy i strzelać kolejne gole. Wiedział, że mecz z San Marino nie odbierze mu sił, których zabraknie w środę na Stadionie Narodowym z Anglią. A też nie ma co podchodzić panicznie do każdemu meczu z mniej renomowaną drużyną. A pamiętamy narodową dyskusję po meczu z Andorą, gdy Lewandowski doznał kontuzji po faulu Alberta Alavedry. Wtedy masa była głosów, że na RL9 należy chuchać, dmuchać i najlepiej owinąć go folią bąbelkową.
Robert Lewandowski swojego pierwszego gola w reprezentacji strzelił właśnie przeciwko San Marino. Był to jego debiut. 2008 rok, stadion w Serravalle i młody napastnik zmieniający na ostatnie pół godziny Marka Saganowskiego. Na jednym skrzydle Jakub Błaszczykowski, na drugim Łukasz Piszczek. Nikt nie mógł się wtedy spodziewać, że to ofensywne trio potem będzie osiągać sukcesy w barwach BVB. Tamto spotkanie wygraliśmy zaledwie 2:0, co chluby nam nie przyniosło, ale rozpoczęło piękną karierę reprezentacyjną Roberta.
Wczorajsze partido to czwarty kolejny mecz w kadrze z golem ’’Lewego”. 13 lat po debiucie strzelił już swojego 71. a potem 72. gola dla biało-czerwonych. To niebywale regularny napastnik, niezależnie od poziomu rywala. Spójrzmy na dane sprzed tego wieczoru. Przeciwko słabym reprezentacjom strzelał, ale to nie tak, że nabijał sobie z nimi statystyki:
San Marino - 3 mecze, 4 gole, 3 asysty
Tajlandia - 1 mecz, 0 goli, 0 asyst
Singapur - 1 mecz, dwa gole, 1 asysta
Andora - 2 mecze, 3 gole, 0 asyst
Gibraltar - 1 mecz, 2 gole, 2 asysty
Kazachstan - 2 mecze, 2 gole, 0 asyst
Łotwa - 2 mecze, 4 gole, 0 asyst
Lewandowskiemu spodobała się rola niżej ustawionego rozgrywającego. On lubi pokręcić się w głębi pola, wpłynąć na grę nie tylko poprzez pokazywanie się na pozycji. Dodatkowy plus był taki, że unikał niepotrzebnego kontaktu fizycznego z obrońcami San Marino. Ale przede wszystkim strzelił dwa gole.
Pierwszy to już czwarta minuta meczu. ’’Lewy” zrobił to z olbrzymią łatwością. Karol Linetty posłał piłkę w pole karne główką, a nasz kapitan bez specjalnego krycia obrońców wbiegł po nią i mimo że piłka podbijała się a to od kolana Roberta, a to od jednej, a to od drugiej nogi, ale piłka go nie ’’parzyła”, spokojnie ją sobie ułożył, a bramkarz Elia Benedettini robiąc ’’pajacyka”… położył się na plecy jeszcze przed uderzeniem i napastnik spokojnie wykończył akcję. Pokazał bramkarzowi, że w polu karnym panują jego zasady.
Drugi gol Lewandowskiego, czyli ten na 3:0, to podobna historia, co przy naszym pierwszym golu z Albanią kilka dni temu. Czyli znów Jakub Moder top class. Pomocnik Brighton wrzucił piłkę w odpowiednie miejsce, a Damian Szymański zagrał ją do Roberta. Tu już bez czarowania, po prostu odbicie karty w biurze, czyli kopnięcie piłki wprost do bramki.
Były fragmenty tego meczu, kiedy po napastniku Bayernu Monachium było widać, że to dla niego żadne wyzwanie. Choćby, gdy czterech piłkarzy zwracało uwagę na piłkę i czekało, co zrobi Robert Lewandowski, a on przerzucił ją nad nimi wszystkimi i asystował Linettemu.
Trochę przerażające, że w drugiej połowie szło nam już znacznie ciężej. Piłkarze San Marino nabrali odwagi, gdy na boisku zabrakło Roberta Lewandowskiego. Stąd wziął się gol Nicoli Nanniego i to, że w pierwszej połowie rywale nie oddali żadnego strzału, a nawet nie wyglądali na takich, którzy zamierzają spróbować go oddać.
Lewandowski lubi grać ze słabymi, bo lubi grać z każdym. Tym bardziej czekamy na środowy mecz z Anglią. Z nią grał dwa razy, ale nigdy nie zdobył bramki. Może to już czas, by na Stadionie Narodowym znów zrobić wielką niespodziankę.

Przeczytaj również