Oto topowe kluby z najsilniejszymi ławkami rezerwowych. Premier League rządzi, FC Barcelona na szarym końcu

Oto topowe kluby z najsilniejszymi ławkami rezerwowych. Premier League rządzi, Barcelona na szarym końcu
Yannis Halas / PressFocus
Pokaż mi swoją ławkę, a powiem ci, jak mocną masz drużynę. Te słowa doskonale pasują do aktualnej sytuacji na szczytach europejskiej piłki. Dziś to właśnie jakość rezerwowych i szeroka kadra wydają się być kluczem do sukcesu w dobie napchanego do granic możliwości kalendarza. Sprawdziliśmy, kto dysponuje najlepszymi rezerwowymi.
Pandemia koronawirusa i decyzje, które podjęła UEFA, wywróciły futbolowy terminarz do góry nogami. Natłok wszelakich spotkań jest ogromny. Nie ma czasu na oddech. Kalendarz jest wypchany po brzegi, a kontuzja goni kontuzję, co zaczyna irytować samych piłkarzy (więcej o tym przeczytasz TUTAJ). Aby powalczyć o mistrzostwo na krajowym podwórku i dołożyć do tego niezłą grę na arenie międzynarodowej, trzeba mieć alternatywy na każdej pozycji. Nigdy nie wiadomo, czy dany zawodnik akurat nie wypadnie z powodu zakażenia koronawirusem, urazu mięśniowego albo po prostu zmęczenia. Są jednak zespoły, których trenerzy nie muszą się specjalnie przejmować ewentualnymi brakami kadrowymi. Prezentujemy Wam TOP7 ekip z najlepszymi ławkami wśród europejskiej czołówki.
Dalsza część tekstu pod wideo

7. Inter

Zaczynamy od drużyny, której nie każdy mógł się spodziewać w jakimkolwiek zestawieniu spod znaku “TOP”. Inter zaliczył mały falstart na starcie sezonu, o czym świadczy piąta lokata w Serie A i fatalne rezultaty w Lidze Mistrzów. Nie zmienia to jednak faktu, że Antonio Conte ma do dyspozycji skład, o jakim marzył. Po przybyciu do Lombardii Włoch niejednokrotnie narzekał na wąską kadrę, ale w trakcie ostatniego mercato dyrektor Beppe Marotta i spółka spełnili większość jego życzeń.
Ponad dwudziestu konkurencyjnych zawodników wprost skrojonych pod grę w preferowanym przez Conte systemie z trzema środkowymi obrońcami i ofensywnie usposobionymi wahadłowymi. Nie licząc Romelu Lukaku i Samira Handanovicia, właściwie żadna absencja nie mogłaby znacząco wpłynąć na poczynania “Nerazzurrich”. Pozostaje kwestia odpowiedniego poukładania tego na murawie, bo tym razem nie będzie żadnych wymówek. Jeśli Milan, dysponujący nieco węższą kadrą, potrafi usadowić się na fotelu lidera, ich rywale zza miedzy nie mogą wypaść poza podium. W innym wypadku Conte szybko pożegna się z posadą.

6. Borussia Dortmund

Nie Bayern, a Borussia jest w tym rankingu przedstawicielem Bundesligi. Monachijczycy rzutem na taśmę zapełnili ławkę rezerwowych piłkarzami z bardzo średniej półki, typu Marc Roca czy Bouna Sarr. Borussia tymczasem wreszcie ma kadrę godną statusu klubu. Na Signal Iduna Park szaleją 20-letni Erling Haaland i Jadon Sancho, w których ślady chcą podążyć inni młodzi gniewni. Jude Bellingham i Giovanni Reyna już zanotowali w tym sezonie razem trzy bramki i osiem asyst. Do składu powoli wchodzi też zjawiskowy, 16-letni Youssoufa Moukoko.
Z kolei w środku pola Lucien Favre ma do dyspozycji przynajmniej pięć nazwisk solidnej klasy. Wystarczy spojrzeć na ich ostatni mecz z Brugge, kiedy to na ławce zasiedli Axel Witsel, Julian Brandt, Mahmoud Dahoud, Emre Can i na dokładkę Marco Reus. Szwajcarski szkoleniowiec musi mieć poważny ból głowy przy wyborze jedenastki. W Dortmundzie znajduje się bowiem kilkanaście nazwisk gotowych do rywalizacji na najwyższym poziomie.

5. Real Madryt

Przy Concha Espina umyślnie przespano ostatnie okno transferowe. Zinedine Zidane nie otrzymał żadnego nowego wzmocnienia. Pomimo tego, głębia składu “Los Blancos” i tak robi wrażenie. W ostatnim sezonie La Liga aż 21 zawodników Realu wpisywało się na listę strzelców. To historyczny rekord na Półwyspie Iberyjskim.
Co istotne, może i nie przeprowadzono żadnych większych zakupów, ale za to nikt ważny nie opuścił madryckich szeregów. Lukę po przyspawanym do trybun na Santiago Bernabeu Jamesie Rodriguezie wypełnia zawrócony z wypożyczenia do Sociedad Martin Odegaard. Kontuzje oczywiście nie omijają “Królewskich”, lecz “Zizou” zawsze znajduje w rękawie kolejne asy.
To świadczy o sile Realu. To, że żelazny żołnierz w osobie Lucasa Vazqueza sprawdzi się na prawej stronie obrony lub poszaleje na skrzydle. Albo odkurzony Mariano Diaz pokaże instynkt strzelecki, a na koniec swoje dołoży uniwersalny i niezatapialny Nacho Fernandez. Te nazwiska mogą na pierwszy rzut oka nie powalać na kolana, ale Zidane wie co robi. Mało który trener poradziłby sobie z taką lawiną absencji. Francuz daje radę, co widać po zwycięstwie w El Clasico czy dwukrotnym ograniu wspomnianego wyżej Interu.

4. Juventus

Andrea Pirlo mógłby przybić piątkę z Antonio Conte, bo obaj znajdują się w podobnym położeniu. Ich transferowe oczekiwania zostały spełnione. Przyszła zatem pora przekuć to na owocne rezultaty. Ewentualny brak scudetto będzie odebrany jako ogromna porażka “Bianconerich”. Żaden inny klub na Półwyspie Apenińskim nie ma tak szerokiej kadry jak Juventus. Kiedy wypadł Paulo Dybala, w jego miejsce wskoczyli Dejan Kulusevski i Federico Chiesa. W trakcie problemów Cristiano Ronaldo w rolę superstrzelca wcielił się zaś Alvaro Morata.
Można by tak wymieniać pozycje po kolei i praktycznie wszędzie mielibyśmy przynajmniej dwóch solidnych zawodników na jedno miejsce. Pirlo sam wie, że powoli będzie zwijany wiszący nad nim parasol ochronny. W takim miejscu jak “Juve” wyniki muszą przyjść natychmiast. Nie istnieją projekty długoterminowe.
- Okres adaptacji się zakończył. Od tej chwili do końca roku będziemy mieli dziesięć spotkań do rozegrania i każdy potraktujemy tak, jakby był finałem. Chcę zobaczyć inny zespół, głodny walki, grający z wielką pasją - zapowiadał ostatnio 41-letni szkoleniowiec.

3. Tottenham

Niedawno minął rok od zatrudnienia w Tottenhamie Jose Mourinho. To był stosunkowo krótki, ale niezwykle intensywny okres, który nieco zmienił oblicze kadry londyńczyków. “Mou” postawił na wzmocnienia tanie, a jednocześnie jakościowe. Za kilka milionów i Kyle’a Walkera-Petersa pozyskano z Southampton Pierre-Emile’a Hojbjerga, który wyrasta na czołowego pomocnika Premier League. “Koguty” wzmocnił też Matt Doherty.
Ławka jest faktycznie szeroka. Atakują z niej Lucas Moura, Erik Lamela czy Carlos Vinicius. Miejsca w podstawowym składzie nie ma na stałe nawet Gareth Bale. Co więcej, mało kto pamięta, że na boczny tor odstawiono nie byle kogo, bowiem Dele Allego. Wiemy, że Mourinho to specjalista od znajdowania wymówek, jednak w przypadku ewentualnych porażek, Portugalczyk raczej nie może narzekać na zaplecze personalne.

2. Chelsea

W ostatnich miesiącach Roman Abramowicz udowodnił, że obrzydliwie bogatych oligarchów nie dotyczą żadne cięcia związane z pandemią. Chelsea przed sezonem wydała prawie 250 milionów euro. To prawie tyle, co wszystkie kluby Bundesligi razem wzięte. Wzmocniono każdy sektor boiska, co zdecydowanie przekłada się na skuteczne poczynania podopiecznych Franka Lamparda.
W ataku alternatywy dla chimerycznego Timo Wernera stanowią Tammy Abraham i niezmordowany Olivier Giroud. Środek pola świetnie funkcjonuje mimo drobnego regresu Mateo Kovacicia, którego przecież uznano za najlepszego zawodnika “The Blues” w poprzednim sezonie. Z tak wypełnioną po brzegi kadrą obowiązkiem będzie walka o najwyższe laury na wszystkich frontach.

1. Manchester City

- Faworyci do tytułu? Manchester City, Liverpool, Tottenham i drugi zespół City. Spojrzałem na ich ławkę i uważam, że nawet rezerwy mogłyby powalczyć o mistrzostwo - stwierdził Jose Mourinho, kiedy to jeszcze pracował jako ekspert telewizji “Sky Sports”.
Trudno nie przyznać mu racji. Z rolą rezerwowych nierzadko muszą godzić się piłkarze formatu Raheema Sterlinga, Riyada Mahreza czy Bernardo Silvy. Wszyscy trzej byliby z miejsca gwiazdami podstawowych składów praktycznie wszystkich innych ekip Premier League.
Choćby koronawirus przetrzebił połowę kadry “Obywateli”, to wciąż ich skład obfitowałby w niewyczerpalne pokłady piłkarskiego talentu. Zresztą nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że Katalończyk w ciągu zaledwie czterech lat wydał ponad pół miliarda euro na wzmocnienia. Tylko ta nieszczęsna defensywa...
***
Jak widać, podium autorytarnie zajęły wyłącznie ekipy z Premier League. Lampard, Mourinho i Guardiola nie mają prawa narzekać na szerokość kadry. W tym samym czasie FC Barcelona straszy z ławki duetem Martin Braithwaite-Carlos Alena. Cóż, hiszpańska La Zabawa ustępuje Jej Wysokości Premier League. W tej szachowej rozgrywce powoli wszystko składa się na Gambit Królowej. Zobaczymy, na ile mocne ławki rezerwowych przełożą się na rozstrzygnięcia w Lidze Mistrzów.

Przeczytaj również