Ligue 1 bliska upadku, największe gwiazdy uciekną? Finansowa zapaść może zniszczyć francuskie rozgrywki

Ligue 1 bliska upadku, największe gwiazdy uciekną? Finansowa zapaść może zniszczyć francuskie rozgrywki
Press / Sipa / PressFocus
Zerwany kontrakt telewizyjny o wartości kilka miliardów euro. Dziury w budżecie większości klubów spowodowane stratami w wyniku pandemii. Na dokładkę wygasające umowy największych gwiazd, które stanowią o sile rozgrywek. Tak prezentuje się krajobraz francuskiej piłki klubowej. Ligue 1 stoi na skraju przepaści.
W żadnej innej topowej lidze koronawirus nie spowodował tak ogromnych strat. Piłkarze tracą na wartości, czołowe postacie szukają nowych klubów, drużyny mają problem z regularnym płaceniem pensji, a właściciele muszą szukać ratunku, broniąc się przed bankructwem. Jest źle, a może być tylko gorzej.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dyskretny urok burżuazji

Głównym powodem zapaści są gigantyczne straty z kontraktów telewizyjnych. Lekkomyślna decyzja francuskiej federacji sprawiła, że liga francuska była jedyną z pięciu najlepszych w Europie, która nie dokończyła ubiegłego sezonu. Gdy wybuchła pandemia, mistrzem ogłoszono PSG. Telewizja “Canal +” nie zapłaciła zatem ostatniej raty za prawa do transmisji, bo przez kilka miesięcy właściwie nie było czego pokazywać.
Straty wyliczono na setki milionów euro, jednak na horyzoncie pojawiła się nadzieja. Firma “Mediapro” w 2018 r. wygrała przetarg na prawa do pokazywania rozgrywek we Francji. Podpisano rekordowy kontrakt, a w latach 2020-2024 wszystkie zespoły miały zarobić łącznie prawie 3,5 miliarda euro. Liczono, że Francja stanie się krainą mlekiem i miodem płynącą. Sęk w tym, że źródełko wyschło po niespełna dwóch miesiącach.
Hiszpańsko-chiński koncern “Mediapro” chciał renegocjować warunki umowy. Okazało się, że nieco przesadzili z oceną wartości Ligue 1, a prawa do pokazywania ligi przynosiły im same straty. W październiku zespoły miały otrzymać 172 mln euro. Nie ujrzały ani grosza. W listopadzie nie pojawił się przelew, który szacowano na kolejne 152 mln. W grudniu nic się nie zmieniło. Kontrakt, który był nadzieją na lepszą przyszłość, jedynie powiększył dziurę budżetową. Gdy parafowano umowę, prezes Lyonu, Jean-Michel Aulas, powiedział, że to błogosławiony dzień dla francuskiej piłki. Pewnie nie przypuszczał, że sam będzie musiał tak szybko wypluć te słowa.
Gdy sprawa trafiła do sądu, “Mediapro” zobowiązało się zapłacić 100 mln rekompensaty. Ochłapy. O pozostałych trzech miliardach można zapomnieć. W międzyczasie rodzima stacja “Canal +” oddała mniejszościowe prawa do transmisji. Francuski rząd dwukrotnie przekazał pieniądze krajowej federacji, ale trzeciego programu wsparcia nie będzie. Nikt nie chce zainwestować w ligę, która chyli się ku upadkowi, a każdy dzień zwłoki przyspiesza proces rozpadu.

Źle się dzieje w państwie francuskim

- Martwi mnie, czy liga podjęła wszelkie możliwe działania, aby zapewnić sobie jakąkolwiek gwarancję zapłaty. Czy “Mediapro” rzeczywiście przeleje pieniądze, które obiecano? - zastanawiał się Gauthier Ganaye, były prezydent Nicei, na łamach “The Guardian”.
- Chcemy renegocjować warunki umowy. Nie podważamy poziomu ligi, ale bary i restauracje są zamknięte, kibiców nie ma na stadionie. To oczywiste, że Covid wpływa na wiele aspektów korzystania z naszych praw - tłumaczył dyrektor generalny “Mediapro”, Jaume Roures.
- Jeśli nie masz żadnych pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych, ani sprzedaży biletów, to proszę mi powiedzieć, jak masz utrzymać firmę? Jeśli liga nie będzie w stanie otrzymać kolejnej pożyczki, myślę, że w lutym lub marcu wiele drużyn nie wypłaci pensji swoim piłkarzom i pracownikom - stwierdził dla “RMC Sport” Jean-Pierre Caillot, prezydent Reims.
Wszystkie wypowiedzi potwierdzają zapaść i nikłe szanse na lepszą przyszłość. “Mediapro” nie zamierza płacić za produkt, który nie przyniesie zysków. Szef PSG Nasser Al-Khelaifi ogłosił, że trzeba natychmiast wszcząć śledztwo, aby ustalić, czy uda się odzyskać wcześniej ustalone pieniądze. Ale akurat paryżanom bankructwo nie grozi. Co innego pozostałym markom.
W grudniu prezes Lille Gerard Lopez został zmuszony, żeby sprzedać klub firmie “Merlyn Partners” z siedzibą w Luksemburgu. Zadłużenie ekipy z północy Francji wynosi ponad 100 milionów, a według francuskich mediów powoli brakuje pieniędzy, żeby wynajmować boiska treningowe (!). Aby znaleźć jakiekolwiek fundusze, Stade Pierre-Mauroy opuścił Luis Campos, jeden z najlepszych łowców talentów w Europie. Dział skautingu jest niepotrzebny, gdy za chwilę może zabraknąć pieniędzy na wypłacenie pensji piłkarzom. A nie mówimy przecież o beniaminku czy ligowym średniaku, tylko wiceliderze ligi. Jeśli Lille już żyje na kredyt, podobne problemy prędzej niż później spotkają ekipy pokroju Angers, Metz, Brest czy Reims.

Exodus gwiazd

Żadna stacja telewizyjna nie kwapi się, by wygrać przetarg i zdobyć prawa do transmisji Ligue 1. Oferowany produkt po prostu nie jest wart tyle, ile obiecało “Mediapro”. Inne topowe ligi uciekają Francuzom w kosmicznym tempie. W letnim okienku transferowym wszystkie francuskie kluby poza PSG wydały na transfery 386 mln euro. To mniej niż łącznie Chelsea i Manchester City.
Dziś byt większości drużyn Ligue 1 zależy od tego, czy piłkarze zgodzą się na drastyczne obniżki pensji. Ale dlaczego najlepsi piłkarze mają grać za półdarmo, gdy inni oferują im bajońskie kontrakty? Czołowe postacie mają już spakowane walizki i czekają na czerwiec, żeby podpisać nowe lukratywne umowy. Wolnymi agentami zostaną m.in. Angel Di Maria i Memphis Depay. Ostatnia wypowiedź holenderskiego napastnika wskazuje na to, że Olympique Lyon opuści jeszcze jeden filar, Houssem Aouar.
Kto w takim razie pozostanie w Ligue 1? Sami Neymar i Kylian Mbappe? Nawet z tym mogą być pewne kłopoty, bowiem nowy szkoleniowiec paryżan, Mauricio Pochettino, z niewiadomych przyczyn niezbyt chętnie widzi w swoim składzie 22-letniego mistrza świata. Według doniesień prasy Argentyńczyk wolałby mieć do dyspozycji leciwych Leo Messiego i Sergio Aguero zamiast Mbappe.
Takim zawodnikom, jak Eduardo Camavinga, Renato Sanches czy Jonathan Bamba, trudno będzie odmówić zainteresowanym klubom z Anglii czy Hiszpanii. Dlaczego mieliby odrzucić wyższą tygodniówkę, większy prestiż rozgrywek i stabilność finansową? A pozycja negocjacyjna ich obecnych ekip nie będzie najlepsza, jeśli francuska federacja nie wyjmie z kapelusza kilkuset milionów.
Potwierdziło się powiedzenie, że chytry dwa razy traci. Nikomu nie zapaliła się lampka ostrzegawcza, gdy “Mediapro” podczas przetargu zaproponowało dwa razy większą sumę niż “Canal+”. A ta sama firma miała wcześniej problemy z uregulowaniem płatności za transmisje Serie A. Obiecywano złote góry. Otrzymano oślą łączkę. Kilka miesięcy temu jeden z dyrektorów “Mediapro”, Gerard Romy, został zresztą oskarżony o pranie pieniędzy.
Francuskie władze myślały, że “Jutro będziemy szczęśliwi”. Wyszedł co najwyżej “Francuski Numer” Chociaż sytuacja klubów Ligue 1 najbardziej przypomina fabułę “Nędzników” Victora Hugo.

Przeczytaj również