Co dalej z kontraktem Michniewicza w Legii? "Niewykluczone, że takie postępowanie to swoiste wotum nieufności"

Co dalej z kontraktem Michniewicza w Legii? "Niewykluczone, że takie postępowanie to swoiste wotum nieufności"
Jordan Krzeminski/Legionisci.com/PressFocus
Legia Warszawa wykonała plan minimum - wygrała mistrzostwo Polski, awansowała do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, co równocześnie zapewniło jej grę przynajmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji. Tym samym trener Czesław Michniewicz zrealizował cele, jakie przed nim postawiono. Co dalej z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-21? Jak wygląda sprawa z jego kontraktem?
Szkoleniowiec ma z Legią umowę ważną do końca sezonu 2021/22. W Warszawie od pewnego czasu mówiło się, że może ona zostać przedłużona po zdobyciu mistrzostwa Polski. Informowaliśmy, że pierwsze rozmowy Dariusza Mioduskiego z Mariuszem Piekarskim, menadżerem Michniewicza, planowane były już półtora miesiąca temu. Ich celem miało być nie tylko przedyskutowanie przyszłości, ale i oczyszczenie gęstej atmosfery między prezesem i trenerem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nasz dziennikarz Tomasz Włodarczyk informował W TYM MIEJSCU:
- Skoro pojawiają się plotki, że trener miałby chcieć odejść bo być może ma już inną ciekawszą pracę, na spotkaniu ma pojawić się propozycja: przedłużenie umowy o kolejny rok.

Ostrożność Legii

Wydawać by się mogło, że przedłużenie kontraktu, po obronie tytułu, a już w szczególności po zapewnieniu z utęsknieniem wyczekiwanych występów w fazie grupowej europejskich pucharów, to naturalna kolej rzeczy. Okazało się jednak, że niekoniecznie. Jak udało nam się ustalić, tym razem Legia zachowuje się dużo bardziej wstrzemięźliwie i nie tylko nie doszło do żadnych ustaleń w czerwcu, ale też nie toczą się żadne rozmowy w przedmiocie prolongaty umowy Czesława Michniewicza.
- Nie było w ogóle tematu - usłyszeliśmy.
Równocześnie nie doszło również zapewnień, że do negocjacji dojdzie po spełnieniu określonych wyników sportowych, jak mistrzostwo, czy awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Analogicznych zapisów nie ma również w łączącym obie strony kontrakcie. Być może wynika to z faktu, że prezes Dariusz Mioduski, pomny doświadczeń z poprzednimi trenerami, z którymi zrywał umowy i był zobowiązany przez pewien czas ich opłacać, odrobił lekcje i nie zamierza się spieszyć. Na przykład Aleksandar Vuković, poprzednik Michniewicza, otrzymał nową umowę jeszcze przed zakończeniem sezonu 2019/20 i to w sytuacji, w której losy tytułu nie były jeszcze przesądzone. Miał to być wyraz uznania i zaufania:
- Decyzja o przedłużeniu kontraktu z trenerem Vukoviciem jest naturalna i - co najważniejsze - bardzo mocno uargumentowana. W czasie ostatniego roku rozwinęliśmy nie tylko umiejętności indywidualne naszych zawodników, ale i potencjał całego zespołu. Zespół to zresztą w dużej mierze dzięki pracy trenera chyba najczęściej powtarzane teraz słowo w szatni Legii. Dobór ludzi do sztabu oraz szatni spowodował, ze zaangażowanie, poświęcenie, relacje międzyludzkie obrały kierunek, który zwiększa nam prawdopodobieństwo osiągnięcia zamierzonych celów - mówił wówczas Radosław Kucharski, dyrektor sportowy Legii.
Jednak rządzący klubem dość szybko zmienili zdanie. Vuković we wrześniu został wyrzucony. Nadal jednak pobiera należne mu z tytułu jednostronnie wypowiedzianej przez “Wojskowych” umowy.

Szorstka przyjaźń?

Nie jest jednocześnie tajemnicą, że, o czym kilkukrotnie pisaliśmy, m.in. TUTAJ, właściciel Legii ma względem Michniewicza ambiwalentne odczucia, a obaj panowie czasami różnią się w postrzeganiu piłkarskiej rzeczywistości. W czerwcu Mioduski, w emocjonalnej wypowiedzi dla portalu “Legia.net”, zarzucał szkoleniowcowi choćby małe doświadczenie w europejskich pucharach oraz nieliczenie się z wytycznymi władz klubu względem sposobu przygotowań drużyny i nadmierny konserwatyzm w procesie wprowadzania młodych zawodników do zespołu.
Michniewnicz nie pozostał dłużny po wyeliminowaniu norweskiego Bodo/Glimt, gdy w rozmowie z TVP Sport lekko zadrwił z zarzutów prezesa. Legia więc zwleka i ma ku temu racjonalne powody. Przy Łazienkowskiej są jednak świadomi, że pozycja trenera urosła i nie będzie tańszy, a droższy. Jak bardzo, to jeszcze zależy od tego, co osiągnie w europejskich eliminacjach i fazie grupowej. Odciągając moment rozpoczęcia rozmów władze klubu mogą osłabić swoją pozycję. Mogą, ale wcale nie muszą. Wiele bowiem zależy od wyników. Jednocześnie niewykluczone, że takie postępowanie to swoiste wotum nieufności względem trenera.

Przeprowadzka

Michniewicz to bardzo doświadczony szkoleniowiec i z wieloma prezesami miał już do czynienia. Ma świadomość tymczasowości pracy w swoim zawodzie, zwłaszcza w Polsce i zwłaszcza w Legii, która tylko w ciągu ostatnich pięciu lat ośmiokrotnie dokonywała zmian na ławce trenerskiej. Był to zresztą jeden z powodów, dla których były selekcjoner reprezentacji Polski U-21 wstrzymywał się z przeprowadzką do Warszawy z centrum treningowego w Książenicach, w którym zamieszkał od razu po rozpoczęciu pracy w klubie. Nie podobało się to części kibiców, którzy uważali, że trener traktuje pracę w Legii tymczasowo. Teraz Michniewicz przenosi się do stolicy i wynajął mieszkanie na Mokotowie. Jak przy tym słyszymy, nie jest specjalnie przejęty brakiem kontraktowych negocjacji i przynajmniej na razie całą uwagę poświęca przygotowaniu zespołu oraz rozpracowaniu kolejnych rywali w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ekstraklasie.

Przeczytaj również