Bój się Austrio, nadchodzimy! Reprezentanci Polski z tygodnia na tydzień rosną w siłę

Bój się Austrio, nadchodzimy! Reprezentanci Polski z tygodnia na tydzień rosną w siłę
asinfo
Zeszłoroczne spotkania naszych kadrowiczów mogliśmy oceniać pomiędzy "słabe" a "żenujące" i w jakąkolwiek poprawę wierzyli już tylko i wyłącznie skrajni hurraoptymiści. Ale jak to w futbolu bywa, na przekór wszystkim "Biało-czerwoni" zaczęli nagle grać w swoich drużynach i w dodatku odgrywać w nich kluczowe role. Czy na spotkanie z Austrią po raz pierwszy od dawna skompletujemy jedenastkę, która gra po 90 minut w swoich klubach?
Każdy mecz za kadencji Jerzego Brzęczka obfituje w kontrowersje i niezrozumiałe decyzje. Przykłady Arkadiusza Recy i Jakuba Błaszczykowskiego były odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki. Jan Bednarek przez pierwszych 15 spotkań bieżącego sezonu uzbierał 80 minut w 2 meczach. Rafał Kurzawa od początku sezonu kursuje wahadłowo między ławką a trybunami, co nie przeszkadzało mu jednak wychodzić w pierwszym składzie reprezentacji.
Dalsza część tekstu pod wideo
Podobne przykłady możemy mnożyć i wymieniać jednym tchem, ale szkoda na to naszych gardeł. Zamiast tego możemy pomęczyć nasze kciuki i zaciskać je za pozytywną zmianę, jaka wreszcie nastąpiła w przypadku naszych reprezentantów. Prześledźmy jak nasze możliwości wyglądają na konkretnych pozycjach.

Bramkarze: tu jak zawsze - na bogato

Tak naprawdę o bramkarzach piszemy tylko dla dziennikarskiego porządku. Bo pozycje Fabiańskiego i Szczęsnego w dalszym ciągu są niezachwiane, a to jak radzą sobie pozostali konkurenci do kadry (nie mylmy kadry z pierwszym składem) interesuje kibiców tak samo, jak zeszłoroczny śnieg.
Co za różnica, czy 3. bramkarzem będzie Skorupski, Białkowski, Malarz czy dzielnie walczący o Bundesligę Gikiewicz? Ja proponuję poniższą kandydaturę, przynajmniej przyciągniemy na stadion fanki płci żeńskiej, dzięki czemu i męska część trybun będzie zadowolona.
A będąc już w pełni poważnym - o obsadę bramki nie musieliśmy, nie musimy i dam sobie rękę uciąć, że nie będziemy musieli się martwić. Byli golkiperzy Arsenalu notują nieustanny progres, zamieniają kluby na lepsze, a na ławce siedzą tylko w konfrontacjach z ligowymi ogórkami pokroju SPAL czy tuzami angielskiego futbolu jak AFC Wimbledon lub Macclesfield. W życiu pewne są tylko śmierć, podatki i dobry specjalista w polskiej bramce.

Obrońcy: powrót z zaświatów

Pamiętacie stabilną, grającą, zgraną polską obronę? Trzeba się trochę cofnąć w czasie, tak jakieś 2,5 roku. W szerokim składzie reprezentacji byli wtedy Wawrzyniak, Boruc i Jodłowiec, a obroną kierował ten sympatyczny skądinąd Pan.
No właśnie, od pamiętnego Euro rozegraliśmy 26 spotkań. W ilu z nich nie straciliśmy bramki? Tylko w pięciu:
- w listopadzie 2016 z Rumunią (3:0)

- we wrześniu 2017 z Kazachstanem (3:0)

- w listopadzie 2017 z Urugwajem (0:0)

- w czerwcu 2018 z Litwą (4:0)

- w czerwcu 2018 z Japonią (1:0)
W Rumunii zagraliśmy jedno z najlepszych spotkań ery Nawałki, Urugwaj wyszedł na mecz z nami drugim garniturem, na Kazachów i Litwinów szkoda słów, a Japonia nie strzeliła nam bramki tylko dzięki fenomenalnej taktyce niskiego pressingu. W pozostałych 21 grach rywale zawsze pakowali nam piłkę do siatki.
Ale jak już wspomnieliśmy, wreszcie w tym mrocznym tunelu zaczęło palić się światełko. Siłą „Polskiej Defensywy 2016” było zgranie i regularna gra w klubie. I pomimo wielu problemów (kontuzje Glika i Rybusa, rezygnacja Piszczka, brak drugiego stopera do pary), dziś krystalizuje nam się całkiem przyzwoita linia obrony.
Po prawej stronie w buty Piszczka z marszu wszedł Bereszyński. Zmiana pokoleniowa, o którą drżeli fani naszej kadry, przeszła zupełnie niezauważona. Marco Giampaolo zaczyna ustalanie składu właśnie od niego, a w kolejce po podpis polskiego obrońcy ustawiły się już między innymi Inter Mediolan i Besiktas Stambuł. Zresztą patrząc na jego popisy w Serie A, trudno się temu dziwić.
A przypomnijmy, że w odwodzie mamy jeszcze Tomka Kędziorę (rozegrał 27 meczów na 30 możliwych), Pawła Olkowskiego (26/29) oraz Roberta Gumnego (powrót po kontuzji). Każdy z nich powinien dać nam spokój na prawej flance. Jest moc!
Środek obrony to oczywiście Kamil Glik. Monaco co prawda dalej dołuje (choć w ostatnich spotkaniach z Amiens i Marsylią pojawił się cień nadziei), ale nasz stoper gra wszystko jak leci od deski do deski. W pięciu spotkaniach tego sezonu wychodził na boisko z opaską kapitana, więc z jego formą nie jest aż tak źle jak sugerują wyniki drużyny z Księstwa.
Na Glikanian-Pazdanu już raczej nie ma co liczyć, bo zawodnik Legii sam już chyba nie wie co dalej zrobić ze swoją karierą. Szkoda, bo mimo początkowej niechęci do „Kung Fu Pazdana” muszę przyznać, że w duecie z Glikiem tworzył świetnie uzupełniającą się parę.
Zupełną pomyłką okazał się Marcin Kamiński, który staje się „elektryczny” we wszelkich spotkaniach o jakąkolwiek stawkę. Nieoczekiwanym zwycięzcą okresu jesień-zima został za to Jan Bednarek, który stał się pewnym punktem Southamptonu.
Wyjątkowy ukłon w tej sytuacji należy się Jerzemu Brzęczkowi, który konsekwentnie stawiał na wychowanka Lecha Poznań, pomimo schowania go przez Marka Hughesa do głębokiej rezerwy. Jest coś magicznego w „dotyku selekcjonera”, bo dzięki regularnemu wystawianiu do składu kadry, krok do przodu w swojej karierze zrobili zarówno Bednarek, jak i wytransferowany ostatnio Damian Szymański. Nie udało się z Recą i Błaszczykowskim, ale Kuba nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Kwartet obrońców zamyka na lewej stronie Maciej Rybus. Od czasu przestawienia go ze skrzydłowego na defensora, nie ukazał się jeszcze taki piłkarz, który zdrowemu „Rybie” mógłby realnie zagrozić. Czy to właśnie on jest tym mitycznym piłkarzem, o którym nieraz wypowiadał się Jakub Wawrzyniak?
Jeśli tylko Rybus nie połamie sobie ręki, nie naderwie mięśnia, nie dostanie kataru, gorączki czy innej anginy, może być w 100% pewny miejsca zarówno w klubie, jak i w reprezentacji. Ostatnie 4 spotkania rozegrał po pełnych 90 minut i na swojej pozycji jest bezkonkurencyjny. Przez kontuzję stracił już 317 dni (i przede wszystkim EURO 2016), więc życzymy mu przede wszystkim zdrowia, bo resztę Maciek już ma.

Pomocnicy: 15 bramek, 20 asyst i... Piotr Zieliński

Który to już raz wymienia się nazwisko pomocnika Napoli… Rzekomo największej gwiazdy naszej drugiej linii, o klauzuli 100 milionów euro czy ile tam ostatnio podają. Ale umieszczamy go w naszym zestawieniu, bo jednego nie można mu zabrać: jest graczem pierwszego składu.
A teraz rzućmy okiem na statystykę meczów, bramek i asyst, linii pomocy złożonej z zawodników rozgrywających ostatnio regularnie spotkania w pierwszych składach swoich drużyn:
- Mateusz Klich - 29 spotkań: 5 bramek, 6 asyst

- Damian Kądzior - 26 spotkań: 6 bramek, 9 asyst

- Kamil Grosicki - 21 spotkań: 4 bramki, 5 asyst

- Piotr Zieliński - 25 spotkań: 3 bramki, 0 asyst
Tak więc jakby to powiedzieć… może ten Zieliński nie jest aż tak potrzebny? Bo w kolejce do składu są jeszcze Linetty, Krychowiak, Szymański (nawet dwóch), gdzieś tam błąka się Góralski… Poza tym ostatnim i mało kreatywnym pomocnikiem Sampdorii, statystycznie inni są po prostu lepsi:
- Grzegorz Krychowiak - 24 spotkania: 1 bramka, 4 asysty

- Damian Szymański - 23 spotkania: 4 bramki, 6 asyst

- Sebastian Szymański - 26 spotkań: 1 bramka, 3 asysty
Może Zieliński potrzebuje (za przeproszeniem) „kopa w dupę” od selekcjonera? Linetty po tym jak Jerzy Brzęczek nie wysłał mu powołania na mecz z Portugalią, zanotował asystę w pierwszym spotkaniu Sampdorii, które de facto rozpoczęło piękną serię 5 spotkań bez porażki drużyny z Genui (4 zwycięstwa i remis).
Jeszcze lepiej sytuacja wygląda na bokach, bo skrzydła znowu „obrosły” nam w piórka. Kądzior i Grosicki znajdują się w fenomenalnej formie - skrzydłowy Dinama przez cały sezon, a „Grosik” jak co pół roku przed kolejną próbą transferu. Na szczęście mniej nas obchodzą motywy, a bardziej wyniki.
Eksperymenty na grę bez skrzydłowych możemy uznać za czas stracony. W tej chwili mamy dwóch pewniaków, do tego dochodzi zawodnik grudnia w QPR Paweł Wszołek (w ostatnich 7 ligowych spotkaniach: 3 bramki i 2 asysty), Frankowski, który spróbuje podbić MLS, a do formy powinni niedługo wrócić Makuszewski i (przy dobrych prądach Wisły) Błaszczykowski.
Tak więc w tej chwili pomoc w zestawieniu: Kądzior- Klich- ktokolwiek byle nie Zieliński- Grosicki (Wszołek) wygląda obiecująco, a co najważniejsze wreszcie możemy wybierać z zawodników regularnie i skutecznie grających w swoich klubach. Podczas Ligi Narodów aż za bardzo odczuliśmy jak ważny jest rytm meczowy.

Napastnicy: „Lewy” czuje oddech na plecach

Przeszła mi przez głowę myśl, której kibic reprezentacji nie dopuszczał do siebie od dekady. A jeśli by tak posadzić Lewandowskiego na ławce, bo inni napastnicy są w tym momencie w lepszej dyspozycji?
Ok, brzmi jak science fiction lub pomysł osoby, która na treningu zamiast głową w piłkę trafiła w słupek. Ale ziarno niepewności zostało zasiane. Bo czy w tej chwili (nie mówię oczywiście o całokształcie kariery) Milik i Piątek nie są motorami napędowymi swoich drużyn? Czy napastnik Genui nie jest o krok od zabrania „Lewemu” jego największego marzenia?
Zestawienie linii ataku będzie bardzo dużym problem selekcjonera. Trzech napastników będących super strzelcami Serie A i Bundesligi z dorobkiem bramkowym, który powinien automatycznie kwalifikować ich do gry w wyjściowej jedenastce. Tylko że miejsca są najwyżej dwa, a chętnych trzech.
Jasne, że nikt nie zabierze żywej legendzie „Biało-czerwonych” miejsca w składzie, choćby miała się zaciąć nawet i na pół roku. Bo Lewandowski swoją pozycję budował latami, sezon w sezon dorównując kroku najlepszym piłkarzom świata.
Ale od lat nie mieliśmy tak dobrej sytuacji, że nawet kontuzja najlepszego strzelca w historii polskiej piłki nie spowodowałaby u nas w tej chwili żałoby narodowej i masowego rozlewu łez. I oby trwało to jak najdłużej.

Byle do wiosny!

Jerzy Brzęczek przez całą swoją krótką karierę w roli selekcjonera miał pod górkę. Kontuzje, absencje, brak ogrania podstawowych zawodników, wymuszone powołania i pół Polski przeciwko niemu. Jednak los próbuje zwrócić (z nawiązką!) byłemu trenerowi płockiej Wisły to, co zabrał.
I czy lubimy selekcjonera czy nie, na stadionie imienia Ernsta Happela mamy szansę po raz pierwszy od lat zobaczyć skład przygotowany do walki o najwyższe cele. Przygotowany przez rytm meczowy, wysoką formę, zgranie oraz (oby!) brak kontuzji. Polacy, wszystko w waszych nogach!
Adrian Jankowski

Przeczytaj również