Sukces okupiony medialną nienawiścią. Był "idiotą" i "wiecznym imprezowiczem", teraz jest idealnym skrzydłowym

Sukces okupiony medialną nienawiścią. Był "idiotą" i "wiecznym imprezowiczem", teraz jest idealnym skrzydłowym
cristiano barni / Shutterstock.com
Po serii bolesnych upokorzeń na arenie europejskiej, Manchester City wreszcie pokazał klasę. Przegnał demony przeszłości, eliminując madryckich hegemonów. Jednym z architektów awansu “Obywateli” jest Raheem Sterling - człowiek, który na ten sukces zasłużył jak nikt inny. Anglik przez lata zmagał się z medialną nagonką, wyszydzaniem, nienawiścią ze strony wielu gazet i kibiców. Pomimo wszechobecnego hejtu, on twardo stoi na nogach.
Przeciwko Realowi Madryt strzelił szóstego gola w tym sezonie Ligi Mistrzów. Trafienie teoretycznie banalne - prosty strzał na pustą bramkę - ale zarazem niezwykle symboliczne. Skandalista wyklęty przez prasę osobiście wprowadza do ćwierćfinałów jedyną ekipę z Wysp. Jednocześnie Raheem zanotował mały jubileusz, kolejne świadectwo nieprzeciętnych umiejętności.
Dalsza część tekstu pod wideo

“Ulubieniec” tabloidów

Sterling jest piłkarzem pełnym sprzeczności, chodzącym paradoksem. Cały świat wie, że to znakomity skrzydłowy, europejska czołówka, jednak najmocniej obrywa mu się w rodzinnych stronach. Angielska prasa od lat prowadzi kampanię anty-Sterling, która zahacza o dosłownie wszystkie elementy pozaboiskowe. Na murawie próżno szukać mankamentów 25-latka. Dlatego tabloidy usilnie szukają sensacji w życiu prywatnym.
“Szczur”, “idiota” i “wieczny imprezowicz” to tylko niektóre z epitetów, którymi obrzucano go w mediach. Sterling stał się pewnego rodzaju symbolem kuriozalnej walki z piłkarską nowoczesnością. On nie ukrywa, że lubi diamentowe kolczyki, drogie samochody, błyskotki i częste zmiany partnerek. Obnoszenie się z bogactwem ewidentnie przeszkadza konserwatystom, którzy akceptują wyłącznie twardych piłkarzy w czarnych butach. Bez tatuaży, biżuterii i innych świecidełek.
A Raheem taki nie jest, ponieważ zapracował na własną pozycję, na każdy cent, który może wydać w nocnym klubie czy luksusowym salonie Ferrari. Dorobił się tego boiskowymi zdolnościami. Nieprzeciętnymi, co często umyka angielskim pismakom. Lepiej sprzeda się nagłówek w stylu “Czarna owca brytyjskiego futbolu baluje aż huczy”, niż “Reprezentant Anglii świętuje zasłużony sukces”. Tak niestety działają brukowce.
- Biorąc pod uwagę wszystkie statystyki i to czego dokonał, nikt nie mówi o Sterlingu właściwie. On ma niesamowite liczby, strzela gole, asystuje, ale widzę, że jest krytykowany za różne rzeczy. Nikt nie mówi o tym, co prezentuje na boisku. Może gdyby był kimś innym, to wyglądałoby to inaczej - mówił niedawno Paul Pogba. Sam Sterling przyznał, że przetrwał falę krytyki, ale inni młodzi piłkarze mogliby nie dać rady. Nie jest łatwo myśleć o futbolu, gdy miliony czytelników śledzą każdy twój krok, obrzucają wyzwiskami na podstawie chwytliwych nagłówków.

Kariera dla mamy

Czarę goryczy mogła przelać sytuacja sprzed czterech lat. Wtedy dzienniki pokroju “The Sun” zaatakowały go w związku z tatuażem na łydce przedstawiającym karabin. Nie wiedzieć czemu, powstała narracja jakoby zawodnik promował w ten sposób używanie broni palnej. Lucy Cope, założycielka fundacji “Mothers Against Guns”, apelowała o laserowe usunięcie ozdoby na skórze. A przesłanie było zupełnie inne. Reprezentant “Synów Albionu” chciał upamiętnić tragicznie zmarłego ojca.
- Gdy miałem dwa lata, mój tata został zamordowany. Obiecałem sobie, że nigdy nie dotknę broni. Strzelam swoją prawą nogą, więc dla mnie ten tatuaż ma głębsze znaczenie - oświadczył wówczas na Instagramie.
Utrata ojca to niestety zaledwie jeden z elementów trudnego dzieciństwa. Z matką spędzał mało czasu, bo ta pracowała po kilkanaście godzin jako hotelowa sprzątaczka, żeby zarobić na chleb dla Raheema i jego licznego rodzeństwa. Budżet domowy wzrósł dopiero, gdy 11-letni Sterling trafił do akademii Queens Park Rangers, gdzie inkasował 60 funtów tygodniowo. Po latach treningów, trudów i wyrzeczeń stać go było na kupienie mamie willi wartej kilka milionów.
Kwestia pieniędzy napędziła krytykę skrzydłowego. W 2015 r. odrzucił ofertę Liverpoolu, który oferował mu astronomiczną tygodniówkę w wysokości 100 tys. funtów. Gdy wybrał projekt Manchesteru City, kibice momentalnie go znienawidzili. W ich oczach stał się zdrajcą, żywym wcieleniem Judasza. Do dziś trybuny Anfield “witają” go kakofonią gwizdów i obelg. Pięć lat temu uznano Sterlinga za zepsute dziecko brytyjskiej piłki. Mało kto zdawał sobie sprawę, że przejście pod skrzydła Pepa Guardioli będzie najlepszym ruchem w karierze młodej gwiazdy.
Przybycie Katalończyka zmieniło wszystko, bo debiutancki sezon na Etihad nie należał do udanych. Manuel Pellegrini nie potrafił wydobyć z nowego nabytku pełni potencjału. W sezonie 2015/16 Raheem zdobył ledwie sześć bramek w lidze i przylgnęła do niego łatka niewypału. Na domiar złego, na Mistrzostwach Europy faworyzowana Anglia nieoczekiwania odpadła z Islandią. Kozłem ofiarnym porażki został oczywiście filigranowy skrzydłowy. Sfrustrowani fani bez krępacji nazywali go “kretynem, który jedynie bezproduktywnie biega po skrzydle”. Powstała petycja, aby odsunąć go od składu. Nawet tak ogromna lawina hejtu nie zdeprymowała utalentowanego wychowanka QPR.

Egzamin dojrzałości

Momentem przełomowym sinusoidalnej kariery był telefon od Pepa Guardioli. Gdy trener przejął stery na Etihad, zadzwonił do Sterlinga, żeby zapewnić go o swoim zaufaniu. Przedstawił mu długoterminowy plan, rolę, w której będzie chciał wykorzystać atuty żywiołowego skrzydłowego. Piłkarski “jeździec bez głowy” stał się jednym z najinteligentniejszych graczy na świecie.
Dziś to uosobienie idealnego skrzydłowego. Jest szybki, zwinny, dysponuje diamentową techniką, dobrze radzi sobie na małej przestrzeni, bez problemu wygrywa pojedynki jeden na jeden. Liczby potwierdzają niecodzienną klasę jednego z filarów “The Citizens”. Sezon 2017/18 - 23 bramki i 17 asyst. Rok temu 25 goli i kolejnych 18 oczek w rubryce asyst. W bieżących rozgrywkach już przekroczył barierę 30 trafień. Uczeń Pepa staje się mistrzem w swoim fachu.
- Uwielbiam jego podejście, spokój, pewność siebie. W ostatnich latach różni ludzie mówili wiele niemiłych rzeczy o nim, jego rodzinie czy kolorze skóry. Ale on to przetrwał i dlatego go podziwiam - chwalił kilka miesięcy temu Pep Guardiola. - Jest graczem przesądzającym o zwycięstwach. Wcześniej potrafił notować udany drybling, ale miał problemy z finalizacją akcji. Teraz umie wygrywać mecze w pojedynkę - dodał szkoleniowiec.
Katalończyk stworzył piłkarza na nowo. Pod jego czujnym okiem, nieopierzony skrzydłowy wyrósł na jednego z najskuteczniejszych graczy na Wyspach. Aktualnie Sterling to zawodnik kompletny pod względem wachlarza ofensywnych umiejętności. Zachwycamy się Kevinem de Bruyne, głośno komentowany jest “Ostatni Taniec” Davida Silvy, ale nie zapominajmy o wyczynach “siódemki” Manchesteru. W zakończonym sezonie Premier League tylko Danny Ings, Pierre-Emerick Aubameyang i Jamie Vardy wyprzedzili go w klasyfikacji kanadyjskiej.
Po wygranym spotkaniu z Realem Gary Neville przyznał, że Sterling rok temu poprosił telewizję BT Sports o materiały z dwumeczu przeciwko Tottenhamowi. Anglik chciał szczegółowo przeanalizować popełnione błędy, wyciągnąć wnioski. Udało się, a Manchester wreszcie nie zawiódł w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.
Do zdobycia najcenniejszego klubowego trofeum jeszcze daleka droga, ale 25-latek już pokonał własne ograniczenia. Otwarcie zakpił z ludzi, którzy postawili na nim krzyżyk, bo wybrał nauki Guardioli i życie w luksusie. Anglikom może nie podobać się życie prywatne Raheema, mają prawo krytykować jego tatuaże czy rozwiązły styl. Jednak nikt nie powie złego słowa o boiskowej dyspozycji. W tym aspekcie Sterling zmierza ku byciu ideałem.
***
Zapraszamy!

Przeczytaj również