Właściwy człowiek w niewłaściwym miejscu. Przygoda Isco w Realu Madryt

Właściwy człowiek w niewłaściwym miejscu. Przygoda Isco w Realu Madryt
Vlad1988 / Shutterstock.com
Francisco Román Alarcón Suárez, szerzej znany jako Isco. Zawodnik, który posiada umiejętności, pozwalające na regularną grę w pierwszym składzie prawie każdej drużyny piłkarskiej na świecie. Niestety dla niego samego jednym z zespołów, w którym nie może odgrywać kluczowej roli jest Real Madryt – obecny klub Hiszpana.
Historia piłki zna wiele przypadków, gdy piłkarze mimo światowej klasy umiejętności nie pasowali do danego zespołu. Pierwszy z brzegu niech będzie Zlatan Ibrahimović. Szwedowi można by wiele odmówić (np. pokory, czy skromności), ale na pewno nie futbolowego talentu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jednak nienaganna technika, wyśmienita gra głową czy gwarancja kilkudziesięciu goli w sezonie nie wystarczyły, by „Ibra” odniósł sukces w Barcelonie.
Pep Guardiola, ówczesny trener „Dumy Katalonii” wolał stawiać na Bojana - zawodnika, który nigdy nie dorówna Zlatanowi pod kątem indywidualnych umiejętności.
Bojan zdecydowanie lepiej za to umiał wpasować się w system gry „Blaugrany”, opierający się na długim utrzymywaniu piłki, wymienianiu nieskończonej ilości podań oraz „wchodzeniu” z futbolówką do bramki.
Tak jak Ibrahimović nie pasował do Barcelony Guardioli, tak Isco nie pasuje do Realu Madryt.

Złoty chłopak

Sezon 12/13 był „łyżką dziegciu” w bogatej historii Realu Madryt. „Królewscy” zajęli 3. miejsce w lidze, przegrali finał Pucharu Króla z Atletico Madryt, a z Ligi Mistrzów odprawiła ich Borussia Dortmund.
Jeden sezon bez trofeów to o jeden za dużo w takim klubie jak Real Madryt. Przeprowadzono zatem rewolucję kadrową. Z Santiago Bernabeu odeszli: Mesut Özil, Kaká, Gonzalo Higuain oraz José Callejón. W ich miejsce sprowadzono m.in. Garetha Bale’a oraz Asiera Illaramendiego.
Łakomym kąskiem na rynku był również Isco, który rozegrał kapitalny sezon dla Malagi. Drużyna z Andaluzji zajęła 6. miejsce w lidze a w Lidze Mistrzów odpadła dopiero w ćwierćfinale. Architektem sukcesów „Boquerones” był nie kto inny jak właśnie Isco.
Hiszpan został doceniony za grę, otrzymując nagrodę „Golden Boy”, przyznawaną dla najlepszego piłkarza poniżej 21 roku życia.
Dobre występy nie umknęły uwadze topowych drużyn. O transfer Isco zabiegały Barcelona i Real Madryt. Ostatecznie Hiszpan trafił na Santiago Bernabeu.
- Miałem oferty z wielu europejskich klubów, ale jestem tam, gdzie chciałem być. Gra w takim klubie jak Real Madryt to dla mnie spełnienie marzenia – skomentował Isco na pierwszej konferencji prasowej w barwach „Królewskich”.

„Znowu drugi. Całe życie ciągle drugi.”

Pierwszy sezon Isco w stolicy Hiszpanii można zaliczyć do udanych. „Los Blancos” zdobyli Puchar Króla oraz upragnioną „La Decimę” – dziesiąty Puchar Europy.
Jeśli chodzi o statystyki indywidualne, Isco zanotował 11 bramek oraz 9 asyst w 53 meczach. Wydawałoby się, że „Iluzjonista” stał się fundamentem składu Realu Madryt, jednak nic bardziej mylnego. W pełnym wymiarze czasowym Isco zagrał tylko 14 razy.
Miejsce w „once de gali” blokowali: Angel di Maria, którego Carlo Ancelotti ustawiał w pomocy oraz Gareth Bale, który wraz z Cristiano Ronaldo i Karimem Benzemą stworzyli jeden z najsłynniejszych tercetów ofensywnych w futbolu – BBC.
W sezonie 14/15 sytuacja wyglądała praktycznie tak samo. Jedyną zmianą było zastąpienie Angela di Marii Jamesem Rodriguezem, który od razu wskoczył do pierwszego składu.
Isco nadal prezentował się solidnie (6 bramek oraz 14 asyst), znów rozegrał 53 spotkania w sezonie, jednak wciąż nie można było wychowanka Valencii nazwać zawodnikiem pierwszego składu. Zawsze znalazł się ktoś, kto spychał Isco w hierarchii na drugie miejsce.
W najważniejszych starciach (Superpuchar Europy z Sevillą, ćwierćfinał Ligi Mistrzów, rozgrywany przeciwko Atletico, mecze z „Los Colchoneros” o Superpuchar Hiszpanii) Isco zasiadał na ławce i był "luksusowym" rezerwowym Ancelottiego.
Klasę piłkarza potrafili za to docenić kibice, którzy hucznie oklaskiwali drobnego geniusza, gdy ten schodził z boiska.
- Uczucia, które żywią do mnie kibice od pierwszego dnia na Bernabeu, są wyjątkowe. Zawsze je czuję. Pracuję codziennie, chcę wykorzystywać każdą możliwość, którą da mi trener, ale to on ma ostatnie słowo – komentował Isco.

Nowy trener, nowy Isco

Zmiana szkoleniowca na stanowisku trenera Realu Madryt otworzyła drogę do pierwszego składu Isco. „Golden Boy” postanowił obrać inną taktykę niż dotychczas. Widowiskowa gra, ośmieszanie rywali oraz regularne asystowanie kolegom nie zapewniły Hiszpanowi miejsca w jedenastce, gdy szkoleniowcem był Carlo Ancelotti. Pod wodzą Beniteza Isco zmodyfikował swój styl gry.
Już w pierwszym meczu Ligi Mistrzów w sezonie 15/16, przeciwko Szachtarowi Donieck kibice byli zdumieni, obserwując grę piłkarza, występującego z numerem 22. Isco przebiegł aż 11 kilometrów, najwięcej spośród wszystkich piłkarzy „Los Blancos”, a ponadto zanotował 6 odbiorów oraz 2 faule.
Tym spotkaniem Isco pokazał, że szeroki wachlarz zagrań ofensywnych to nie wszystko, co ma w repertuarze. Potrafi również poświęcić się dla drużyny, grać aktywniej w defensywie, „umierać” dla tej koszulki.
Dobry występ w meczu z Szachtarem Donieck zaowocował w następnych miesiącach. Do momentu starcia z Barceloną, Isco grał we wszystkich meczach. Podczas „El Clasico” nastąpił przełom.

Bez przebaczenia

Przed starciem z Barceloną Isco wydawał się „pewniakiem” do gry. James wracał po kontuzji, a Isco na przestrzeni całego sezonu prezentował się bardzo dobrze. W końcu potrafił odnaleźć balans między ofensywnymi wyczynami, a odpowiedzialną grą w obronie, która była niezbędna, by zachować równowagę na boisku.
Ostatecznie Isco wylądował na ławce. Wszedł dopiero 69. minucie. Real przegrał 0:4 na własnym terenie, gdzie to Barcelona dyktowała warunki gry. Sfrustrowany pomocnik w końcówce spotkania otrzymał czerwoną kartkę za bandycki atak na nogi Neymara. Owe kopnięcie miało poważniejsze konsekwencje niż 2 mecze zawieszenia.
Po powrocie wychowanek Valencii zagrał tylko 12 minut w kolejnym przegranym meczu z Villareal, a następnie wyleciał na 3 mecze z kadry meczowej. Jeden faul w rozstrzygniętym już meczu przekreślił wszystkie dotychczasowe występy Isco.
Rafa Benitez nie wybacza i kto wie czy Hiszpan grałby dalej w Realu Madryt, gdyby obecny szkoleniowiec Newcastle nie został zwolniony w styczniu. W tamtym czasie spekulowano, że Juventus lub Manchester City są gotowi wyciągnąć „Iluzjonistę” z Realu.

Światełko w tunelu

Koniec końców do transferu nie doszło, a stery madryckiego „okrętu” przejął Zinedine Zidane. Wszyscy zawodnicy zaczęli z „czystą kartą”. Isco wygrał rywalizację z Jamesem i wywalczył pierwszy skład.
Hart ducha Isco widoczny był szczególnie w meczu z Betisem, kiedy zanotował aż 13 odbiorów, co było najlepszym wynikiem Realu Madryt w ówczesnym sezonie ligowym. Do tego znów przebiegł ponad 11 kilometrów.
„Zizou” potrafił docenić zaangażowanie swojego podopiecznego, a ten odwdzięczał się francuskiemu szkoleniowcowi na boisku. Nikt już nie pamiętał o burzliwym grudniu, kiedy Isco nie łapał się do kadry meczowej, a hiszpańskie media co dzień donosiły o możliwym transferze.
- Trener dał mi wolność w grze. Znałem już Zidane’a z pierwszego sezonu z Ancelottim, kiedy był asystentem i już wtedy udzielał mi cennych rad. Mówił, że we mnie wierzy i teraz jest tak samo – komplementował Isco swojego trenera.
Isco nie omieszkał wbić również szpilki w poprzedniego szkoleniowca – Rafę Beniteza. Po spotkaniu z Deportivo umieścił na Instagramie wpis o treści „Cieszę się ze zwycięstwa i jestem zadowolony z powrotu do cieszenia się futbolem”.
Sezon zakończył się kolejnym zwycięstwem w Lidze Mistrzów. Isco w finałowym meczu rozegrał tylko 48 minut, jednak już na pomeczowej konferencji prasowej Zidane potwierdził, że pomocnik zostanie w Realu Madryt.

Najgorszy sezon Isco, najlepszy Realu

Kolejny sezon przyniósł jednak kolejne problemy. Rywalem do miejsca w składzie został Marco Asensio. Wychowanek Majorki był istnym objawieniem na Santiago Bernabeu i doskonale wpasował się w styl „Królewskich”.
Tworzył zagrożenie strzałami z dystansu, z łatwością wygrywał pojedynki 1 na 1 i przede wszystkim umiał chirurgicznie dostarczyć piłkę z bocznego sektora boiska w pole karne.
W głównej mierze dzięki dośrodkowaniom Real Madryt jako pierwszy klub w historii obronił tytuł Ligi Mistrzów. 
Marco Asensio lepiej wpasował się w system gry preferowany przez Zidane’a i wygryzł ze składu Isco, który w Lidze Mistrzów rozegrał tylko 6 meczów, w tym ani jednego w pełnym wymiarze czasowym. W lidze nie było lepiej. Cztery mecze po 90 minut na przestrzeni całego sezonu to nikły wynik, mając na uwadze umiejętności Isco.

Zdrada nie wchodzi w grę

Wydawało się, że sezon 2016/17, w którym Isco odgrywał tylko rolę drugoplanową, będzie ostatnim spędzonym na Santiago Bernabeu. Kontrakt obowiązywał do 2018 roku, a w mediach królował temat niespodziewanego transferu do największego rywala „Królewskich” – Barcelony.
Byłaby to niewątpliwie jedna z najbardziej kontrowersyjnych transakcji w historii futbolu, porównywalna tylko do odejścia Luisa Figo z „Dumy Katalonii”.
Na Camp Nou Isco miałby to o czym nawet nie śnił w Realu Madryt – gwarancję gry. Andres Iniesta w sezonie 16/17 grał coraz mniej, Andre Gomes okazał się niewypałem transferowym, a Liverpool odmówił sprzedaży Coutinho (Brazylijczyk ostatecznie trafił do Barcelony zimą).
Ze względu na sposób gry wydawałoby się, że Barcelona to klub stworzony dla Hiszpana, który uwielbia grać kombinacyjnie, „klepać” z kolegami, bawić się dryblingami. Ale dla Isco to za mało, by zdradzić Real Madryt.
Hiszpan odnowił kontrakt do 2022 roku, pokazując, że jest prawdziwym „madridistą”.
- Prawda jest taka, że nigdy nie myślałem o przejściu do Barcelony. Moim zamysłem jest triumfowanie w Realu Madryt. Miałem gorsze chwile, ale one sprawiły, że nasze piękne momenty smakowały lepiej – powiedział Isco po odnowieniu umowy z Realem Madryt.

Perspektywy

Przyszłość Isco wiąże się z Realem Madryt. Kluczową kwestią pozostaje udział piłkarza w grze „Królewskich”. W tym sezonie były zawodnik Malagi rozegrał już więcej minut niż w ubiegłym, jednak nadal musi bez przerwy walczyć o każdy mecz z Lucasem Vazquezem, Asensio, Bale'm, Kovacicem czy Modricem.
Konkurencja jest ogromna i niemożliwe jest, by jeden piłkarz wywalczył sobie regularną grę. Potwierdza to dwumecz z PSG w Lidze Mistrzów. W pierwszym meczu Isco wybiegł na murawę od 1. minuty, ale w rewanżu szansę otrzymali Vazquez oraz Asensio.
Niedawno rozgrywane spotkania w barwach narodowych pokazują, że Isco to piłkarz, który powinien grać jak najczęściej. Doskonałe występy z Niemcami oraz Argentyną (w którym skompletował hat-tricka) potwierdzają klasę Hiszpana, ale to wciąż za mało, by myśleć o statusie „nietykalnego” w klubie.
Szeroki skład Realu Madryt oraz zamiłowanie trenera do gry bezpośredniej przekreślają szanse na regularną grę Isco. Hiszpan mimo trudności postanowił zostać na Bernabeu, jednak wciąż panuje przekonanie, że to nie jest odpowiedni klub dla niego.
To nie jest klub, gdzie taki piłkarz może na stałe zagościć w pierwszym składzie. To nie jest klub, gdzie Isco pokaże pełnię swoich umiejętności, ale innych klubów (przynajmniej do 2022 roku) nie będzie…
Mateusz Jankowski
Źródło: własne

Przeczytaj również