Szejk lub Chińczyk w Ekstraklasie? "Nie mam wątpliwości, że przyjdzie"

Montague w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" podkreślił, że piłki nożnej nie da oddzielić się od polityki. - Niczego nie da się oddzielić od polityki. A już na pewno nie tego, co porusza miliony ludzi i wywołuje w nich emocje - powiedział i przywołał przykład Schalke. - Jeśli dane państwo chce pojawić się na jakimś rynku, dość dobrym pomysłem dla niego jest przejęcie klubu piłkarskiego. Widać to na przykładzie Schalke 04. Gerhard Schroeder i Władimir Putin, przy okazji rozmów dotyczących Gazociągu Północnego, przy okazji dogadali się, że Gazprom zainwestuje w Schalke 04. Prowadziło to później do tego, że sam Putin namawiał Manuela Neuera, by nie odchodził z Schalke do Bayernu.

Brytyjczyk jest pewien, że strategiczne inwestycje Chińczyków w Europie Środkowo-Wschodniej doprowadzą do tego, że zagraniczni inwestorzy (szejkowie, Chińczycy, Amerykanie czy Rosjanie) zainteresują się polską piłką. - Nikt jednak nie przyjdzie z Tajlandii dlatego, że od zawsze kibicował Wiśle Kraków i nie wpompuje w niej tylko dlatego dwustu milionów euro - podkreślił. - Przyjdzie, bo będzie miał jakiś ukryty interes. Ale nie mam wątpliwości, że przyjdzie.

Montague przewiduje, że takie inwestycje upodobnią kiedyś Ekstraklasę do Eredivisie, w którą Chińczycy mocno inwestują. - To prowadzi do bardzo dziwnej ligi, jaką stała się Eredivisie. Z jednej strony, grają w niej osiemnastoletnie dzieciaki, które po roku wyjeżdżają, a z drugiej bardzo starzy, silni, łysi goście, których nikt inny już nie chce - wyjaśnił.

- Polskie kluby też to czeka. Już teraz nie są w stanie rywalizować w Lidze Mistrzów i Lidze Europy - zaznaczył.