Dla takich piłkarzy wypełniają się trybuny. Grał kosmicznie. Wnioski po awansie Legii Warszawa

Dla takich piłkarzy wypełniają się trybuny. Grał kosmicznie. Wnioski po awansie Legii Warszawa
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Jak zwykle - poważna piłka jeszcze nie skończyła poprzedniego sezonu, bo rozgrywana była końcówka EURO 2020, a polskie kluby zaczęły kolejny sezon od eliminacji do europejskich pucharów. Oczywiście największe oczekiwania mamy wobec Legii. Pierwszy rywal za nią. Oto kilka wniosków pomeczowych po rewanżowym boju z norweskim Bodo/Glimt.
Trenowanie z tumultem trybun kibiców Legii z głośników zdało egzamin, bo odwagi im odmówić nie możemy. Nie sparaliżowało ich, wręcz potrafili zagrozić polskiej drużynie choćby uderzeniem w poprzeczkę w drugiej połowie. Jednak… byli słabi. Historie o wielkości Bodo/Glimt okazały się być, jakże by inaczej, na wyrost.
Dalsza część tekstu pod wideo
Legia w zamiarze chciała tłamsić Norwegów, w rzeczywistości wyszło na to, że ich zanudziła. Ale skutecznie. Momentami flaki z olejem, ale nie odbierajcie tego jako krytykę. Legia jest po obozie, ale jeszcze jednak nie w rytmie sezonu. W końcu dopiero co z krótkich urlopów po mistrzostwach Europy wrócili Chorwat Josip Juranović i Czech Tomas Pekhart.
Zespół jest po transferach, ale kadra nie wygląda jeszcze na pełną, idealnie skompletowaną. Michniewicz z pewnością potrzebuje czasu, by z niektórych piłkarzy wydobyć ich najlepszą wersję, co zrobił choćby z Bartoszem Kapustką w poprzednim sezonie.
A właśnie, Bartek Kapustka. Zagrał nieźle, choć nierówno. Jeszcze dochodzi do formy. Nie dość, że dopiero rusza sezon, to on poprzez zdrowie był zmuszony do krótkiej przerwy na początku okresu przygotowawczego. Dziś zaimponował zejściem do środka i wypuszczeniem Mladenovicia. Była to praktycznie stuprocentowa sytuacja stworzona przez byłego gracza Leicester.
Jednak środek pola Legii powinien lepiej utrzymywać się przy piłce w ’’małej grze”, grać płynniej na jeden kontakt. Zdecydowanie najjaśniejszą postacią w zespole Legii był Luquinhas. Grał kosmicznie jak na poziom Ekstraklasy, znów. Świetnie patrzy się na jego grę, dla takich piłkarzy wypełniają się trybuny.
Zwróciliśmy też uwagę na Filipa Mladenovicia. Mógłby być uważniejszy w defensywie. To wielka wartość tej drużyny, jej kluczowy piłkarz. Napędza akcje ofensywne i świetnie pasuje to taktyki Czesława Michniewicza. Dziś natomiast bywał nieskuteczny przy odbiorze piłki, zdarzyło się uciec do niepotrzebnego faulu pod polem karnym.
Nie będziemy rozpisywać się o przygotowaniu fizycznym, bo to nie etap, by je oceniać, zwłaszcza w takim tekście, bez rozkładania na czynniki pierwsze. Za to cieszy, że piłkarze Legii wysoko pressowali stoperów Bodo/Glimt nawet zmęczeni w doliczonym czasie gry.
Wcześniej napisaliśmy o zanudzeniu rywali z Norwegii przez piłkarzy z Warszawy. Otóż to samo odbyło się w ostatnich sekundach meczu, kiedy kolejne podania legionistów na własnej połowie podjudziły przeciwników do podejścia wyżej. A to była akcja z typu podpuścić - skasować. Pekhart znów pokazał że ma strzeleckiego nosa.
Flora Tallin to kolejny rywal Legii w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Czarny scenariusz pisany przez wielu po wylosowaniu Bodo nie miał szans na spełnienie nawet przez moment. Ekipa mistrzów Polski gra dalej i wszystko wskazuje na to, że zagra jesienią w Europie. Pytanie, w których rozgrywkach.
TUTAJ przeczytasz o drodze "Wojskowych" do fazy grupowej LM. Z kim stołeczni mogą zmierzyć się w III rundzie eliminacji?
TUTAJ zaś znajdziesz gorące komentarze z Twittera po meczu z Bodo/Glimt. Działo się!

Przeczytaj również