Kolejny powrót do Legii Warszawa? Wiatr zmian wciąż wieje przy Łazienkowskiej. "Prezes Mioduski się miota"

Kolejny powrót do Legii Warszawa? Wiatr zmian wciąż wieje przy Łazienkowskiej. "Prezes Mioduski się miota"
Tomasz Biedermann / shutterstock.com
Na Łazienkowskiej najpewniej nastał czas powrotów. Aleksandar Vuković wytyczył drogę, którą możliwie podąży kolejna osoba mocno związana z Legią Warszawa. To byłby kolejny element przebudowy personalnej w strukturach klubu ze stolicy.
Legia Warszawa ponownie mocno zaskoczyła. W stolicy zdecydowano się na częściowe spełnienie żądań kibiców, którzy za kompromitującą postawę w lidze obwiniali przede wszystkim prezesa Dariusza Mioduskiego i dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. Ten drugi został w poniedziałek zastąpiony legendą klubu Jackiem Zielińskim.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jeśli natomiast chodzi o prezesa, to klub rozgłasza, że ten wycofa się z ingerowania w sprawy sportowe. Mioduski ma się bardziej zaangażować w realizowane projekty komercyjne, infrastrukturalne i rozwojowe, które w 2022 r. będą wymagały większego wsparcia zarządczego i właścicielskiego. Szerokie kompetencje, ale i odpowiedzialność zostaną przekazane Zielińskiemu. Jego obowiązki mają obejmować cały obszar sportu, w tym pierwszy i drugi zespół, akademię, politykę transferową i zatrudnianie trenerów.
Jacek Zieliński jest związany z Legią od 1992 r. Jako piłkarz cztery razy wygrywał ligę, zdobył też trzy Puchary Polski. Grał przy tym w Lidze Mistrzów, walnie przyczyniając się do awansu do fazy grupowej, a potem do ćwierćfinału. Znajduje się na drugim miejscu pod względem liczby rozegranych meczów w Legii. Po zakończeniu kariery piłkarskiej prowadził m. in. Legię, Koronę Kielce i Lechię Gdańsk, zaś w latach 2014-2017 pełnił funkcję dyrektora sportowego Wigier Suwałki. W 2017 r. ponownie związał się zawodowo z Legią, obejmując stanowisko dyrektora akademii. Po dwóch latach jego pozycja u Mioduskiego zaczęła słabnąć, zwłaszcza, gdy do Warszawy został ściągnięty Richard Grootscholten, który zajął dyrektorskie stanowisko Zielińskiego. Ten zaś objął trzeciorzędną funkcję szefa rozwoju karier indywidualnych i wypożyczeń.

Odkopany

Jak opisywaliśmy w lipcu TUTAJ, Zieliński nie przyjął entuzjastycznie tej zmiany, a metody wprowadzone przez Holendra nie spotkały się z jego akceptacją. Trwała zimna wojna. Również o wpływy w całym klubie. Z czasem pozycja Grootscholtena zaczęła słabnąć, aż wreszcie zdecydowano się z nim rozstać. Swą szansę zwietrzył Zieliński, który chciał mieć w Legii dużo więcej do powiedzenia, wykorzystywać swą wiedzę i doświadczenie. W międzyczasie pojawiła się jednak oferta z Białegostoku. Jagiellonia proponowała mu funkcję dyrektora sportowego. Strony były gotowe na porozumienie. Zieliński postanowił jednak przedstawić Mioduskiemu swój punkt widzenia. Odbyli spotkanie, na którym wybitny reprezentant Polski oświadczył, że chciałby więcej znaczyć w Legii.
Uargumentował to na tyle przekonująco, że prezes postanowił dokonać zmiany, choć jeszcze kilkanaście dni wcześniej zapowiadał, że do niej nie dojdzie. Poświęcił więc Kucharskiego, którego odejścia domagali się kibice, a funkcję dyrektora sportowego powierzył Zielińskiemu. Jak się dowiedzieliśmy, nie było takiego planu:
- Darek się miota, od ściany do ściany, nie ma żadnego pomysłu, ani wizji. Łatwo go do czegoś przekonać albo zniechęcić. Wygląda na to, że wreszcie zrozumiał, że do piłki nieszczególnie się nadaje i kwestie sportowe powinien zostawić fachowcom. Jednak w klubie jest taki bałagan, że do posprzątania go nie wystarczą Jacek i Aco Vuković. Trzeba kilkunastu specjalistów - mówi nam osoba dobrze zorientowana realiach na Łazienkowskiej.
Co ciekawe, wiele spostrzeżeń Zielińskiego pokrywało się z tymi, które przekazywał już wiosną Czesław Michniewicz. Teraz jednak te argumenty jakby bardziej trafiły do prezesa.
- Jacek dostał nawet więcej niż mógł przypuszczać. Niewątpliwie to dobry ruch. Rodzi jednak pewne wątpliwości. Po pierwsze dlatego, że "Zielek" nie ma doświadczenia. Do tej pory w tym charakterze pracował jedynie na głębokiej piłkarskiej prowincji - w Wigrach Suwałki. To nie ma żadnego porównania z Legią. Po drugie zaś, nie wiem, czy Jacek zdaje sobie sprawę, na co się porwał. Czeka go masa obowiązków, a do potrzebuje rozbudowanej siatki kontaktów, której nie posiada - twierdzi nasz rozmówca.
Dochodzi też trzecia kwestia. Słyszymy, że Zieliński, który niewątpliwie jest sympatycznym człowiekiem, jako przełożony bywa uparty i potrafi się wtrącać w pracę trenera.

Co z Papszunem?

Czy ta zmiana oznacza, że temat przyjścia na Łazienkowską Marka Papszuna należy uznać za zamknięty? Niekoniecznie. Ale nie jest to już jedyna, wymarzona opcja.
- Nie przesądzam, że Marek Papszun będzie trenerem Legii, czy Aleksandar Vuković, czy jakikolwiek inny szkoleniowiec. Muszę przeanalizować całą sytuację, mieć większą wiedzę po to, aby decyzje były trafniejsze. Skuteczność i trafność decyzji jest dla mnie bardziej istotna, niż szybkość ich podejmowania - mówił Zieliński tuż po objęciu funkcji.
Jedno z jego zadań to znalezienie trenera, który przejmie drużynę latem, ale nie jest powiedziane, że będzie musiał szukać daleko. Wiele bowiem zależy od pracy, jaką Aleksandar Vuković wykona z drużyną, i jej efektów. Nie bez znaczenia będzie z pewnością fakt, że nowy dyrektor i nowy trener to dobrzy znajomi. Znają się od 20 lat, razem grali w Legii, zdobywali z nią mistrzostwo Polski, a potem współpracowali na różnych płaszczyznach.
- Ten tandem może razem dużo osiągnąć. Niewątpliwie bowiem będą jechać w jednym kierunku, mają podobne spojrzenie na wiele spraw i dobrze się rozumieją - usłyszeliśmy.
Jeśli tak rzeczywiście będzie, a zespół zacznie osiągać dobre wyniki, to należy przypuszczać, że Vuković pozostanie na stanowisku dłużej.

Ulga i kolejny powrót?

O ile zatrudnienie Zielińskiego budzi w klubie pewien niepokój, to już zwolnienie Kucharskiego przyjęto z dużą ulgą. W Legii mówi się, że może być tylko lepiej. Że Kucharski stawiał na dziwne rozwiązania, jak choćby współpraca z czeską firmą 11 Hacks, specjalizującą się w analizie danych i statystyk piłkarskich. Była to kosztowna kooperacja, a nie przyniosła efektów. Marginalizowano przy tym legijny skauting. Niedawno z klubu odszedł Tomasz Kiełbowicz, szef skautów. Krążyły różne wersje powodów, przez które do tego doszło. Mówiło się m.in. o sprawach rodzinnych.
- Tomek od dawna miał dość współpracy z Kucharskim i to przez niego odszedł. "Kiełbik" to niesamowicie pracowity, inteligentny i oddany facet. Pracował na maksimum swych możliwości, jeździł, oglądał, notował, monitorował. Na jego pracę nie zwracano jednak większej uwagi. Kucharski wolał polegać na opiniach z zewnątrz, łatwiej było opierać się na propozycjach z agencji menadżerskich - twierdzi nasz rozmówca.
Zmiany w strukturach klubu sprawiły jednak, że, jak słyszymy, Kiełbowicz chętnie wróciłby do pracy. On również dobrze zna się z Zielińskim, który przy tym ceni jego umiejętności i ma świadomość, jak szerokie zbudował kontakty. Jest zatem niewykluczone, że wkrótce w Legii nastąpi kolejny powrót.

Przeczytaj również