Wnioski po meczu z Łotwą. Nie ma życia bez Lewandowskiego, Zieliński dalej na pół gwizdka

Wnioski po meczu z Łotwą. Nie ma życia bez Lewandowskiego, Zieliński dalej na pół gwizdka
MediaPictures.pl / Shutterstock.com
Choć Biało-Czerwoni pewnie wygrali w Rydze, atmosfera wokół kadry wciąż nie jest najlepsza. Styl pozostawił wiele do życzenia, a strach myśleć, co by się działo bez Roberta Lewandowskiego, który niemal w pojedynkę dopisał nam trzy punkty w tabeli. Co wiemy po starciu z Łotyszami?
Dożyliśmy takich czasów, że po bezproblemowym zwycięstwie na wyjeździe ze słabym rywalem, Polska jest o włos od awansu na Euro, a tymczasem selekcjoner Jerzy Brzęczek ma pełne prawo mieć zafrasowaną minę. Po 90 minutach w Rydze pozytywy mieszają się z negatywami.
Dalsza część tekstu pod wideo

1. “Lewy” do “Lewego”

Można było odnieść wrażenie, że Kayah i Bregović powinni zmodyfikować tytuł i słowa swojego wielkiego hitu. Piszę to oczywiście z przymrużeniem oka, bo Lewandowskiemu asystowali Kamil Grosicki (raz przypadkowo) i Sebastian Szymański. Napastnik Bayernu sam sobie nie poda, choć za kadencji Jerzego Brzęczka wielokrotnie wyglądał, jakby miał ochotę w pojedynkę wyprowadzić piłkę z defensywy lub ją odebrać, a następnie wypuścić siebie sam na sam. Taki już urok naszej kadry, że powracają demony z czasów Waldemara Fornalika.
Lewandowski udowodnił, dlaczego wielu nazywa go najlepszą “dziewiątką” na świecie. Co miał, to strzelił. Sam na sam z Vaninsem? Bramkarz rywali bez szans. Celne, precyzyjne uderzenie z pola karnego po sytuacyjnym podaniu “Grosika”? Voila. Pewne dołożenie nogi do “pustaka”? Bardzo proszę, hat-trick. To był kompletny występ kapitana naszej kadry, ale skupienie się tylko na fenomenalnej dyspozycji strzeleckiej to za mało. “Lewy” powinien zejść do szatni z asystą, którą zabrał mu Grosicki. Cofał się, kreował grę, dyrygował kolegami, ustawiał ich i zachęcał do większego zaangażowania, nawet po trzecim zdobytym golu. Momentami można było uznać, że Lewandowski to jednocześnie napastnik, kapitan i trener.
Powiedzmy sobie wprost: nikt nie wyobraża sobie tej kadry bez Roberta Lewandowskiego. Teraz te słowa powinny wybrzmieć jeszcze głośniej w obliczu słabszego okresu Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka. Módlmy się, by snajpera Bayernu nie opuszczało zdrowie. I doceńmy, że żyjemy w erze tak znakomitego polskiego piłkarza.

2. Iskra nadziei

Po pierwszych informacjach o debiucie w wyjściowej jedenastce Sebastiana Szymańskiego dominowały pozytywne głosy. Ze strony gracza Dynama Moskwa oczekiwano choćby iskierki nadziei na to, że w przyszłości będzie stanowił o sile tej reprezentacji. 20-latek postanowił pokazać nie iskierkę, ale solidną iskrę i już teraz wyróżniał się na tle kolegów z zespołu. Tak, rywalem byli beznadziejni Łotysze, jednak w żaden sposób nie umniejsza to grze byłego zawodnika Legii.
Filigranowy pomocnik odpowiedział w najlepszy możliwy sposób na argumenty, że gra momentami efektownie, ale nie efektywnie i brakuje mu liczb. Asysta przy pierwszym golu Lewandowskiego - palce lizać. Wyjście na pozycję, odpowiednie przyjęcie, idealne podanie. Zagrało tutaj wszystko. I choć później zdarzało się Szymańskiemu znikać z radarów, to w ogólnym rozrachunku wypadł absolutnie na plus. Był waleczny, zadziorny, ambitny i zasłużenie zebrał pochwały od Jerzego Brzęczka, Kamila Grosickiego i Zbigniewa Bońka. Gratulujemy, czekamy na więcej. Kolejna okazja już w niedzielę.

3. Never ending story

Telenowela związana z grą Piotra Zielińskiego w reprezentacji Polski momentami zahacza o śmieszność i groteskę. Piłkarz Napoli rzadko daje jednak argumenty, by nie komentować jego przeciętnej postawy z orzełkiem na piersi. Taki przeciwnik jak Łotwa powinien być znakomitą okazją do pokazania czegoś ekstra, do kilku nieszablonowych zagrań, napędzania akcji ofensywnych. To w teorii.
A jak w praktyce? “Zielu” często miał piłkę przy nodze, ale niewiele z tego wynikało. Najczęściej poprawiał sobie futbolówkę kilka razy, chciał imponować techniką, pokazywał się do gry w rozegraniu. Raz świetnie zagrał do Kamila Grosickiego. To po jego akcji groźny strzał oddał Krzysztof Piątek, lecz więcej tam było przypadku, aniżeli przemyślanych ruchów. Nie zapomnijmy: Zieliński miał naprzeciw takich asów jak choćby znany z przeciętnych występów w Ekstraklasie Maksimenko, a po raz kolejny zagrał bez fajerwerków. Z kim 25-latek ma je odpalić, jeśli nie z tak słabym rywalem?
Można się burzyć, że znowu ta sama śpiewka, że zawodnika Napoli łatwo krytykować. Powiedzmy sobie wprost. Piotr Zieliński nie daje właściwie żadnych argumentów, by nie posadzić go na ławce rezerwowych. Na “kierownicy” może zagrać Sebastian Szymański, do gry gotowi są też Milik i Piątek. Po co znów brnąć w nieudany pomysł z “Zielem” za plecami Lewandowskiego? Jerzy Brzęczek faktycznie dalej myśli, że to jego naturalna pozycja.
Inna sprawa, że Zieliński w kadrze na ogół gra tak, jakby nigdzie mu nie pasowało występować. I to jest największy problem.

4. “Ryba”... z ośćmi

Przynajmniej pół Polski domagało się Macieja Rybusa w wyjściowej jedenastce reprezentacji. Praktycznie każdy dziennikarz, ekspert i kibic, który proponował swój skład, umieszczał w nim obrońcę Lokomotiwu Moskwa. Ileż było gromów ciskanych w Jerzego Brzęczka, że woli wystawiać na nie swojej pozycji Bartosza Bereszyńskiego. Wydawało się, że nie ma logicznych argumentów za sadzaniem “Rybki” na ławce rezerwowych. W Rosji grał od deski do deski, imponował w obronie, notował asysty. A jak selekcjoner w końcu zmienił zdanie, może pod presją szeroko pojętego środowiska, to 30-letni piłkarz… zawiódł.
Oceniliśmy Rybusa najniżej w całym zespole. Były gracz Legii czasem zupełnie się gubił, tracił piłkę w prostych sytuacjach, przegrywał wygrane pojedynki, musiał ratować się głupimi faulami. Po jego stronie Łotysze czuli się najbardziej swobodnie. Rybus nie dał też żadnych konkretów z przodu, choć trzeba mu oddać, że drużynie grało się łatwiej z lewonożnym piłkarzem na lewej obronie.
W wywiadzie udzielonym “Polsatowi Sport” Rybus przyznał, że zszedł z boiska z powodu nasilającego się bólu i jego występ z Macedonią Północną stoi pod znakiem zapytania. Biorąc jednak pod uwagę formę zawodnika w Rydze i wcześniejsze decyzje selekcjonera, ponowny występ w pierwszym składzie i tak byłby dość wątpliwy. Jerzy Brzęczek może się szeroko uśmiechnąć i powiedzieć: “a nie mówiłem?”.
Sam Brzęczek również zasługuje na kilka słów uwagi. Były trener WIsły Płock szczególnie w pierwszej połowie z dużym zaangażowaniem dyrygował zespołem. Zwracał uwagę zawodnikom, zachęcał do walki, podnosił głos, gestykulował. Przynajmniej nie można mu zarzucić, że się nie stara. Zobaczymy, co wymyśli na niedzielę. Wnioski po meczu z Łotwą wskazują na zmiany na przynajmniej dwóch pozycjach. Pamiętajmy, że Macedonia Północna ograła 2:1 Słowenię. Tę samą Słowenię, z którą my skompromitowaliśmy się w Ljubljanie. Kibice, bądźmy czujni. Z tą reprezentacją i tym selekcjonerem nic nie jest pewne.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również