Wielki dylemat Xabiego Alonso. 3 opcje na stole. "Może się zapierać rękami i nogami"

Wielki dylemat Xabiego Alonso. 3 opcje na stole. "Może się zapierać rękami i nogami"
ANP / pressfocus
Radosław  - Przybysz
Radosław Przybysz23 Feb · 15:22
- Bayern? Liverpool? Nie mam nic nowego do powiedzenia. Jestem trenerem Bayeru Leverkusen i to jedyny pewnik. Co do przyszłości nie mam nic nowego do powiedzenia. Telefon z Bayernu? To tylko hipotezy. Jeszcze raz - nie mam nic nowego do powiedzenia.
Xabi Alonso może zapierać się rękami i nogami, ale natrętni dziennikarze zapewne już do końca sezonu na każdej konferencji prasowej będą pytać go o przyszłość. Prawdopodobnie nie ułatwi mu to walki o mistrzostwo Niemiec z Bayerem, ale Bask stał się ofiarą własnego sukcesu. Jest tak dobry, że chcą go najwięksi.
Dalsza część tekstu pod wideo
Barcelona, którą po sezonie opuści Xavi Hernandez, też pewnie marzyłaby, żeby były trener Realu Sociedad San Sebastian wrócił do La Liga, ale to chyba niemożliwe. I to nie tylko dlatego, że jest zasłużonym piłkarzem Realu Madryt. "Barcy" po prostu na niego nie stać. Kataloński kolos na glinianych nogach to dzisiaj za niska półka dla najbardziej pożądanego szkoleniowca w Europie.
Eksperci nie mają wątpliwości. O jego podpis powalczą Bayern i Liverpool. Którego z gigantów powinien wybrać? Przejąć schedę po Juergenie Kloppie czy spróbować odbudować potęgę FCB, którą sam ostatnio trochę podkopał? Poszukajmy za i przeciw obydwu opcjom. A może powinien zostać jeszcze trochę w Leverkusen? Xabi, jeśli to czytasz, postaramy się bez emocji, obiektywnie podpowiedzieć.

Skład i taktyka

Pomoże nam w tym ciekawa analiza w The Athletic. Ciekawa, ale nie bezstronna. Angielski serwis patrzy na futbol z wyspiarskiej perspektywy i w swoim tekście jednak faworyzuje Liverpool - klub, w którym Alonso grał w latach 2004-09. Według autora artykułu, Nicka Millera, skład Liverpoolu, porównując pozycja po pozycji, jest wyraźnie mocniejszy od jedenastki Bayernu. Czy rzeczywiście tak jest? Sprawdźmy.
Alisson Becker i Manuel Neuer to dwaj wybitni bramkarze, ścisły, światowy top. Ale jednak Brazylijczyk jest sześć lat młodszy, dłużej będzie można jeszcze na niego liczyć. 1:0 dla Liverpoolu.
Oba zespoły straciły w tym sezonie ligowym po 25 goli, ale Liverpool w 26, a Bayern w 22 meczach. Trent Alexander-Arnold jest lepszy niż każdy z prawych obrońców Bayernu. Na Andy'ego Robertsona w tym sezonie bardziej można liczyć niż na chimerycznego Alphonso Daviesa, który niedługo i tak zapewne odejdzie do Realu Madryt. Dayot Upamecano to tykająca bomba, a Matthijs de Ligt też nie gwarantuje takiej solidności jak Virgil van Dijk. Tu też wygrywa LFC, choć trzeba pamiętać, że przyszłość Van Dijka na Anfield po odejściu Kloppa jest niepewna, a defensywa to formacja, która jako kolejna w "The Reds" będzie wymagać odświeżenia.
Mohamed Salah w meczu z Brentford
Phil Hutchinson/SIPA / pressfocus
Bayern ma w swoich szeregach jednego z najbardziej utalentowanych pomocników w Europie w osobie Jamala Musiali. Do tego doświadczonych Joshuę Kimmicha i Leona Goretzkę w środku. Ich kariery wpadły w zakręt za kadencji Thomasa Tuchela, ale nadal drzemią w nich wielkie umiejętności. Liverpool ma jednak młodszą drugą linię, wzmocnioną niedawno takimi zawodnikami jak Alexis Mac Allister czy Dominik Szoboszlai. Wydaje się jednak, że do planu taktycznego, który Alonso stosuje w Bayerze, brakuje tam mocniejszej "szóstki".
Liverpool ma niezwykle mocny atak. Już pięciu piłkarzy strzeliło w tym sezonie co najmniej dziesięć goli (Mohamed Salah 19, Diogo Jota 14, Darwin Nunez 13, Cody Gakpo 11, Luis Diaz 10). Bayern ma za to jedną z najlepszych "dziewiątek" na świecie w osobie Harry'ego Kane'a i błyskotliwe, choć chimeryczne skrzydła.
W power rankingu klubów Opty Liverpool zajmuje czwarte miejsce w Europie, a Bayern siódme. Za to Transfermarkt wycenia kadrę mistrzów Niemiec na ok. 976 mln euro - o ponad 100 mln więcej niż skład LFC.
Harry Kane i Thomas Mueller
Pawel Andrachiewicz / pressfocus

Współpraca i dziedzictwo

Która grupa zawodników bardziej pasuje do systemu preferowanego przez Hiszpana to inna kwestia. Czy w ogóle będzie chciał grać w ten sam sposób, co w Bayerze - to jeszcze inna. I jaką swobodę dostanie w budowaniu składu na swoją modłę? To pytania, na które będzie musiał sobie odpowiedzieć. W Bayernie zastanie już nowego członka zarządu ds. sportu. Max Eberl już od marca będzie brał się za planowanie kadry na nowy sezon. Kadry, która ostatnio stawała się coraz bardziej "tottenhamowa".
W Liverpoolu do zmian dojdzie później. Klub wraz z Kloppem opuszczą jego asystenci i dyrektor sportowy Joerg Schmadtke. Nowy menedżer nie wie jeszcze, z kim będzie współpracował, ale będzie mógł zapewne liczyć na większą autonomię niż w Monachium. W Anglii trenerzy mają więcej do powiedzenia w temacie transferów. Ostatnio coraz popularniejszy jest model, w którym są oni wręcz przełożonymi dyrektorów sportowych. Oni wyznaczają sportowy kierunek klubu. Tak było z Kloppem.
Niemiec na Anfield ciężko zapracował na taki status. Wejście w jego buty nie będzie łatwe. Wystarczy zapytać Davida Moyesa czy Unaia Emery'ego, jak to jest mierzyć się z dziedzictwem legendarnego poprzednika. Ktokolwiek przejmie Liverpool, nie uniknie ciągłych porównań do uwielbianego przez kibiców Kloppa.
Kolejne ogromne wyzwanie to próba utrzymania "The Reds" w ścisłym topie Premier League, najbardziej wymagającej ligi w Europie, w rywalizacji z miliarderami z Manchesteru i Londynu. Pozostanie w Bundeslidze, ale objęcie jej najpotężniejszego i najbogatszego klubu, teoretycznie wygląda na sensowny, bo łatwiejszy krok.

Presja i oczekiwania

Z drugiej strony, z wielkimi możliwościami wiążą się wielkie oczekiwania. W Bawarii mistrzostwo Niemiec to nie jest sukces. To obowiązek. Następca Tuchela będzie miał za zadanie nie tylko wrócić na tron w Bundeslidze, ale i powalczyć o triumf w Lidze Mistrzów. Towarzyszyć mu będzie ciągła presja mediów (przyjaznych różnym frakcjom wewnątrz klubu) i komentarze wymagających ekspertów oraz przełożonych, którzy nie stronią od publicznych komentarzy.
W Liverpoolu jest jednak znacznie spokojniej, a drugie czy trzecie miejsce nie musi być traktowane jak porażka. Klopp pierwszy sezon w LFC skończył na ósmym miejscu. Dwa kolejne na czwartym. Jedyne mistrzostwo zdobył po pięciu latach pracy.
Argumentem za pozostaniem w Bundeslidze może być dobra znajomość tej ligi. Pytanie, czy po ewentualnym jej wygraniu były pomocnik Bayernu będzie zmotywowany, by powalczyć o to ponownie. Czy nie będzie chciał spróbować czegoś nowego - powalczyć w najbardziej wymagającej lidze, która przyciąga najlepszych trenerów Europy. Są już tam jego przyjaciele z Kraju Basków - Mikel Arteta, Andoni Iraola, Unai Emery.
Czy kolejnym będzie Xabi Alonso? Wiele argumentów przemawia za Liverpoolem. Inne za Bayernem. Być może najwięcej ważyć będzie ten najmniej oczywisty - jak zauważył pod moim wpisem na X Andrzej Gomołysek, "najlepsze, co dla swojej kariery może zrobić trener, to wziąć klub, który prezentuje się znacznie poniżej swoich możliwości". Z dołka najlepiej idzie się w górę.

Miejsce i czas

W czasie kariery piłkarskiej Alonso wraz ze swoją ówczesną partnerką, a obecną żoną - Nagore Aranburu - mieszkał już zarówno w centrum Liverpoolu, gdzie urodził się jego syn, jak i na przedmieściach Monachium, gdzie podobało się jego rodzinie. Za odrzuceniem oferty Bayernu przemawia jeszcze jeden, niepodważalny argument - nie musiałby brać udziału w Oktoberfest i przebierać się w lederhosen, szelki i czapkę z piórkiem.
Nie możemy zapominać o trzecim, również prawdopodobnym wyjściu. Zagraniu na nosie gigantom i pozostaniu w Leverkusen. Kto wie, może Alonso uzna, że chce jeszcze zyskać więcej doświadczenia w spokojniejszym otoczeniu? Że sprawdzi trenerski smak gry w Lidze Mistrzów zanim wypłynie na głębsze wody? Że poczeka rok czy dwa na wakat w Realu Madryt? Tam też przecież grał.
W tej wielkiej niepewności jest kilka pewników. Na pewno były mistrz świata i Europy doskonale przemyśli swoją decyzję. Na pewno w jej podjęciu pomoże mu rodzina. I na pewno na razie nie podjął decyzji, bo na pewno do końca sezonu najważniejszy jest dla niego Bayer Leverkusen. Jest jeszcze tyle do wygrania.

Przeczytaj również