Juergen Klopp nie potrafi przegrywać. Zebraliśmy najlepsze, najbardziej absurdalne, żenujące wymówki Niemca

Juergen Klopp nie potrafi przegrywać. Zebraliśmy najlepsze, najbardziej absurdalne, żenujące wymówki Niemca
Xinhua / PressFocus
Juergen Klopp w ciągu całej swojej kariery okazał się królem w wymyślaniu powodów, aby wyjaśnić, dlaczego jego zespół nie zdołał wywalczyć trzech punktów. Zeszłotygodniowe narzekanie na zbyt małe Estadio Alfredo Di Stefano wpisuje się w ten trend. Spojrzeliśmy wstecz na ogromną listę dziwacznych wymówek i wybraliśmy te, które mogłyby przejść do klasyki serialu “Best of Juergen”.
Będzie jednym z najlepiej zapamiętanych menedżerów, jakich Premier League kiedykolwiek miała. Sukcesy, wspaniałe mecze, genialne decyzje - to wszystko znamy i nie wyrzucamy tego na margines. Chwalebny rozdział jego kariery to rzecz oczywista. Niemiec potrafi się fantastycznie wyeksponować, zwłaszcza jeśli prowadzi zespół do zwycięstw, ale jest też w stanie doprowadzić fanów w stan zdumienia, zmieszania, a czasem w głębokiego zażenowania.
Dalsza część tekstu pod wideo
To wtedy, gdy próbuje znaleźć wykręt dla kiepskiego występu podopiecznych. Ma mentalność zwycięzcy i nie powstrzyma się przed wyładowaniem frustracji po klęsce. Niestety, ale bardzo trudno znaleźć przypadek, w którym po prostu przyznał, że jego drużyna zasłużenie przegrała, a przeciwnik był najzwyczajniej w świecie lepszy. Zawsze musi być jakieś ale.

Wiatr w oczy

- Po prostu nie da się grać w piłkę przy takim wietrze - mówił pod koniec lutego po derbach Merseyside, widząc jak James Rodriguez zagrał idealnego passa do Richarlisona, który skutecznie wykończył akcję w trzeciej minucie. To ta sama wymówka której użył w marcu 2019, także przy okazji starcia “The Reds” z “The Toffees”. Ale wtedy napomknął w wywiadzie, że “wiało we wszystkich kierunkach” i nikt nie odniósł z tego korzyści. Tym razem warunki atmosferyczne bardziej sprzyjały Evertonowi, a przeszkadzały jego piłkarzom.
Nie możemy być zaskoczeni tą czystą nienawiścią Kloppa do wiatru, ponieważ pierwszy raz użył tego jako argumentu jeszcze w styczniu 2019 roku na Molineux. Liverpool doznał porażki w Pucharze Anglii z miejscowymi “Wilkami”, Klopp dokonał 9 zmian w drużynie względem poprzedniego meczu, ale całą odpowiedzialność zrzucił na delikatne podmuchy.
- Wiatr nie pomagał, zawodnicy walczyli o kontrolę nad piłką… To nie była przyjemna rozgrywka dla moich chłopców - twierdził. Ach, ta angielska pogoda, Mr. Klopp.

Wrażliwy jak płatek śniegu

Liverpool znalazł się pod ostrzałem ponownie w styczniu 2019 roku po wyniku, który, jak sądził ówczesny menedżer Manchesteru United Jose Mourinho, mógł zdecydować o tytule. W przerwie, kiedy “The Reds” podejmowali u siebie Leicester, sztab porządkowy Anfield sprzątał nawały zalegającego śniegu na murawie. O dziwo, bardziej przykładał się do czyszczenia połowy, na którą mieli atakować piłkarze Kloppa, a drugą praktycznie pozostawili nietkniętą.
Niemiec tłumaczył wtedy, że “zabrakło wystarczającej siły roboczej”. Sztuczka dość oryginalna, problem w tym, że nie wypaliła. Gospodarze zremisowali tylko 1:1, a były szkoleniowiec Borussii szalał z wściekłości:
- Sami widzieliście, piłka się prawie nie toczyła! Jeśli jesteś w posiadaniu mniej więcej 70 do 80% czasu, to życie w takich warunkach naprawdę staje się niewygodne.
Salah, Mane, Henderson i spółka stracili dwa punkty, a tytuł przegrali jednym na rzecz Manchesteru City. Kula, nomen omen, śniegowa toczyła się dalej.

Greenkeeper do wymiany

Po wcześniejszych akapitach czytelnik mógłby wywnioskować, że Klopp akceptuje tylko takie warunki, gdy nad boiskiem świeci słońce. Nic z tych rzeczy. Gorące, parne powietrze powoduje, że murawa staje się sucha, w efekcie czego Juergenowi wyrasta gul. Tak jak pod koniec sezonu 2017-18, gdy “The Reds” pojechali do West Bromwich.
Liverpool rzucił się na zdegradowane już wtedy WBA, prowadził dwoma golami, ale w ostatnich dziesięciu minutach gospodarze zdążyli doprowadzić do remisu 2:2. Blondwłosy trener wychodził z siebie i nazwał pościg piłkarzy “The Baggies” bezużytecznym comebackiem. Klopp miał pretensje do przeciwników nie tylko o to, że nie położyli się i nie oddali trzech punktów, ale też o fakt, że nie przygotowali należycie murawy na przyjazd wielkiej drużyny z miasta Beatlesów.
- Nie jestem zadowolony z boiska. Jeśli grasz jak WBA, piłka może być ciągle w powietrzu i wtedy nie potrzebujesz wilgotnej murawy. W przyszłym sezonie mogą sobie kopać na suchej trawie, ale w Championship - zakończył arogancko.

To ma być stadion?!

Wykręt, który przejdzie do klasyki gatunku. Tydzień temu stwierdził, że gra na Estadio Alfredo Di Stefano w Madrycie, zamiast na Santiago Bernabeu, stworzyła u jego piłkarzy “dziwną” atmosferę. “Los Blancos” gości obecnie drużyny na tymczasowym obiekcie, który może pomieścić 6 tys. widzów, ponieważ na flagowym stadionie Realu trwa remont. Dla Kloppa to gra w “ośrodku treningowym”. Cóż, żeby być precyzyjnym, tak, stadion imienia Di Stefano jest treningowym boiskiem, zawsze nim był. To żadne odkrycie.
- Rewanż na Anfield będzie dla Realu zdradliwym zadaniem, z kibicami czy bez nich - odpalił na konferencji niemiecki szkoleniowiec, sugerując poniekąd, że “Królewscy” nie grają na wielkich stadionach. Totalna abstrakcja.
W nagrodę za jedną z bardziej oryginalnych wypowiedzi trener otrzymał od przedstawicieli z Madrytu makietę 3D jego “ulubionego” ośrodka treningowego. Do wspominania w przyszłości.

Zimne nóżki w galarecie

Jedna z dziwniejszych wymówek. To z pewnością niespodzianka, kiedy tak dobry bramkarz jak Alisson robi błąd, więc w momencie, gdy popełnia dwie niemal identyczne gafy w krótkim odstępie czasu, nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć. Racjonalnie nie, ale dla Kloppa nie ma rzeczy niemożliwych.
Brazylijczyk podczas niedawnego starcia z Manchesterem City podarował “The Citizens” dwa gole, a trener znalazł słowa na całkowity brak koncentracji u swojego bramkarza. To po prostu, tu czas na werble, “zimne stopy”. Fanfary.
- Nie możemy ukryć błędów Alissona, to prawda. Nie daliśmy mu wielu opcji, szczególnie przy pierwszym golu. Przy drugiej bramce zwyczajnie źle uderzył w piłkę. Nie ma prawdziwego powodu, może miał zimne stopy? Brzmi zabawnie, ale tak mogło być. Wiele razy ratował nam życie, dziś popełnił dwa błędy. No trudno.

Szpital u rywala

To jest absolutny hit. Przenosimy się do lutego 2019 roku, kiedy Liverpool został powstrzymany przez Manchester United Ole Gunnara Solskjaera. “Czerwone Diabły” straciły trzech podstawowych piłkarzy w pierwszej połowie: Andera Herrerę, Juana Matę oraz Jessego Lingarda, który zresztą 20 minut wcześniej zastąpił Matę. Wydawało się, że pech jednych, to błogosławieństwo dla drugich, ale Klopp, ku niedowierzaniu dziennikarzy, zasugerował, że to właśnie kontuzje u przeciwników sprawiły, że Liverpool nie zgarnął trzech punktów.
- To był dziwny mecz. Zaczęliśmy naprawdę bardzo dobrze, tak jak chcieliśmy, a później przyszło to… To oczywiście zaburzyło nasz rytm. United zmieniło prawie całą linię pomocy, a my nie potrafiliśmy ich odczytać.
Menedżerowie pozostałych ekip Premier League znaleźli wtedy metodę na drużynę Kloppa. Udawaj kontuzje i wymieniaj połowę składu przed przerwą. Albo rób cokolwiek, on i tak zdeprecjonuje twoje osiągnięcie.

Przeczytaj również