Trenował z Pogbą i rywalizował z Pirlo, w kadrze grał wcześniej niż w klubie. Historia zmarnowanego talentu

Trenował z Pogbą i rywalizował z Pirlo, w kadrze grał wcześniej niż w klubie. Historia zmarnowanego talentu
Youtube
Johnny Gorman zadebiutował w narodowej reprezentacji, zanim dokonał tego samego w klubie. Grywał z najlepszymi, ale szansę na wielką karierę zniszczyły mu presja i brak odpowiedniego wsparcia. Dziś sam chce pomóc młodym piłkarzom w odpowiednim rozwoju.
- Autentycznie nie sądzę, by Pirlo opuścił koło środkowe czy w ogóle się spocił, ale był niesamowity - wspominał Gorman w wywiadzie opublikowanym na łamach “The Guardian” - Grałem bezpośrednio przeciwko De Rossiemu i skończyło się tak, że rozmawiałem z nim podczas gry. Mówił perfekcyjnym angielskim z angielskim akcentem, co było dość surrealistyczne. Okazało się, że jego mama pochodzi z północno-wschodniej części Anglii. Po meczu podszedł do mnie i wymieniliśmy się koszulkami.
Dalsza część tekstu pod wideo

Młodszy niż Best

Johnny’emu Gormanowi pozostały piękne wspomnienia. Na koniec sezonu 2009/2010 ówczesny selekcjoner reprezentacji Irlandii Północnej, Nigel Worthington, zabrał eksperymentalną grupę zawodników, bez 17 podstawowych graczy, za ocean. Wśród nich znalazło się miejsce dla nastoletniego skrzydłowego z akademii Wolverhampton Wanderers. Gorman jadł właśnie śniadanie w szkole, kiedy dowiedział się, że czeka go wycieczka do Stanów Zjednoczonych i Chile.
- Przeszedłem z gry w spotkaniu akademii przed 30 widzami do występu na lewym skrzydle przeciwko Arturo Vidalowi - zauważył młokos, którego Worthington od razu rzucił na głęboką wodę. Zarówno mecz z Turcją w Connecticut, jak i spotkanie z przygotowującą się do udziału w finałach mistrzostw świata reprezentacją Chile, Gorman rozpoczął w podstawowym składzie. Przeciwko Vidalowi i spółce o mało nie wpisał się nawet na listę strzelców.
- Byłem szczęśliwy, że mogę w ogóle tam być, więc występy w wyjściowej jedenastce stanowiły całkowitą niespodziankę - przyznał nastolatek. - Miałem szczęście, że moim menedżerem w Wolves był Mick McCarthy. Dzięki niemu trenowałem wcześniej z pierwszą drużyną i nawet w tak młodym wieku byłem przyzwyczajony do grania przeciwko mężczyznom. Powiedziałem sobie po prostu, żeby grać moją normalną grę i nie dać się ponieść emocjom, nawet jeżeli było to trudne na tamtym etapie.
Niespełna 18-letni Gorman został wtedy najmłodszym debiutantem w reprezentacji Irlandii Północnej od blisko trzech dekad. W tak młodym wieku nie rozpoczął swojej międzynarodowej kariery nawet najbardziej legendarny piłkarz w historii tej kadry - George Best.

“Pogromca świata”

To nie był jednorazowy epizod. Po wakacjach, mimo że nadal nie przebił się jeszcze do dorosłego zespołu Wolverhampton, utrzymał miejsce w reprezentacji, wraz z którą uczestniczył w eliminacjach do Euro 2012. Ostatecznie uzbierał w narodowych barwach dziewięć występów. Zagrał też w ostatnim meczu za kadencji Worthingtona - w październiku 2011 roku w Pescarze. Zanim osiem miesięcy później prowadzeni przez Pirlo i De Rossiego Włosi dotarli aż do finału Euro, pewnie pokonali Irlandię Północną 3:0. Dwie bramki dla gospodarzy zdobył Antonio Cassano. W końcówce spotkania Gorman był bliski zaliczenia asysty.
Kilka miesięcy później, w marcu 2012 roku, nadal nastolatek w końcu doczekał się swojego klubowego debiutu w seniorskim futbolu. Pojawił się na boisku w 89. minucie przegranego przez Wolverhampton spotkania z Norwich City na Carrow Road. Na koniec tamtego sezonu ekipa ze stadionu Molineux spadła z Premier League. Tymczasem reprezentant Irlandii Północnej nigdy więcej nie zagrał już w wyższej lidze niż League One. Nawet tam mu się zresztą nie powiodło.
- Gra w reprezentacji Irlandii Północnej w tak młodym wieku była wspaniała, ale pociągnęła za sobą presję - nie ukrywa po latach Gorman. - Każdy klub, do którego poszedłem na wypożyczenie, oczekiwał ode mnie, że będę tym sensacyjnym “pogromcą świata”. Doszło do całkowitego przewartościowania moich umiejętności. Potrzebowałem czasu, żeby rozwinąć się jako zawodnik, a tak naprawdę nigdy go nie dostałem. To ciężki okres dla każdego piłkarza, kiedy jedyna pomoc, jaką możesz otrzymać, pochodzi od twojego agenta. Podczas gdy niektórzy z nich są dobrzy, inni to drapieżnicy, więc nie masz wokół siebie żadnej sieci wsparcia.

Więcej edukacji

Johnny Gorman jest obecnie studentem drugiego roku psychologii na Uniwersytecie w Bath w południowej części Anglii. Ma 27 lat. W piłkę nożną grywa wyłącznie amatorsko. Jego historia nie jest jednak typową opowieścią o zmarnowanym talencie.
Jak to się w ogóle stało, że urodzony w Sheffield Irlandczyk w tak młodym wieku zadebiutował w dorosłej reprezentacji swojego kraju? Mimo że nie zagrał wcześniej ani jednego meczu w zawodowym futbolu na szczeblu klubowym?
Do 16. roku życia Gorman uchodził - obok Paula Pogby, Jessego Lingarda, Michaela Keane’a i przede wszystkim Ravela Morrisona - za jeden z większych talentów w swoim roczniku w akademii Manchesteru United. Na potwierdzenie tych słów na Old Trafford zaproponowano mu podpisanie juniorskiego kontraktu. Nastolatek nie przystał jednak na zaoferowane mu warunki umowy i przeniósł się do Wolverhampton. Nie chodziło wcale o pieniądze.
- Nie byłem typowym piłkarzem - tłumaczył Gorman. - Chociaż naprawdę lubiłem tę grę, nigdy nie była ona dla mnie wszystkim. W okresie dorastania miałem po prostu wiele innych źródeł zainteresowań.
Chodziło o edukację.
- Moja mama i tato są wykładowcami uniwersyteckimi, więc zawsze solidnie przykładałem się do szkolnej nauki - kontynuował Irlandczyk. - W piłce nożnej kluby chcą wszystkiego natychmiast, czego wynikiem jest często całkowity nacisk na grę, kosztem edukacji. Ja chciałem kontynuować naukę jako, że zawsze byłem świadomy, że piłkarska kariera może skończyć się w każdej chwili, bez żadnego ostrzeżenia.
- Manchester United był wtedy dość restrykcyjny. Mógłbym zrobić jeden kurs na poziomie “A-Level” [po ukończeniu szkoły średniej], ale ja chciałem więcej. Powiedziano mi wcześniej, jaka jest statystycznie szansa dla zawodnika akademii, żeby został zawodowcem, więc byłem świadomy tego, jak bardzo jest to trudne. Moi rodzice również wiedzieli, jak ważna jest edukacja. Dla niektórych dzieciaków w akademii to wszystko albo nic, nie tylko zresztą dla nich, ale także dla ich rodziców. Co wtedy, jeżeli się nie powiedzie? Wolves wyraziło pełne wsparcie dla mojego życzenia przygotowania się do trzech egzaminów na poziomie “A-Level”. Ciągle mogłem chodzić do szkoły i połączyć to z trenowaniem. Bardzo chcieli zobaczyć, czy to w ogóle może się udać. Byłem pierwszą osobą, która tak zrobiła.
Gorman studiował angielską literaturę, sztukę oraz wychowanie fizyczne. W szkole zdarzało mu się bywać nawet o 23:00. Nauka stanowiła dla niego również odskocznię od futbolu.
- Byłem szczęściarzem, że miałem w szkole przyjaciół, którzy po prostu interesowali się innymi rzeczami - opowiadał. - Niektórzy z nich lubili piłkę nożną, ale nie w żadnym obsesyjnym stopniu. Mogłem być zwyczajnie normalnym uczniem. Nie chciałem łatki: “piłkarz Johnny Gorman”.

Pomóc “samcom alfa”

Po zakończeniu piłkarskiej kariery, która wiodła w sumie przez kilkanaście stopniowo coraz mniejszych klubów na coraz niższym poziomie rozgrywkowym, niedoszły wielki zawodnik nieprzypadkowo zainteresował się akurat psychologią. Gorman nadal może okazać się sukcesem akademii zarówno Manchesteru United, jak i Wolverhampton. Duma wiąże się przecież nie tylko z tymi wychowankami, którzy zostali profesjonalnymi piłkarzami. Również z tymi, którzy pozostali zawodowo przy futbolu w innych rolach.
Podobnie jak Sonny Pike, Irlandczyk chce teraz podzielić się swoimi doświadczeniami z następnym pokoleniem aspirujących, młodych graczy.
- Obsesja wbijana do głów młodym zawodnikom stanowi pożywkę dla depresji - uważa Gorman. - Wszystko albo nic. Kiedy twoja kariera się kończy, twoja tożsamość jako piłkarza “samca alfa” przepada i co pozostaje? To obszar gry, o którym nikt nie wydaje się mówić, ten brak nacisku na edukację poza piłką nożną.
- Ja przewróciłem się na ostatniej przeszkodzie. Nie zostałem profesjonalnym piłkarzem. Kiedy ten dzień nadchodzi, jest niewiarygodnie trudno. Ciężko jest to przetrawić i zaakceptować. Nie jesteś już piłkarzem. Twój telefon przestanie tak często dzwonić, a tożsamość, którą kiedyś miałeś, przepadła. Jeżeli byłeś w tej “bańce” od ósmego roku życia i nie masz żadnych kwalifikacji, co teraz?
Zwłaszcza podczas wypożyczeń do licznych klubów Gorman widział wielu młodych, pozbawionych wsparcia piłkarzy, którzy zmagali się z lękami czy pychą.
- Czy jeżeli wsadzisz do szatni 20 młodych facetów, będą oni dzielić się swoimi słabościami i wątpliwościami? - zapytał retorycznie wychowanek Manchesteru United. - Oczywiście, że nie. Uważam, że piętnowanie dzielenia się uczuciami stopniowo zanika, ale piłce nożnej daleko do golfa czy tenisa, gdzie psycholog stanowi akceptowalną część sieci wsparcia zawodnika. Zawodnik nie może polegać wyłącznie na swoim agencie, którego najważniejsze potrzeby nie muszą pokrywać się z tymi piłkarza. Ja chcę być na miejscu, żeby pomóc zawodnikom.
Gorman odłożył piękne wspomnienia na półkę. Jego nowym celem jest teraz to, żeby historie takie jak ta jego przestały się powtarzać.

Przeczytaj również