Wyskoczył znikąd i zachwycił kibiców. Zdziwił nawet Allegriego. Nadzieja Juventusu? "Niewiele o nim wiadomo"

Wyskoczył znikąd i zachwycił kibiców. Zdziwił nawet Allegriego. Nadzieja Juventusu? "Niewiele o nim wiadomo"
Giovanni Evangelista/LaPresse/SIPA USA/PressFocus
To najgorszy czas Juventusu od czasów afery Calciopoli i relegacji do Serie B. Turyńczycy wypadli za burtę Ligi Mistrzów, a powrót na ścieżkę seryjnych ligowych zwycięstw i walka o Scudetto wydają się nierealne. W tym trudnym okresie kibice szukają chociaż małych promyków słońca. I dostali je. Być może w drużynie objawił się wielki talent, Samuel Iling-Junior. Odpowiedzialnością trenera jest, by go szybko nie stracić.
Zapaść Juventusu pogłębia się. Po raz pierwszy od 2013 roku piłkarze z Piemontu odpadli z fazy grupowej Ligi Mistrzów, a to wiąże się nie tylko z problemami ekonomicznymi klubu, lecz także ze sferą mentalną drużyny, trenera, kibiców. Porażka boli tym bardziej, że była całkowicie zasłużona. “Stara Dama” została wyeliminowana przez Benfikę, ekipę lepszą, proaktywną, grającą o lata świetlne nowocześniej niż wielokrotni mistrzowie Włoch. Czy można szukać jakichś pozytywnych aspektów w zespole “Bianconerich”? Może tylko jeden.
Dalsza część tekstu pod wideo
W pewnym momencie ubiegłotygodniowego starcia z Benfiką, gdy Massimiliano Allegriemu grunt zaczął palić się pod nogami, kiedy na tablicy widniał wynik 4:1 dla gospodarzy, trener trochę z rozmysłem, a trochę rozpaczliwie dokonał ostatnich zmian. Rzucił do boju młodzież. Co ciekawe, ta niedoświadczona trójka nastolatków sprawiła, że Juventus wyglądał zupełnie inaczej, przynajmniej pod względem chęci, determinacji do zmienienia rezultatu. O ile do zdolności Fabio Mirettiego już przywykliśmy, a w postaci Matiasa Soule nadal doszukujemy się talentu na miarę Paulo Dybali, o tyle to wejście Samuela Ilinga-Juniora było prawdziwym gromem z jasnego nieba. Pojawił się on nagle, niespodziewanie i z miejsca zrobił furorę.

Wiele niewiadomych

Debiut w Lidze Mistrzów nastąpił tak niespodziewanie być może dlatego, że wokół 19-latka roztacza się wyraźna aura tajemniczości. Niewiele o nim wiadomo, na próżno szukać informacji o wcześniejszych osiągnięciach, opinii o jego grze, notek biograficznych również brak. W sieci nie można nawet znaleźć prostej informacji, gdzie się urodził. Zakładać należy, że w Anglii, ale to tylko domysły, wynikające z faktu, że ma angielskie obywatelstwo. Coś więcej? Ma na koncie kilka występów w młodzieżowych reprezentacjach Anglii, aczkolwiek nigdy nie wymieniano go w kontekście piłkarzy z największymi perspektywami. Jakiekolwiek notki o nim zaczęły pojawiać się w ostatnim miesiącu, gdy Allegri zdecydował się powoływać go do kadry meczowej.
Być może pochodzi z Londynu, bo w Chelsea stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki, gdy dołączył do akademii “The Blues” w wieku 11 lat. To nawet logiczne. Szkółka ekipy ze Stamford Bridge należy ostatnio do najlepszych na całym świecie, ale jednocześnie oznacza, że konkurencja we wszystkich rocznikach jest ogromna, a droga do pierwszej drużyny mozolna, długa i dostaje się tam najwyżej promil wychowanków.
Iling-Junior odszedł z klubu po tym, jak zrobił to samo Jamal Musiala. Widząc u kolegi same dobre efekty rozstania z Chelsea, Samuel postanowił pójść naprzód i przeprowadzić się do Turynu, wcześniej przyciągając zainteresowanie takich klubów jak PSG, Bayern i Borussia Dortmund. Ryzykował. Z jednej strony Włochy, Juventus, duża historia, prestiż, a na drugiej szali zupełnie inne środowisko, większa presja i brak znajomości języka. Wybrał też trudny moment, bo sam środek szalejącej pandemii. To była duża niewiadoma.
Trenerzy juniorów eksperymentowali z boiskową charakterystyką Samuela w rozgrywkach Primavery, raz stawiając go na lewym, raz na prawym skrzydle. Piłkarz skorzystał na tym, że “Juve” ma de facto zespół rezerw w Serie C i na wyższym szczeblu mógł rozwijać swoje umiejętności. Nastąpiła eksplozja jego formy. W siedmiu meczach strzelił cztery gole, zdobył uznanie, a do ucha Allegriego pierwszy raz wpadło jego nazwisko. Niedługo potem mógł cieszyć się z pierwszego występu w dorosłej drużynie.

20 wstrząsających minut

Debiut w Serie A przypadł na październikowe ligowe spotkanie z Empoli, gdzie Iling-Junior od razu wykazał się świeżością, przyspieszeniem i walorami technicznymi, mimo że dostał zaledwie kilka minut, z rywalem słaniającym się na nogach. Zupełnie inne okoliczności od tych, które nastąpiły kilka dni później w Lizbonie.
Na Estadio da Luz wokół Anglika szybko wytworzyła się swego rodzaju mistyka. Kiedy wszedł w 70. minucie, po kilku dobrych zagraniach, szarpnięciach do przodu, koledzy próbowali mu podawać za każdym razem, jak tylko zobaczyli go po lewej stronie boiska. Trochę jak w meczu koszykówki, gdy widzisz, że jednemu z kumpli wszystko dzisiaj “siedzi” i trafia z każdej pozycji. Allegri z pasją nakazał swoim ludziom dogrywać wszystko do nieznanego młodzieńca, który wkroczył na murawę, aby rozstawiać rywali jak pionki.
To Samuel Iling-Junior genialnie asystował przy bramce Arkadiusza Milika, a kilka chwil później zmusił bramkarza Benfiki do błędu, po którym padł kontaktowy gol dla Juventusu. Pod sam koniec jeszcze wyłożył idealną piłkę do Soule i gdyby w polu karnym zamiast niego był ktoś z lepszym zmysłem strzeleckim, prawdopodobnie “Stara Dama” wywiozłaby ze stolicy Portugalii jeden punkt. Nie wyszło, ale na otarcie łez w Turynie dostali diament w postaci nowego, ultra dynamicznego skrzydłowego. W jego 20 minutach (a także Mirettiego oraz Soule), widać było wolę walki, którą trudno dostrzec u wielu graczy z pierwszej jedenastki.

Co zrobi Juventus?

Krótko mówiąc, fakt, że zawodnik, który nigdy wcześniej nie postawił stopy na boisku Ligi Mistrzów, a potrzebował zaledwie 20 minut, aby jego gwiazda rozbłysła, mówi dość sporo nie tylko o nim, ale przede wszystkim o obecnym sezonie Juventusu. Patrzenie dziś na Ilinga-Juniora może być inspirujące, ale też trzeba sobie zadać pytanie: czy takie perły nie sprawdzają się najlepiej tylko w chaosie, a gasną w mocno ograniczonych piłkarskich systemach?
Allegri stoi przed dużym dylematem, bo częstsze stawianie na Ilinga-Juniora byłoby porzuceniem jego idei. Według niego młodzi piłkarze najpierw muszą zaliczyć grę w Serie C, potem wdrażać się w drugiej lidze, a dopiero po tym okresie dostawać ograniczone liczby minut w elicie. A z drugiej strony, skoro nie działają jego wcześniejsze metody, może warto jednak pójść alternatywną drogą? Końcówka meczu z Benfiką pokazuje, że czasem opłaca się przyznać do błędu.
Jaka będzie krótkoterminowa perspektywa 19-letniego zawodnika? Trudno jeszcze powiedzieć. Na razie czeka go odpoczynek z powodu kontuzji, której nabawił się w Lecce (gdzie znów zaliczył asystę), więc najszybciej wróci do gry po mundialu. Oczywiście, jeśli Allegri będzie nadal chciał na nim polegać. Można z góry bowiem założyć, że sztab szkoleniowy po przerwie na mistrzostwa świata zbuduje drużynę opartą na kolejnych zdobyczach z rynku transferowym oraz z tymi graczami, którzy wrócą po dłuższych urazach (Federico Chiesa, Paul Pogba).
Jeszcze trudniej określić cele długoterminowe. Czy “Juve” ma w planach częstsze korzystanie z juniorów, a może będzie chciało ich spieniężyć w ekonomicznie skomplikowanym czasie, wiedząc, że szalenie trudno im jest rozwijać tego typu zawodników? Niezależnie od odpowiedzi, po Lizbonie między Ilingiem-Juniorem, a kibicem została nawiązana pewna więź. Jedno miłe wspomnienie sezonu, o którym wszyscy chcieliby jak najszybciej zapomnieć.

Przeczytaj również